26-01-2023, 23:40
(23-01-2023, 23:42)HAL 9000 napisał(a): (...)
Starałem się pisać prosto i barwnie, żeby nie zanudzać, jeżeli mimo wszystko, ktoś nie zrozumiał dlaczego STAR WARS różniło się od innych filmów, nie wiedział jaki wpływ na przemysł filmowy, popkulturę czy nawet politykę, miały te filmy, to wystarczyło zapytać.
(...)
(20-01-2023, 14:24)Daras napisał(a): Dla mnie „Gwiezdne wojny” to epizody: IV (1977), V (1980) i VI (1983). Chodziło się do kina, oj chodziło.
(...)
Źródło drugiego cytatu:
https://forum.filmozercy.com/watek-djgromo-kolekcja-4k-seriale?page=23
Moje dyskusje z kolegą Halem 9000 zawsze trzymały określony poziom. Zatem kilka słów od Darasa.
Jak już wspomniałem nie jestem miłośnikiem „Gwiezdnych Wojen” (1977). Niemniej przywołam kilka wspomnień z okresu polskiej premiery serii.
1. Wychodzące na ulice kolejki do kinowych kas widziałem dwa razy w życiu - podczas pierwszych seansów „Gwiezdnych wojen” oraz „Wejścia smoka” (1973). Filmy obejrzałem w jednym z najnowocześniejszych krajowych cinema przystosowanym do projekcji z taśm 70 mm i emisji dźwięku przestrzennego.
Z pewnością było to interesujące doświadczenie dla osób obsługujących kina oraz nie lada dla nich wyzwanie.
2. Nie mam wątpliwości, że początek dyskutowanej tu serii stanowił dla części widzów przyczynek do wieloletnich zainteresowań tematyką science fiction.
3. Zakładam, iż gros krajowych twórców „Gwiezdne wojny” mogły zainspirować do eksploracji wrodzonych talentów (tudzież „talentów”). Przykładem niech będą obrazy „Wojna światów” (1981) czy „O – bi, o – ba” (1985). Idąc na seanse żywiłem nadzieję ujrzenia choćby namiastki efektów specjalnych z filmów Lucasa.

4. Już dawno skorelowałem wpływ „Gwiezdnych wojen” z poczynaniem naszych naukowców. Przykładowo – profesorowie pracujący nad sztuczną inteligencją często wymieniają imię robota np. z „Odysei kosmicznej 2000” (1968). Wiem o tym, gdyż miałem okazję do dyskusji ad vocem.
5. Z całą pewnością amerykańska produkcja wpłynęła na umysły młodych Polaków. Nasze dzieciaki walczyły na „świetlne miecze” definiując po jakiej stronie „mocy” stoją. To kształtowało osobowość, w tym moralność.
Oczywiście mógłbym pisać i pisać. Jednak pod wpływem (nielicznych) sugestii forumowiczów pracuję nad zwięzłością. Nie każdy lubi długawe teksty, co w czasach operowania skrótami – często kompletnie dla mnie nieakceptowalnymi – próbuję zrozumieć.
Na marginesie. Osobiście uwielbiam rozwlekłe teksty (np. ceglaste książki) oraz dyskusje w świecie realnym do rana. Powtórzę – do rana.

„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.