10-05-2017, 03:21
Ten kawałek do Miasta 44 powinien być zakazany :-D Brzmi jak przyjazna radiu pioseneczka z taśmy produkcyjnej... nie kupuję tego i wolę zostać przy matelurgicznych, ciężkich i po prostu klimatycznych pomrukach Wołynia. Tego Rap-kawałka już nawet nie mogłem przesłuchać więc odpuszczam mu ;-)
Gief bądź spokojny, szanuję twój gust więc nie musisz czuć się atakowany. W moim odczuci Wołyń osiąga swój artystyczny cel i robi to z klasą. Chaos i to czego w nim nie doceniasz właśnie sprawia, że jest ponad średnią i pozostaje świeżym doznaniem filmowym (dla porównania Miasto to taki kotlecik z trzeciego odgrzewania). A gdy opowiada się o chaosie w sposób chaotyczny to osiąga się podwyższony poziom imersji u widza (co nie musi być komfortowe). Mało kiedy forma i treść zlewają się tak ładnie i uzupełniają wzajemnie. Mało też kiedy film traktuje widza jako osobę myślącą i uważną, a Wołyń swoimi zabiegami formalnymi jasno to pokazuje (brak dat czy opisów, twarde przeskoki czasowe, nierozpoznawalnie zlewające się z główną fabułą sceny symboliczne i mała porcja naświetlania "ważnych" elementów scen... co powoduje, że film wręcz wymusza nożem uwagę widza) Jest to obraz do łuskania i analizy, a przy okazji bardzo zrozumiały i jasny. Kino o jakie warto powalczyć.
Wołyń nie jest szczytem kina artystycznego. Nie traktuję go jako kino jakoś szczególnie ambitne. Nie wymaga w końcu ode mnie jakiejś mocno podwyższonej pracy umysłu, ale by w głównym nurcie kina zrobić film tak autorski i po prostu z jajami, który fabularnie odda wszystkim cześć sprawiedliwości i grzechów to już osiągnięcie. Wołyń właściwie z automatu może przejść do topu polskiego kina wojennego i to nie tylko za kilkaset ton gruzu i ładne eksplozje. By oddać jednak w pełni sprawiedliwość Miastu 44... zrobię sobie jeszcze jeden seans przed jednoznacznym posłaniem go w czeluść średniactwa ;-)
Gief bądź spokojny, szanuję twój gust więc nie musisz czuć się atakowany. W moim odczuci Wołyń osiąga swój artystyczny cel i robi to z klasą. Chaos i to czego w nim nie doceniasz właśnie sprawia, że jest ponad średnią i pozostaje świeżym doznaniem filmowym (dla porównania Miasto to taki kotlecik z trzeciego odgrzewania). A gdy opowiada się o chaosie w sposób chaotyczny to osiąga się podwyższony poziom imersji u widza (co nie musi być komfortowe). Mało kiedy forma i treść zlewają się tak ładnie i uzupełniają wzajemnie. Mało też kiedy film traktuje widza jako osobę myślącą i uważną, a Wołyń swoimi zabiegami formalnymi jasno to pokazuje (brak dat czy opisów, twarde przeskoki czasowe, nierozpoznawalnie zlewające się z główną fabułą sceny symboliczne i mała porcja naświetlania "ważnych" elementów scen... co powoduje, że film wręcz wymusza nożem uwagę widza) Jest to obraz do łuskania i analizy, a przy okazji bardzo zrozumiały i jasny. Kino o jakie warto powalczyć.
Wołyń nie jest szczytem kina artystycznego. Nie traktuję go jako kino jakoś szczególnie ambitne. Nie wymaga w końcu ode mnie jakiejś mocno podwyższonej pracy umysłu, ale by w głównym nurcie kina zrobić film tak autorski i po prostu z jajami, który fabularnie odda wszystkim cześć sprawiedliwości i grzechów to już osiągnięcie. Wołyń właściwie z automatu może przejść do topu polskiego kina wojennego i to nie tylko za kilkaset ton gruzu i ładne eksplozje. By oddać jednak w pełni sprawiedliwość Miastu 44... zrobię sobie jeszcze jeden seans przed jednoznacznym posłaniem go w czeluść średniactwa ;-)
