Ujdzie 
Ja zasadniczo nie mam za bardzo guilty pleasure per se, bo nie uznaję pojęć film zły/dobry. Jak mi się podoba to jest dobry i kij z sileniem się na obiektywność oceny. Nie miewam żadnych "wyrzutów sumienia", że coś mi się podoba, a nie powinno. Jak obejrzę coś z klasyki i mi się nie spodoba, to też nie będę mówił, że to "bardzo dobry film, tylko mi nie podszedł" - nie podoba mi się, czyli dla mnie jest kiepski/zły/słaby/nieinteresujący. End of story.
Ale z filmów, które powszechnie są uważane za złe, a ja je mimo to lubię i jakoś tam pasowałyby do tego tematu, wymieniłbym w pierwszej kolejności:
- Super Mario Bros - biorąc pod uwagę materiał źródłowy (LOL), to jest wręcz cud, co im się udało na tym zbudować. Co prawda końcówka trochę marna i przekombinowana, ale przez zdecydowaną większość każdego seansu dobrze się bawię.
- Street Fighter - bo Raul Julia w roli Bisona najzwyczajniej w świecie wymiata:
- Showdown in Little Tokyo - kultowe teksty i Dolph Lundgren zapieprzający po ulicy w kimonie i z samurajskim mieczem w garści (i jeszcze walczy z Shang Tsungiem), what's not to like?
- Ninja III: Domination - zasadniczo badziewie, ale pierwsze 15 minut jest tak absurdalnie fajowe, że tylko dla nich
sprowadziłem blu-ray z USA.
Z "rozpierduchy Emmericha" lubię tylko i wyłącznie Godzillę.

Ja zasadniczo nie mam za bardzo guilty pleasure per se, bo nie uznaję pojęć film zły/dobry. Jak mi się podoba to jest dobry i kij z sileniem się na obiektywność oceny. Nie miewam żadnych "wyrzutów sumienia", że coś mi się podoba, a nie powinno. Jak obejrzę coś z klasyki i mi się nie spodoba, to też nie będę mówił, że to "bardzo dobry film, tylko mi nie podszedł" - nie podoba mi się, czyli dla mnie jest kiepski/zły/słaby/nieinteresujący. End of story.
Ale z filmów, które powszechnie są uważane za złe, a ja je mimo to lubię i jakoś tam pasowałyby do tego tematu, wymieniłbym w pierwszej kolejności:
- Super Mario Bros - biorąc pod uwagę materiał źródłowy (LOL), to jest wręcz cud, co im się udało na tym zbudować. Co prawda końcówka trochę marna i przekombinowana, ale przez zdecydowaną większość każdego seansu dobrze się bawię.
- Street Fighter - bo Raul Julia w roli Bisona najzwyczajniej w świecie wymiata:
- Showdown in Little Tokyo - kultowe teksty i Dolph Lundgren zapieprzający po ulicy w kimonie i z samurajskim mieczem w garści (i jeszcze walczy z Shang Tsungiem), what's not to like?
- Ninja III: Domination - zasadniczo badziewie, ale pierwsze 15 minut jest tak absurdalnie fajowe, że tylko dla nich
sprowadziłem blu-ray z USA.
Cytat:"2012" Lubię rozpierduchę Emmericha (poza Godzillą)
Z "rozpierduchy Emmericha" lubię tylko i wyłącznie Godzillę.
