25-08-2020, 08:43
@Ethan
Fajnie, że odniosłeś się do wszystkiego co napisałem odniosłeś. Dzięki.
The Strokes i Libertines to akurat dobre przykłady tego, że gdy sukces przychodzi zbyt szybko, muzycy są jeszcze bardzo młodzi, a rock-and-rollowy styl życia (ze szczególnym uwzględnieniem wszelkich łatwo dostępnych dla młodych "gwiazd" używek) kusi i staje się ważniejszy od rozwijania dopiero co rozpoczętej kariery, to po pierwszej płycie jest już tylko gorzej. Ja dla mnie to dopiero trzecia, czwarta płyta pokazują na ile na prawdę stać rockowy zespół. Wiele kapel nawet do tego nie dotrwało. Dlatego szacunek należy się wspomnianym wcześniej Arctic Monkeys, bo im się udało. Nie stracili swojego stylu, chociaż to co grali na początku:
jest inne od tego co grają ostatnio:
Skoro wspomniałeś o The Rapture, to warto nadmienić też o Yeah Yeah Yeahs, chociaż ja tej stylistyki kompletnie nie czułem.
Na koniec, wspomnę jeszcze o jednej formacji, która nagrała trzy płyty, ale każda z nich co najmniej dobra. Ot, nie mieli chyba szczęścia do producentów i wytwórni. Jak dla mnie wielka szkoda, bo kwartet The Music - a o nim mowa - grał na prawdę fajnie. Nie było to odkrywcze, ale po prostu przyzwoite granie do którego chętnie wracam. Dla porządku, podam tytuły wszystkich albumów, bo nazwa zespół jest tak dobrana, że wyszukanie czegokolwiek z ich repertuaru w sklepach internetowych jest dość trudne.
Fajnie, że odniosłeś się do wszystkiego co napisałem odniosłeś. Dzięki.
(10-08-2020, 20:03)Ethan napisał(a): Warto przy okazji wspomnieć o tym co Sebas delikatnie naszkicował, czyli o brytyjskiej muzyce (naokoło radiogłowej) okresu po-madchesterskiego:No to dla porządku dodajmy jeszcze:
- Muse - nie każdy akceptował wokal Matta Bellamy i jego styl gry na gitarze, ale myślę, że swoje powiedzieli. Warto wspomnieć, że mieli dużo udanych teledysków. To też pracowało na ich popularność. Zaczynali w sumie w czasach, gdzie w stricte muzycznych stacjach TV zdarzało się usłyszeć dobrą muzykę i zobaczyć ciekawy klip, w przeciwieństwie do czasów obecnych, gdzie podstawę programu stanowią "kardaszianki" i historie miłosne dla nastolatek.
- Coldplay - hmm, przynajmniej ciekawie zaczęli. Na tym bym zakończył.
The Strokes i Libertines to akurat dobre przykłady tego, że gdy sukces przychodzi zbyt szybko, muzycy są jeszcze bardzo młodzi, a rock-and-rollowy styl życia (ze szczególnym uwzględnieniem wszelkich łatwo dostępnych dla młodych "gwiazd" używek) kusi i staje się ważniejszy od rozwijania dopiero co rozpoczętej kariery, to po pierwszej płycie jest już tylko gorzej. Ja dla mnie to dopiero trzecia, czwarta płyta pokazują na ile na prawdę stać rockowy zespół. Wiele kapel nawet do tego nie dotrwało. Dlatego szacunek należy się wspomnianym wcześniej Arctic Monkeys, bo im się udało. Nie stracili swojego stylu, chociaż to co grali na początku:
jest inne od tego co grają ostatnio:
(23-08-2020, 00:47)Ethan napisał(a): Ot po prostu solidne, nieusypiające granie do auta.Ale czy to coś złego? Nie każdy album musi być kamieniem milowym na miarę "The Dark Side of the Moon". Ile było zespołów które nagrałby dwa, trzy albumy które można by nazwać przełomowymi, wybitnymi? Poza tym, w samochodzie też trzeba czegoś słuchać, a nie wszystkiego się da.
Skoro wspomniałeś o The Rapture, to warto nadmienić też o Yeah Yeah Yeahs, chociaż ja tej stylistyki kompletnie nie czułem.
Na koniec, wspomnę jeszcze o jednej formacji, która nagrała trzy płyty, ale każda z nich co najmniej dobra. Ot, nie mieli chyba szczęścia do producentów i wytwórni. Jak dla mnie wielka szkoda, bo kwartet The Music - a o nim mowa - grał na prawdę fajnie. Nie było to odkrywcze, ale po prostu przyzwoite granie do którego chętnie wracam. Dla porządku, podam tytuły wszystkich albumów, bo nazwa zespół jest tak dobrana, że wyszukanie czegokolwiek z ich repertuaru w sklepach internetowych jest dość trudne.
- The Music
- Welcome to the North
- Strength in Numbers
niespotykanie spokojny człowiek