31-07-2018, 19:08
O rety! Nie sądziłem, że tylu Filmożerców zabierze głos w sprawie musicali.
Co racja, to racja. Jednak nie ma pana we wsi gdy ja po sobie poprawię. Nam oczywiście chodzi o „The Jazz singer”. Lepiej już nie będzie, Mario.
Jeszcze ciekawostka:
(…) większość muzyki nagrana była oddzielnie, a synchronizowany był dźwięk części songów Al Jolsona i dwie krótkie partie dialogowe. (…)
http://www.historiasztuki.com.pl/strony/015-00-03-FILM-SOUND.html
Jeśli gospodarz tego wątku pozwoli, to przypomnę o czymś jeszcze. Pierwszym w historii kina filmem STEREO (i w dodatku muzycznym) była „Fantazja” (1940). Z uwagi na wysokie koszty związane z obsługą nowej technologii tego typu produkcje czasowo zawieszono.
https://www.youtube.com/watch?v=It1v6pJAfuY
Dzięki za tę uwagę.
W takich kwestiach zawsze będą spory. Przykładowo, z uwagi na daty premier, ale też momenty rozpoczęcia zdjęć, do tej pory trwają dyskusje o przyznanie palmy pierwszeństwa za światowy debiut anamorficzny. Bój toczą: "How to Marry a Millionaire" 1953 oraz „The Robe” 1953.
W przypadku „The Jazz singer” najprawdopodobniej chodzi o pierwsze w świecie poprawne synchronizowanie dialogów z obrazem. Wcześniej, np. w roku 1926 puszczano w kinach „Don Juana”, ale tylko z nagraną muzyką.
Spokojnie. Tak jak pisałem, decyzja zapadła. Namierzyłem w MM BD po dobrej cenie.
Ha, nie sądziłem, że Gieferg jest aż tak wrażliwy na kobiece wdzięki i odpadł już po 10 sekundach.
Wstyd przyznać. Na „Nędznikach” (2012) zacząłem przysypiać. Było późno. Zapisałem godzinę przerwania projekcji i czekam do następnej okazji...
(30-07-2018, 13:01)Marioo napisał(a): Gwoli ścisłości, sprostuję małą pomyłkę: tytuł filmu to "Śpiewak jazzbandu" bez "z"
Co racja, to racja. Jednak nie ma pana we wsi gdy ja po sobie poprawię. Nam oczywiście chodzi o „The Jazz singer”. Lepiej już nie będzie, Mario.
Jeszcze ciekawostka:
(…) większość muzyki nagrana była oddzielnie, a synchronizowany był dźwięk części songów Al Jolsona i dwie krótkie partie dialogowe. (…)
http://www.historiasztuki.com.pl/strony/015-00-03-FILM-SOUND.html
Jeśli gospodarz tego wątku pozwoli, to przypomnę o czymś jeszcze. Pierwszym w historii kina filmem STEREO (i w dodatku muzycznym) była „Fantazja” (1940). Z uwagi na wysokie koszty związane z obsługą nowej technologii tego typu produkcje czasowo zawieszono.
https://www.youtube.com/watch?v=It1v6pJAfuY
(30-07-2018, 21:04)Ethan napisał(a): Nie lubię Śpiewaka jazzbandu. Ciężko mi odnaleźć kontekst gdy historia i archaiczność mnie mierżą. Kiedyś mówiło się, że to pierwszy film dźwiękowy, potem ktoś to podważył, ale szczegółów nie pamiętam. W tym sensie to ważna pozycja.
Dzięki za tę uwagę.
W takich kwestiach zawsze będą spory. Przykładowo, z uwagi na daty premier, ale też momenty rozpoczęcia zdjęć, do tej pory trwają dyskusje o przyznanie palmy pierwszeństwa za światowy debiut anamorficzny. Bój toczą: "How to Marry a Millionaire" 1953 oraz „The Robe” 1953.
W przypadku „The Jazz singer” najprawdopodobniej chodzi o pierwsze w świecie poprawne synchronizowanie dialogów z obrazem. Wcześniej, np. w roku 1926 puszczano w kinach „Don Juana”, ale tylko z nagraną muzyką.
(30-07-2018, 22:20)Mierzwiak napisał(a): Daras, ale wiesz że jest coś takiego jak YouTube? Jeśli np. to cię nie zachęca (mój ulubiony kawałek z tego filmu)...
(...)
Spokojnie. Tak jak pisałem, decyzja zapadła. Namierzyłem w MM BD po dobrej cenie.
Ha, nie sądziłem, że Gieferg jest aż tak wrażliwy na kobiece wdzięki i odpadł już po 10 sekundach.
(31-07-2018, 13:35)wolfman napisał(a): Obejrzałem kiedyś Nędzników, tam mnie irytowało , że dialogi są śpiewane, to było męczące dla mych biednych uszu. Same piosenki w filmie były ok, ale zwykłe dialogi mogli zostawić w spokoju. La la land chociaż mam w kolekcji od dawna to jakoś nie potrafię za niego zabrać. Przeraża mnie
Wstyd przyznać. Na „Nędznikach” (2012) zacząłem przysypiać. Było późno. Zapisałem godzinę przerwania projekcji i czekam do następnej okazji...
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.