Mefisto - oczywiście, że były to piękne czasy. Pamiętam jak minąłem w wypożyczalni kumpla, który ściskał pod pachą kilka kaset VHS i jakieś piwo, a zadowolony z siebie krzyknął do mnie: Co sobotę coś oglądam. Żyję jak Europejczyk!
I to było powiedziane serio.
Wolfman, masz rację z tymi kopiami. Zanim w wypożyczalniach zadomowiły się tak zwane Warnery trza było oglądać prawdziwy szajs. Mimo to cieszyłem się jak dziecko. Ileż to filmów można było zobaczyć spoza dystrybucji kinowej.
Misfit – zgoda, brakowało alternatywy. Dla mnie obecnie jakość obrazu jest bardzo ważna co wielokrotnie wykazałem w różnych forumowych dyskusjach. Natomiast rozmyślnie napisałem kilka zdań o znajomym, gdyż nie jest on Januszem, a jednak bardziej ceni sobie fabułę niż „rozdziałkę”. Czyli tacy ludzie są. I OK.
Napiszę Wam jeszcze coś. W drugiej połowie lat 80 – tych, gdy naprawdę nie było co oglądać, przy kinach powstały salki wideo. Tak, tak – ludzie stali w kolejkach po bilety by móc na „Rubinie” obejrzeć film z drugiego obiegu. Oczywiście były to piraty, lecz w tamtych czasach nikt się tym nie przejmował. Dodam jeszcze coś. W pewnym kinie ludzie zasiadali na normalnej widowni i wpatrywali się w umieszczony na scenie spory telewizor z tylną projekcją VHS. Szajba! Ciężko było rozpoznać twarze aktorów, a i tak każdy się cieszył, że może obejrzeć np. „Ucieczkę z Nowego Jorku” (1981) przed oficjalną polską premierą.
I to było powiedziane serio.
Wolfman, masz rację z tymi kopiami. Zanim w wypożyczalniach zadomowiły się tak zwane Warnery trza było oglądać prawdziwy szajs. Mimo to cieszyłem się jak dziecko. Ileż to filmów można było zobaczyć spoza dystrybucji kinowej.
Misfit – zgoda, brakowało alternatywy. Dla mnie obecnie jakość obrazu jest bardzo ważna co wielokrotnie wykazałem w różnych forumowych dyskusjach. Natomiast rozmyślnie napisałem kilka zdań o znajomym, gdyż nie jest on Januszem, a jednak bardziej ceni sobie fabułę niż „rozdziałkę”. Czyli tacy ludzie są. I OK.
Napiszę Wam jeszcze coś. W drugiej połowie lat 80 – tych, gdy naprawdę nie było co oglądać, przy kinach powstały salki wideo. Tak, tak – ludzie stali w kolejkach po bilety by móc na „Rubinie” obejrzeć film z drugiego obiegu. Oczywiście były to piraty, lecz w tamtych czasach nikt się tym nie przejmował. Dodam jeszcze coś. W pewnym kinie ludzie zasiadali na normalnej widowni i wpatrywali się w umieszczony na scenie spory telewizor z tylną projekcją VHS. Szajba! Ciężko było rozpoznać twarze aktorów, a i tak każdy się cieszył, że może obejrzeć np. „Ucieczkę z Nowego Jorku” (1981) przed oficjalną polską premierą.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.