(29-04-2025, 20:12)HAL 9000 napisał(a): Co do lądowej to nigdy się nie zastanawiałem, ale tak na szybko, to chyba będzie Geonosis na pierwszym miejscu, na drugim Scarif, a na trzecim Hoth.Finał na Geonosis jest super, ale odkąd ktoś zwrócił mi uwagę, że strategią obu armii jest frontalny atak na siebie i strzelanie, to jednak wolę Scarif i Hoth

Za mną powtórkowy seans Nowej nadziei w wersji Special Edition 1997 (skan taśmy 35mm) poprzedzony 10-minutowym dokumentem z kasety VHS (lektor: Tomasz Knapik) i z napisami z tym samym tłumaczeniem, co na kasecie - czyli najbliżej tego, jak poznałem trylogię w dzieciństwie

![[Obrazek: star-wars-film-still-1977-print-1.jpg]](https://cdn20.pamono.com/p/g/1/7/1767124_iohfkx9cvc/star-wars-film-still-1977-print-1.jpg)
To może być kontrowersyjna opinia - zdaję sobie sprawę, że to kamień milowy w historii kina, niemniej - dla mnie to od zawsze najsłabsza część oryginalnej trylogii! A gdyby nie oczojebne blue screeny, dokrętki i wątek miłosny między Anakinem i Padmé, może i najsłabszy z epizodów I-VI
Postaciami, klimatem i humorem wygrywa z Mrocznym widmem, ale wizualnie (22 lata starszy, 10x tańszy), sekcją na Tatooine (pościg ścigaczy robi robotę), finałową bitwą i walką na miecze świetlne wygrywa pierwszy prequel, i to powrót do niego okazał się dla mnie bardziej udany. Oryginalne Gwiezdne wojny to film, w którym dopiero uczono się kręcenia tego typu kina, pod względem efektów specjalnych najbardziej się zestarzał (a przypominam, że i tak oglądałem wersję poprawioną przy pomocy CGI) i czasami czuć, że film ratowany był na stole montażowym. No i tak, jak perypetie bohaterów na Tatooine w Powrocie Jedi, czy w Mrocznym widmie mnie wciągają, tak ponad trzy kwadranse spędzone na pustyni w Nowej nadziei od zawsze potrafiły mnie znudzić (akcja rozkręca się dopiero przy pierwszym wejściu w nadświetlną i rozwaleniu Alderaan). Także film ma ode mnie wielki szacunek i sentyment, uwielbiam wszystko na/przy Gwieździe śmierci, Vadera, Tarkina, muzykę Williamsa, a pojedynek Obi-Wana z Vaderem wciąż wypada dla mnie lepiej od kilku późniejszych (np. Windu & patałachy vs. Palpatine), ale odkąd pamiętam wolałem obie kontynuacje, a po latach ogląda mi się go gorzej również od kilku innych klasyków z tamtych czasów (np. od pierwszych trzech przygód Indiana Jonesa).PS Na mój odbiór filmu wpływ mógł mieć seans z żoną. Gdy oglądaliśmy SW na jesieni 2015 (przed seansem na TFA) przy ANH zasnęła w środku na dobre 30 minut, a wczoraj też walczyła przez ponad połowę, aby wytrzymać do końca
No nie leży jej ta część, najwyżej ceni Rogue One.
