02-12-2015, 07:45
Myślę, że to by było po prostu "between the words". Oryginalny tytuł gorzej mi pasuje, ponieważ odnosi się bardziej do różnic kulturowych, a ten element filmu uważam akurat za tło, a nie główny motyw tego obrazu. Dodam jeszcze, że po raz kolejny skrzywdzono film wrzucając go do gatunku: komedia. Powinno być: obyczajowy. Kropka. No ale łatwiej sprzedać towar, dając śmiesznego pana w kapciach na plakat (na dodatek znanego z rozśmieszania) i dopisać "komedia". Oczywiście nie uważam, że ten film jest smutny, wręcz przeciwnie, jest momentami prześmieszny, tylko nie jest to humor typu: "biegnie, biegnie... bęc!". Dlatego statystyczny Kowalski wybierając się na tą "komedię" do kina wychodził rozczarowany. Ileż razy to słyszałem, że ten film jest nudny i nic się w nim nie dzieje. "Między słowami" to dla mnie swego typu afirmacja życia i buddyjskie podejście do nieuchronności wydarzeń zarazem. Jest jak jest, nie będzie inaczej, żyjemy dalej, a potem umrzemy. Smile. Swoiste "Jak osiągnąć nirwanę i zen w niecałe 2 godziny". ;]
Do you like our owl?
