Krótko rzecz ujmując - dupy nie urywa.
Może tak - klimat starej trylogii jest odczuwalny i jest to fajne, ale tylko do czasu gdy się okazuje, że mamy nie tylko jej klimat, ale i fabułę. Zrobienie z antagonisty syna Hana to manewr na poziomie Spectre. Wnuk Vadera, co? Zdaje się, że w tej rodzinie co drugie pokolenie musi być jakieś zryte. Zastanawiam się też po kim Kylo odziedziczył swoją facjatę, chyba po listonoszu. Budowanie trzeciej gwiazdy śmierci (tak, wiem, dobrze by było, gdyby to była Gwiazda śmierci, bla bla bla), zaowocowało siarczystym facepalmem, podobnie jak Impe... znaczy najwyższy dowódca Snoke.
Dobra, początek był niezły, z klimatem, robot fajny, troje bohaterów też w porządku. Aż do pojawienia się Hana oglądało się naprawdę nieźle, a potem jeszcze przez jakiś czas było ok, z tym, że jakoś tak w okolicach przybycia do spelunki pośród lasów zacząłem spoglądać na zegarek i przysypiać. I jakiś czas to trwało, a odtwarzanie kolejnych i kolejnych i kolejnych i kolejnych motywów z Nowej Nadziei nie poprawiało sytuacji. Ocknąłem się chyba dopiero w scenie śmierci Hana, z jako takim zainteresowaniem obejrzałem finałową bitwę i na dobre się wczułem w momencie jak dziewucha przejęła Sokoła. Ostatnia scena na plus, mam nadzieję, że następnym razem bardziej się postarają.
Byłoby na standardowym dla SW poziomie, ale za przerażającą wręcz wtórność fabularną ucinam jeden punkcik co nam daje...
6/10
Może tak - klimat starej trylogii jest odczuwalny i jest to fajne, ale tylko do czasu gdy się okazuje, że mamy nie tylko jej klimat, ale i fabułę. Zrobienie z antagonisty syna Hana to manewr na poziomie Spectre. Wnuk Vadera, co? Zdaje się, że w tej rodzinie co drugie pokolenie musi być jakieś zryte. Zastanawiam się też po kim Kylo odziedziczył swoją facjatę, chyba po listonoszu. Budowanie trzeciej gwiazdy śmierci (tak, wiem, dobrze by było, gdyby to była Gwiazda śmierci, bla bla bla), zaowocowało siarczystym facepalmem, podobnie jak Impe... znaczy najwyższy dowódca Snoke.
Dobra, początek był niezły, z klimatem, robot fajny, troje bohaterów też w porządku. Aż do pojawienia się Hana oglądało się naprawdę nieźle, a potem jeszcze przez jakiś czas było ok, z tym, że jakoś tak w okolicach przybycia do spelunki pośród lasów zacząłem spoglądać na zegarek i przysypiać. I jakiś czas to trwało, a odtwarzanie kolejnych i kolejnych i kolejnych i kolejnych motywów z Nowej Nadziei nie poprawiało sytuacji. Ocknąłem się chyba dopiero w scenie śmierci Hana, z jako takim zainteresowaniem obejrzałem finałową bitwę i na dobre się wczułem w momencie jak dziewucha przejęła Sokoła. Ostatnia scena na plus, mam nadzieję, że następnym razem bardziej się postarają.
Byłoby na standardowym dla SW poziomie, ale za przerażającą wręcz wtórność fabularną ucinam jeden punkcik co nam daje...
6/10
