14-04-2016, 09:03
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14-04-2016, 09:04 przez Kapitan_kusiak.)
Nie mogę się pozbyć wrażenia, że to co obejrzałem to wersja testowa a nie finalny film. Ktoś po prostu nie usiadł na spokojnie i nie przemyślał pewnych spraw albo myślało za dużo osób i za często zmieniało zdanie (tak jak np. w przypadku Prometeusza). BvS jest niestety słabszy od MoS, gdzie czułem jakąś sympatię/antypatię w stosunku do bohaterów/antagonistów, bo np. lepiej przedstawiono rozterki moralne Supermana.
W BvS Superman ssie z kilku powodów:
1) wszystkie pozytywne emocje związane z tą postacią wytworzone w MoS są negowane początkową fazą filmu, gdy widzimy efekty jego walki z Zodem oraz tym, że czasami w trakcie filmu zachowywał się jak nadęty bufon
2) cała koncepcja powodów niechęci do Batmana mnie totalnie nie przekonuje - odniosłem wrażenie, że wcale nie chodzi o łamanie prawa czy brutalne traktowanie przestępców ale o zwykłą zazdrość i zawiść ("noż kurna, powinienem mieć wyłączność na przebieranki w kostium i walkę z przestępczością")
3) z badassa z MoS została straszna piczka: dostaje łomot od Batmana, na tle Wonder Woman wygląda jak zwykły leszcz, z Doomsdayem (który swoją drogą za często walił laserkami a za mało się naparzał wręcz) nie dał jakiegoś niesamowitego popisu itd.
Ssie też trochę scenariusz, bo jest w nim sporo głupot i banałów. Najbardziej zawiódł mnie motyw z powodami przerwania walki Batka z Supermanem ("uratuj Marthę, moją matkę"; "wooow, nazywa się tak samo jak moja. Sorry ziom, żółwik. Może jakieś piwko potem?").. Żałuję też, że początkowa faza filmu (czyli cofnięcie się do wydarzeń z MoS) nie została opowiedziana z perspektywy kilku postaci (czyli Lexa Luthora czy Wonder Woman) a nie samego Bruce'a Wayne'a - przecież wystarczyłoby im nawet z pół minuty na ekranie by już zdecydowanie lepiej rozumieć motywy działania tych postaci w dalszej części filmu. Pogadanka na pogrzebie o konieczności stworzenia Ligi Sprawiedliwości też jest miałka i banalna. No i zabrakło jeszcze jednej ważnej rzeczy - zapowiedzi, że do Ligi Sprawiedliwości dołączy też w przyszłości Hal Jordan - Green Lantern.
Tyle o minusach. Plusem są na pewno sceny walk, początek filmu, dobrze zagrany Batman (choć nie uważam, że Affleck był aż tak kapitalny by piać nad nim z zachwytu - moim zdaniem był po prostu dobry), motywy snów (szczególnie ten z odwiedzeniem grobu rodziców), Lois Lane jest nieco bardziej zadziorna, fajny Alfred w wykonaniu Jeremy Ironsa i ogółem niezłe postacie drugoplanowe.
Poza tym, wbrew temu co mogłoby wynikać z pierwszej części mojej wypowiedzi, ten film oglądało mi się całkiem nieźle. Dam więc tak z 6-6,5/10.
W BvS Superman ssie z kilku powodów:
1) wszystkie pozytywne emocje związane z tą postacią wytworzone w MoS są negowane początkową fazą filmu, gdy widzimy efekty jego walki z Zodem oraz tym, że czasami w trakcie filmu zachowywał się jak nadęty bufon
2) cała koncepcja powodów niechęci do Batmana mnie totalnie nie przekonuje - odniosłem wrażenie, że wcale nie chodzi o łamanie prawa czy brutalne traktowanie przestępców ale o zwykłą zazdrość i zawiść ("noż kurna, powinienem mieć wyłączność na przebieranki w kostium i walkę z przestępczością")
3) z badassa z MoS została straszna piczka: dostaje łomot od Batmana, na tle Wonder Woman wygląda jak zwykły leszcz, z Doomsdayem (który swoją drogą za często walił laserkami a za mało się naparzał wręcz) nie dał jakiegoś niesamowitego popisu itd.
Ssie też trochę scenariusz, bo jest w nim sporo głupot i banałów. Najbardziej zawiódł mnie motyw z powodami przerwania walki Batka z Supermanem ("uratuj Marthę, moją matkę"; "wooow, nazywa się tak samo jak moja. Sorry ziom, żółwik. Może jakieś piwko potem?").. Żałuję też, że początkowa faza filmu (czyli cofnięcie się do wydarzeń z MoS) nie została opowiedziana z perspektywy kilku postaci (czyli Lexa Luthora czy Wonder Woman) a nie samego Bruce'a Wayne'a - przecież wystarczyłoby im nawet z pół minuty na ekranie by już zdecydowanie lepiej rozumieć motywy działania tych postaci w dalszej części filmu. Pogadanka na pogrzebie o konieczności stworzenia Ligi Sprawiedliwości też jest miałka i banalna. No i zabrakło jeszcze jednej ważnej rzeczy - zapowiedzi, że do Ligi Sprawiedliwości dołączy też w przyszłości Hal Jordan - Green Lantern.
Tyle o minusach. Plusem są na pewno sceny walk, początek filmu, dobrze zagrany Batman (choć nie uważam, że Affleck był aż tak kapitalny by piać nad nim z zachwytu - moim zdaniem był po prostu dobry), motywy snów (szczególnie ten z odwiedzeniem grobu rodziców), Lois Lane jest nieco bardziej zadziorna, fajny Alfred w wykonaniu Jeremy Ironsa i ogółem niezłe postacie drugoplanowe.
Poza tym, wbrew temu co mogłoby wynikać z pierwszej części mojej wypowiedzi, ten film oglądało mi się całkiem nieźle. Dam więc tak z 6-6,5/10.
A mówiłem sobie, że blu-raye będę rzadziej kupował bo droższe ... wot durak
