30-10-2018, 09:16
Koreańczycy z Północy nie mogą jeść, żyć i myśleć samodzielnie. Oni nie mają wolności, jakiejkolwiek przyszłości. Ich egzystencja, w tym jednym wielkim obozie wysiedleńczym, indoktrynowanym, jakby otoczonym nieprzeniknionym murem z grubymi zasiekami drutu kolczastego, miejscu, nie ma sensu. Ciężko jest dyskutować o losie takich ludzi, bez względu na to, jaki film dokumentalny by się obejrzało; każdy z nich jest równie wstrząsający, lecz doświadczenie takiej sytuacji, jaką mają na co dzień ci skruszeni Koreańczy, na własnej skórze, dałoby najlepszy efekt, tj. solidną, konkretną opinię. Po obejrzeniu "Kimjongilii" z 2009r., ciężkiego, abstrakcyjnie przytłaczającego filmu dokumentalnego, tak, jak jeden z głównych bohaterów - uciekinier z Korei Północnej - refleksyjnie zapytał sam siebie, kierując to do każdego słuchającego go człowieka, tak i ja muszę zadać sobie to samo pytanie: ,,Jeśli ktoś, kto stworzył ten kraj nie jest przestępcą, to kim jest? Diabłem?"
Trudno jest ocenić powyższy rodzaju filmu dokumentalnego, jego treść i przesłanie. Lecz jeśli miałbym ująć go w przyjętej od 1 do 10 stopni skali ocenie, to "Kimjongilię" oceniłbym na: 9/10.
Trudno jest ocenić powyższy rodzaju filmu dokumentalnego, jego treść i przesłanie. Lecz jeśli miałbym ująć go w przyjętej od 1 do 10 stopni skali ocenie, to "Kimjongilię" oceniłbym na: 9/10.
