12-09-2021, 15:26
Dawno żaden film mnie nie zirytował jak Being There. Jeden z tytułów, których nie miałem okazji obejrzeć wcześniej ale od dawna są na liście. Ogólne pochwały, wysokie noty, Criterion etc... Tymczasem dostałem niestrawny, niezbyt klejący się miks absurdu z dramatem, z ekstremalnie irytującym głównym bohaterem, zresztą moim zdaniem tragicznie zagranym. Nie wiem jakim cudem Sellers dostał nominację do Oscara z tę rolę. Dla mnie to tragiczny miscasting. Ta historia ani mnie nie wzruszyła ani rozbawiła ani nie zaangażowałą emocjonalnie w jakikolwiek sposób. Poza poirytowaniem. Chyba nie o to chodziło. Nawet muzyka (jakaś bezsensowna rearanżacja utworów Satie, po co??) mnie drażniła. 4/10