20-03-2018, 15:14
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-03-2018, 15:17 przez Nie_zbieram_ale_lubie.
Powód edycji: ogonki
)
Ostatnią płytę DVD kupilem 10 lat temu.
Ostatni raz DVD obejrzałem 3 lata temu, kiedy znalazłem Underground Kusturicy, ktory szcześliwie uchował się razem z kilkoma innymi tytułami na strychu. Resztę DVD sprzedałem, albo rozdałem, pod koniec ubiegłej dekady.
Nie rozumiem osób, ktore stanowczo upierają się co do sensu korzystania z DVD, kiedy ich jakość nie zapewnia dostrzeżenia detali obrazu. Zwłaszcza w dobie skanów i wydań 4k/10 bit. Nie chcę pisać o generalnym pościgu za jak najlepszą jakością A/V, bo nie każdy odczuwa jej potrzebę, zwłaszcza w kwestii jakości dźwięku.
Rozumiem, kiedy ktoś pisze, że kinematografia obniża loty i obecne filmy nie mogą się równać z filmami wyprodukowanymi w zeszłym stuleciu. Nie pojmuje natomiast tego, że te same osoby jednocześnie nie pragną obejrzeć cenionych przez siebie filmów w wersjach odrestaurowanych, wydanych we właściwej kolorystyce, czy z dostateczną ilościa szczegółów, odzwierciedlających kunszt i kreatywność twórców. Nie chodzi mi bynajmniej o śledzenie tęczowych flar, czy tropienie innych zagadek, pozostawionych przez reżyserow lubujących się w easter eggach, czy krypto-przekazach, ale o szczegóły istotne dla samego filmu, które są niezauważalne na DVD, ani na małym ekranie.
Ostatni raz DVD obejrzałem 3 lata temu, kiedy znalazłem Underground Kusturicy, ktory szcześliwie uchował się razem z kilkoma innymi tytułami na strychu. Resztę DVD sprzedałem, albo rozdałem, pod koniec ubiegłej dekady.
Nie rozumiem osób, ktore stanowczo upierają się co do sensu korzystania z DVD, kiedy ich jakość nie zapewnia dostrzeżenia detali obrazu. Zwłaszcza w dobie skanów i wydań 4k/10 bit. Nie chcę pisać o generalnym pościgu za jak najlepszą jakością A/V, bo nie każdy odczuwa jej potrzebę, zwłaszcza w kwestii jakości dźwięku.
Rozumiem, kiedy ktoś pisze, że kinematografia obniża loty i obecne filmy nie mogą się równać z filmami wyprodukowanymi w zeszłym stuleciu. Nie pojmuje natomiast tego, że te same osoby jednocześnie nie pragną obejrzeć cenionych przez siebie filmów w wersjach odrestaurowanych, wydanych we właściwej kolorystyce, czy z dostateczną ilościa szczegółów, odzwierciedlających kunszt i kreatywność twórców. Nie chodzi mi bynajmniej o śledzenie tęczowych flar, czy tropienie innych zagadek, pozostawionych przez reżyserow lubujących się w easter eggach, czy krypto-przekazach, ale o szczegóły istotne dla samego filmu, które są niezauważalne na DVD, ani na małym ekranie.