30-07-2023, 23:58
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-07-2023, 22:40 przez ILSA FAUST.)
(30-07-2023, 22:52)piti198 napisał(a): Kiczem to jest cały zamysł Bonda jako agenta MI6, paradującego sobie jak gdyby nic i rozwalającego wszystko i wszystkich. Bo prawdziwy agent tak się nie zachowuje, tylko działa w ukryciu
Racja, Hunt jest bardziej z krwi i kości...z kolei misje są bardziej niemożliwe na papierze ale po zakończeniu misji są całkiem możliwe, mniej wybuchów a więcej zaplanowanego działania...mniej trupów...a w każdej części jest omówienie akcji...plany akcji...w trakcie akcji aby 2 razy nie powtarzać to wizytówka serii...pozostała po pierwszej części.
Jason Bourne jest z nich najbardziej prawdziwy, bo nic nie pamięta, ale wie, że jest świetnie wyszkolony jak już musi się bronić...
Za to Bond jest najmniej prawdziwy jako agent...jak to Brosnan pod krawatem czołgiem pocina....
ale to zawsze Bond był z "przymrużeniem" oka...to miała być taka popkulturowa papka...dopiero właśnie Brosnany i Craigi nadają serii bardziej kina gatunkowego, ale nadal wykorzystując utarte schematy i powtarzające się rytuały...M,Q, MP, motyw muzyczny, piosenka otwierająca po pierwszej sekwencji...zawsze jakaś tam aktualna gwiazdeczka śpiewa...
ale tutaj szanują opinię PITI-ego, ale dla mnie (i nie tylko) do Daniel Craig jest najlepszym Bondem...
w Casino Royale jest bardziej prawdziwy jako człowiek-agent, nawet się zakochuje w Vesper w tym samym Casino Royale...gdzie jego poprzednicy (włącznie z Brosnanem) tylko "używają" sobie kobiet...czy to w trakcie akcji czy to przed akcją czy to po akcji...
Craig to prawdziwy człowiek bo śmierć Vesper jest w stanie utopić w zmrożonej wódeczce, jak prawdziwy człowiek (facet), porzucając na jakiś czas Martini wstrząśnięte, nie zmieszane...
Bond Craiga, dostaje w mordę i widać to po nim...a poprzednicy ciągle kołnierzyk nakrochmalony...
Bond Craiga potrafi rozbawić widza samym wymownym spojrzeniem...tylko prawdziwy człowiek to potrafi...nie było te we wcześniejszych bondach....
Bond Craiga z Bonda pół-boga robi człowieka, który umiera, choć nie ma na to czasu...
Chwała Craigowi, że zagrał 5 odsłon, bardzo fizycznych ról, bardzo wyczerpujących, w stosunku do poprzednich bondów...którzy się pojawiali na planie i wszystko na nich czekało łącznie z zapasem kilku nakrochmalonych koszul...i tym martini schłodzonym
Bond Craiga potrafił się pobrudzić nawet nieco..."oficjalnie" napocić... to także ludzka cecha...
Bond działa w pojedynkę, jak dostaje wsparcie to tylko się irytuje (taka Paloma cud malina świetnie zagrała adeptkę), Hunt działa w zespole - polega na zespole, Bourne działa w pojedynkę, ale wie, że był kiedyś tam w zespole...nawet nie pamięta, że miał dziewczynę...
każdy z nich jest przeszkolony, każdy ma wyprany mózg, ale o ile Bourne chce uciec od tego wszystkiego, Bond jest do wynajęcia na rozkazy, tylko w teorii się buntuje, ale przed M zawsze klęknie, to Hunt ma ciągły bunt w DNA...oraz ma misję ratowania świata...i ratowania kin jednocześnie
Jack Ryan to osobny temat...ale inny charakter ...to analityk CIA...a los go pcha w teren...świetnie się różni od zestawu powyżej, szkoda, że mówiąc językiem młodzieżowym Jack Ryan ma wiele "skinów"...
na szczęcie każdy z nich jest inny...dzięki temu nie mamy 50 bondów w jednym box-ie ale 4 serie kinowe...oraz próby serialowe do Treadstone oraz Jack Ryan Kosińskiego.
no i dopiero będzie burza po wybraniu nowego Bonda...ale to inny wątek...
Ale dla mnie każdy, każdy kolejny Bond, Hunt to święto kina, bo dostajemy jakościowy film...
dlatego "achiwalne" bondy niech spoczywają w archiwum...szkoda życia...bo jakościowo to kicz straszny...
jak pisałem wyżej dam jeszcze jedną szansę Daltonowi...ale nie ręczę...na razie "czyściec bondowy" dla Daltona.
Wiem, że to po powiem będzie niepopularne, ale chcę dostać szóstego Bourne'a....
Z Damonem, w klimacie trylogii...wiem, że to zły pomysł...ale przy odpowiednim scenariuszu...
wszystko jest możliwe...może mu się nagle otworzyć zapadka w mózgu z innego projektu niż Treadstone...
Szkoda, że ta miłość z Julią Stiles była mało burzliwa...ale wiem, człowiek laski nie pamiętał...
ILSA FAUST (IMF TEAM)