08-08-2020, 00:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-08-2020, 15:59 przez Daras.
Powód edycji: Dla pewności dodałem link do recenzji KINOMANIAKA
)
No, chyba każdy filmożerca włączył do kolekcji „Deszczową piosenkę” (1952). To najlepszy musical wszech czasów według Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Film ewidentnie stanowił inspirację dla twórców „La La Land”.
Pamiętam jak wiele lat temu „Deszczową piosenkę” rzuciłem kilka razy na ekran projekcyjny. Moja rodzinka nie była jeszcze uszczuplona, zatem ciotki / wujowie / teściowe / żony/ znajomi chcieli zobaczyć w dobrej jakości rozpoznawalny majstersztyk. Echu, czas płynie i pozostały jedynie wspomnienia. Ludzie odchodzą...
Jest okazja bym wyjaśnił z jakiego powodu nie kupię „La La Land” w wersji UHD. Otóż biorąc pod uwagę klimat retro, wolę krzykliwe kolorki na „kopyto” Technicolor (bez HDR). Zresztą nazwa rzeczonej technologii pada podczas jakiegoś dialogu, a to jakby zdradza intencje producentów.
EDIT:
Dygresja. Dla „bezpieczeństwa” może warto pierwszy raz obejrzeć film solo. Gdy w jakikolwiek sposób „La...” chwyci fiilmożercę, ten wnet przekona współziomków z reala (brzmienie tytułu na dzień dobry zniechęciło moich bliskich do jakiegokolwiek zainteresowania produkcją).
Na marginesie. W necie można znaleźć recenzję KINOMANIAKA, a ten wypunktował całość wysoko.
Pamiętam jak wiele lat temu „Deszczową piosenkę” rzuciłem kilka razy na ekran projekcyjny. Moja rodzinka nie była jeszcze uszczuplona, zatem ciotki / wujowie / teściowe / żony/ znajomi chcieli zobaczyć w dobrej jakości rozpoznawalny majstersztyk. Echu, czas płynie i pozostały jedynie wspomnienia. Ludzie odchodzą...
Jest okazja bym wyjaśnił z jakiego powodu nie kupię „La La Land” w wersji UHD. Otóż biorąc pod uwagę klimat retro, wolę krzykliwe kolorki na „kopyto” Technicolor (bez HDR). Zresztą nazwa rzeczonej technologii pada podczas jakiegoś dialogu, a to jakby zdradza intencje producentów.
EDIT:
Dygresja. Dla „bezpieczeństwa” może warto pierwszy raz obejrzeć film solo. Gdy w jakikolwiek sposób „La...” chwyci fiilmożercę, ten wnet przekona współziomków z reala (brzmienie tytułu na dzień dobry zniechęciło moich bliskich do jakiegokolwiek zainteresowania produkcją).
Na marginesie. W necie można znaleźć recenzję KINOMANIAKA, a ten wypunktował całość wysoko.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.