Moje trzy grosze o BvS:
W zeszły weekend zobaczyłem najnowsze dzieło Zacka Snydera w kinach, i moje wrażenia są stosunkowo mieszane (bardziej ukierunkowane w kierunku negatywnych). Głównie co bije mnie po oczach to fakt, że mamy do czynienia z mnóstwem koncepcji na film zlepionymi w jedno. Działa to tak, jakby film był robiony przez parę osób nie mających ze sobą kontaktu podczas produkcji, ale muszącymi oddać wspólne dzieło na określony deadline. Mamy więc sporo części układanki - dobry (albo nawet bardzo dobry) film o Batmanie, mocno średni o Supermanie, nudnawy i mało sensowny o Justice League, parę mało znaczących wstawek pomiędzy, oraz finał będący mokrym snem dla fanów Zmutowanych Żółwi Ninja. Było też mnóstwo ładnych, wręcz wyjętych z kart komiksu motywów i scen, ale niekoniecznie działających w filmie kinowym. Czy taka mieszanka działa? Dla mnie nie. Dodatkowo sporo rzeczy w filmie nie miało sensu dla ludzi "zielonych" w temacie DC Comics (a w zasadzie tej konkretnej linii fabularnej), a to może też odpychać potencjalnych widzów.
Jeśli chodzi o soundtrack - o wiele łatwiej się go słucha jako samej muzyki per se już w domu, w filmie praktycznie nigdzie ona nie pasuje. Motyw WW idealnie pasowałby do kolejnej części Mad Maxa, ale tutaj zamiast wbić w kinowy fotel jedynie przyprawił mnie o uśmiech - do już mało strawnego finału, dodał tylko kolejny niezbyt pasujący element. Motyw Lexa Luthora jakoś bardzo mnie nie zniesmaczył, ale był używany tak często że po pewnym czasie stał się wręcz komiczny i wkurzający. Reszta utworów była nawet OK, ale niczym się nie wyróżniała i nie budowała praktycznie żadnego nastroju.
Wizualnie całkiem przyjemnie, aktorsko też (Affleck oraz Gadot na duży plus, cała reszta po prostu poprawnie) ale do filmu (w tej wersji) już raczej nigdy nie wrócę. Man of Steel oglądało mi się lepiej, bo tam miałem przynajmniej wrażenie że oglądam (lepszy bądź gorszy), ale wciąż kompletny i mający jakiś sens film. Całkiem możliwe że dam jeszcze szansę director's cut BvS, ale i tak wątpię żeby podreperował on moje zdanie o tym filmie.
4/10.
A motyw imienia "Martha", który przerwał walkę Batmana z Supermanem, był chyba rzeczą która sprawiła że straciłem jakąkolwiek wiarę w ten film.
W zeszły weekend zobaczyłem najnowsze dzieło Zacka Snydera w kinach, i moje wrażenia są stosunkowo mieszane (bardziej ukierunkowane w kierunku negatywnych). Głównie co bije mnie po oczach to fakt, że mamy do czynienia z mnóstwem koncepcji na film zlepionymi w jedno. Działa to tak, jakby film był robiony przez parę osób nie mających ze sobą kontaktu podczas produkcji, ale muszącymi oddać wspólne dzieło na określony deadline. Mamy więc sporo części układanki - dobry (albo nawet bardzo dobry) film o Batmanie, mocno średni o Supermanie, nudnawy i mało sensowny o Justice League, parę mało znaczących wstawek pomiędzy, oraz finał będący mokrym snem dla fanów Zmutowanych Żółwi Ninja. Było też mnóstwo ładnych, wręcz wyjętych z kart komiksu motywów i scen, ale niekoniecznie działających w filmie kinowym. Czy taka mieszanka działa? Dla mnie nie. Dodatkowo sporo rzeczy w filmie nie miało sensu dla ludzi "zielonych" w temacie DC Comics (a w zasadzie tej konkretnej linii fabularnej), a to może też odpychać potencjalnych widzów.
Jeśli chodzi o soundtrack - o wiele łatwiej się go słucha jako samej muzyki per se już w domu, w filmie praktycznie nigdzie ona nie pasuje. Motyw WW idealnie pasowałby do kolejnej części Mad Maxa, ale tutaj zamiast wbić w kinowy fotel jedynie przyprawił mnie o uśmiech - do już mało strawnego finału, dodał tylko kolejny niezbyt pasujący element. Motyw Lexa Luthora jakoś bardzo mnie nie zniesmaczył, ale był używany tak często że po pewnym czasie stał się wręcz komiczny i wkurzający. Reszta utworów była nawet OK, ale niczym się nie wyróżniała i nie budowała praktycznie żadnego nastroju.
Wizualnie całkiem przyjemnie, aktorsko też (Affleck oraz Gadot na duży plus, cała reszta po prostu poprawnie) ale do filmu (w tej wersji) już raczej nigdy nie wrócę. Man of Steel oglądało mi się lepiej, bo tam miałem przynajmniej wrażenie że oglądam (lepszy bądź gorszy), ale wciąż kompletny i mający jakiś sens film. Całkiem możliwe że dam jeszcze szansę director's cut BvS, ale i tak wątpię żeby podreperował on moje zdanie o tym filmie.
4/10.
A motyw imienia "Martha", który przerwał walkę Batmana z Supermanem, był chyba rzeczą która sprawiła że straciłem jakąkolwiek wiarę w ten film.
