02-11-2016, 14:42
Tytuł: Kroniki portowe
Tytuł oryginalny: The Shipping News
Gatunek: Obyczajowy (wg filmwebu to dramat obyczajowy, ale dramat to wg mnie nie jest)
Reżyseria: Lasse Hallström
Scenariusz: Robert Nelson Jacobs, Ronald Bass
Muzyka: Jerry Goldsmith , Christopher Young
Kraj/Rok produkcji: USA/2001
Czas: 111 minut
Nie miałem pojęcia, że żyje sobie taka pisarka jak Annie Prouloux. O tym że istnieje książka pod tytułem Kroniki portowe nie wiedziałem tym bardziej I o jednym i o drugim dowiedziałem się czytając opis na opakowaniu z płytką z filmem pod ww. tytułem, opartym na prozie pani Prouloux.
Poznajcie Quoyle'a (Kevin Spacey). To człowiek, którego życie nie oszczędzało, ojciec dawał mu na każdym kroku do zrozumienia że jest nikim i do niczego nie dojdzie. Nudna praca w drukarni tylko pogłębia marazm i brak chęci do życia. Jednak oto pojawia się nadzieja na zmiany. Quoyle poznaje piękną Petal (Cate Blanchett), w której zakochuje się zabój; wkrótce biorą ślub, pojawia się córeczka Bunny i...wszystko jest super? No nie. Żonka lubi imprezować, ma mnóstwo kochanków, których sprowadza do domu nie bacząc na męża, który wszystko jej wybacza. Petal chce rozwodu, zaś Quoyle nie chce o tym myśleć. Jednak pewnego dnia Petal z nowym przyjacielem trochę zbyt szaleją na drodze i kończy się to tragicznie. Śmierć żony, mimo tego że była złą żoną, załamuje naszego bohatera.
Los jednak czasem i w takich sytuacjach lubi się uśmiechnąć, nawet do życiowych nieudaczników i pechowców. Oto pojawia się z wizytą siostra ojca Quoyle'a, ciotka Agnis (Judi Dench). Proponuje mu wyjazd w rodzinne strony, do małej rybackiej mieściny, gdzieś w Nowej Fundlandii. Nie mając i tak nic do stracenia Quoyle wyrusza z córką i ciotką do nowego miejsca. Miejsca, które zmieni jego życie.
Teraz tak naprawdę Quoyle zacznie żyć. Pozna przyjaciół, znajdzie nową pracę jako dziennikarz w miejscowej gazecie i choć z początku wyda mu się to zajęciem trudnym i nie dla niego, ostatecznie przyniesie mu ona satysfakcję i to w pewnym sensie wokół pracy Quoyle'a będą toczyć się wydarzenia filmu. Będzie musiał uporać się z przeszłością ? swoją i swojego rodu, mieszkając w mrocznym, starym domu z równie dziwną i niewesołą przeszłością. Ów dom jest niczym wciąż prześladująca Quoyle'a przeszłość i wyrzut sumienia jego rodziny o niezbyt chwalebnej przeszłości z którą trzeba się będzie uporać.
Film toczy się dosyć powolnym tempem, jak to bywa w filmach obyczajowych, nie oznacza to jednak że jest nudny. Ciekawa fabuła, dobra muzyka, śliczne zdjęcia Nowej Fundlandii i wspaniała gra aktorska sprawiają że Kroniki portowe stały się jednym z najciekawszych i najbardziej klimatycznych filmów jakie widziałem w ostatnim czasie.
Tytuł oryginalny: The Shipping News
Gatunek: Obyczajowy (wg filmwebu to dramat obyczajowy, ale dramat to wg mnie nie jest)
Reżyseria: Lasse Hallström
Scenariusz: Robert Nelson Jacobs, Ronald Bass
Muzyka: Jerry Goldsmith , Christopher Young
Kraj/Rok produkcji: USA/2001
Czas: 111 minut
Nie miałem pojęcia, że żyje sobie taka pisarka jak Annie Prouloux. O tym że istnieje książka pod tytułem Kroniki portowe nie wiedziałem tym bardziej I o jednym i o drugim dowiedziałem się czytając opis na opakowaniu z płytką z filmem pod ww. tytułem, opartym na prozie pani Prouloux.
Poznajcie Quoyle'a (Kevin Spacey). To człowiek, którego życie nie oszczędzało, ojciec dawał mu na każdym kroku do zrozumienia że jest nikim i do niczego nie dojdzie. Nudna praca w drukarni tylko pogłębia marazm i brak chęci do życia. Jednak oto pojawia się nadzieja na zmiany. Quoyle poznaje piękną Petal (Cate Blanchett), w której zakochuje się zabój; wkrótce biorą ślub, pojawia się córeczka Bunny i...wszystko jest super? No nie. Żonka lubi imprezować, ma mnóstwo kochanków, których sprowadza do domu nie bacząc na męża, który wszystko jej wybacza. Petal chce rozwodu, zaś Quoyle nie chce o tym myśleć. Jednak pewnego dnia Petal z nowym przyjacielem trochę zbyt szaleją na drodze i kończy się to tragicznie. Śmierć żony, mimo tego że była złą żoną, załamuje naszego bohatera.
Los jednak czasem i w takich sytuacjach lubi się uśmiechnąć, nawet do życiowych nieudaczników i pechowców. Oto pojawia się z wizytą siostra ojca Quoyle'a, ciotka Agnis (Judi Dench). Proponuje mu wyjazd w rodzinne strony, do małej rybackiej mieściny, gdzieś w Nowej Fundlandii. Nie mając i tak nic do stracenia Quoyle wyrusza z córką i ciotką do nowego miejsca. Miejsca, które zmieni jego życie.
Teraz tak naprawdę Quoyle zacznie żyć. Pozna przyjaciół, znajdzie nową pracę jako dziennikarz w miejscowej gazecie i choć z początku wyda mu się to zajęciem trudnym i nie dla niego, ostatecznie przyniesie mu ona satysfakcję i to w pewnym sensie wokół pracy Quoyle'a będą toczyć się wydarzenia filmu. Będzie musiał uporać się z przeszłością ? swoją i swojego rodu, mieszkając w mrocznym, starym domu z równie dziwną i niewesołą przeszłością. Ów dom jest niczym wciąż prześladująca Quoyle'a przeszłość i wyrzut sumienia jego rodziny o niezbyt chwalebnej przeszłości z którą trzeba się będzie uporać.
Film toczy się dosyć powolnym tempem, jak to bywa w filmach obyczajowych, nie oznacza to jednak że jest nudny. Ciekawa fabuła, dobra muzyka, śliczne zdjęcia Nowej Fundlandii i wspaniała gra aktorska sprawiają że Kroniki portowe stały się jednym z najciekawszych i najbardziej klimatycznych filmów jakie widziałem w ostatnim czasie.