Mała aktualizacja sprzętowa.
Po ponad dwóch latach zabawy w "konstruowanie" kolumn aktywnych, wreszcie pojawiły się w salonie finalne egzemplarze. Zaczęliśmy z Kolegą od samodzielnie wykonanego (z surowego MDFu) prototypu. Głośniki od Seasa, wzmacniacze hypexa PSC2.400 (już nie produkowane). Potem były pomiary, poprawki, pomiary, poprawki, itd... W końcu zagrało. Finalne wymiary obudowy, położenie głośników musiały oczywiście ulec istotnym zmianom. Wzmacniacze oczywiście też, bo producent zrezygnował z technologii uCD na rzecz nowej, lepszej, również autorskiej "Ncore". Ostatecznie głośniki Seasa napędzane są przez model hypex FusionAmp FA502 (opcja max).
Jak widać na załączonym obrazku są to kolumny aktywne. Nie potrzebują zewnętrznego wzmacniacza. Każda kolumna ma swój własny, dwukanałowy, pracujący w klasie D, czyli każdy głośnik ma swoją końcówkę mocy. Sprawność energetyczna klasy D jest dużo lepsza niż, wciąż tradycyjnej dla sprzętu hi-fi, klasy AB. Można więc zamknąć to w obudowie kolumn, bez obawy, że będzie się przegrzewać.
Wzmacniacz ma ponadto wbudowany przetwornik analog-cyfra, cyfra-analog i rozbudowany procesor DSP. Wszystko po to, żeby wyeliminować tradycyjną zwrotnicę analogową zbudowana z cewek, rezystorów i kondensatorów, która znajduje się w niemal każdych kolumnach pasywnych. Jak to działa? Otóż, do wzmacniacza dostarczamy sygnał cyfrowy optycznie (toslink) bądź elektrycznie (S/PDIF lub AES). Ten jest następnie przetwarzany tak, aby na końcówkę mocy trafiała już odfiltrowana dla danego głośnika część pasma. Filtr projektujemy samodzielnie, za pomocą oprogramowania producenta. To zabrało najwięcej czasu, bo każdą iterację projektu trzeba pomierzyć mikrofonem, porównać wyniki pomiarów z teoretycznymi charakterystykami filtrów wyliczonymi przez program, no i posłuchać. Nie zawsze dobre wyniki na pomiarach oznaczają dobry dźwięk. Oczywiście, w tak zwanym "międzyczasie" trzeba sporo poczytać o samej teorii (i praktyce) konstruowania kolumn. Wszystko to po to, żeby powiązać konkretne wyniki pomiarowe ze zmianami wprowadzonymi w charakterystykach filtrów, ale i w wytłumieniu komór w kolumnach, czy zmianami wymiarach wewnętrznych, czy zewnętrznych.
Na zdjęciu widać też wejścia analogowe audio - można bowiem dostarczyć sygnał analogowo, ale wtedy mamy dodatkową konwersję A/C. Gdy używamy tylko wejścia cyfrowe, to wtedy jeden ze wzmacniaczy ustawiany jest jako "master", a drugi jako "slave". Ten pierwszy przekazuje sygnał cyfrowy audio do drugiego z pomocą interfejsu S/PDIF (lub AES), jak również steruje jego głośnością.
Do wzmacniacza można dokupić pilota.
Obudowy wymagały w sumie dwóch iteracji zmian, więc można powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia. Docelowe obudowy zamówione zostały u stolarza specjalizującego się obudowach do kolumn. Materiał to "sklejka" z MDF i HDF. Na to (w moim egzemplarzu) nałożona jest okleina modyfikowana, czy jak kto woli fornir modyfikowany. No i oczywiście lakier.
Po ponad dwóch latach zabawy w "konstruowanie" kolumn aktywnych, wreszcie pojawiły się w salonie finalne egzemplarze. Zaczęliśmy z Kolegą od samodzielnie wykonanego (z surowego MDFu) prototypu. Głośniki od Seasa, wzmacniacze hypexa PSC2.400 (już nie produkowane). Potem były pomiary, poprawki, pomiary, poprawki, itd... W końcu zagrało. Finalne wymiary obudowy, położenie głośników musiały oczywiście ulec istotnym zmianom. Wzmacniacze oczywiście też, bo producent zrezygnował z technologii uCD na rzecz nowej, lepszej, również autorskiej "Ncore". Ostatecznie głośniki Seasa napędzane są przez model hypex FusionAmp FA502 (opcja max).
Jak widać na załączonym obrazku są to kolumny aktywne. Nie potrzebują zewnętrznego wzmacniacza. Każda kolumna ma swój własny, dwukanałowy, pracujący w klasie D, czyli każdy głośnik ma swoją końcówkę mocy. Sprawność energetyczna klasy D jest dużo lepsza niż, wciąż tradycyjnej dla sprzętu hi-fi, klasy AB. Można więc zamknąć to w obudowie kolumn, bez obawy, że będzie się przegrzewać.
Wzmacniacz ma ponadto wbudowany przetwornik analog-cyfra, cyfra-analog i rozbudowany procesor DSP. Wszystko po to, żeby wyeliminować tradycyjną zwrotnicę analogową zbudowana z cewek, rezystorów i kondensatorów, która znajduje się w niemal każdych kolumnach pasywnych. Jak to działa? Otóż, do wzmacniacza dostarczamy sygnał cyfrowy optycznie (toslink) bądź elektrycznie (S/PDIF lub AES). Ten jest następnie przetwarzany tak, aby na końcówkę mocy trafiała już odfiltrowana dla danego głośnika część pasma. Filtr projektujemy samodzielnie, za pomocą oprogramowania producenta. To zabrało najwięcej czasu, bo każdą iterację projektu trzeba pomierzyć mikrofonem, porównać wyniki pomiarów z teoretycznymi charakterystykami filtrów wyliczonymi przez program, no i posłuchać. Nie zawsze dobre wyniki na pomiarach oznaczają dobry dźwięk. Oczywiście, w tak zwanym "międzyczasie" trzeba sporo poczytać o samej teorii (i praktyce) konstruowania kolumn. Wszystko to po to, żeby powiązać konkretne wyniki pomiarowe ze zmianami wprowadzonymi w charakterystykach filtrów, ale i w wytłumieniu komór w kolumnach, czy zmianami wymiarach wewnętrznych, czy zewnętrznych.
Na zdjęciu widać też wejścia analogowe audio - można bowiem dostarczyć sygnał analogowo, ale wtedy mamy dodatkową konwersję A/C. Gdy używamy tylko wejścia cyfrowe, to wtedy jeden ze wzmacniaczy ustawiany jest jako "master", a drugi jako "slave". Ten pierwszy przekazuje sygnał cyfrowy audio do drugiego z pomocą interfejsu S/PDIF (lub AES), jak również steruje jego głośnością.
Do wzmacniacza można dokupić pilota.
Obudowy wymagały w sumie dwóch iteracji zmian, więc można powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia. Docelowe obudowy zamówione zostały u stolarza specjalizującego się obudowach do kolumn. Materiał to "sklejka" z MDF i HDF. Na to (w moim egzemplarzu) nałożona jest okleina modyfikowana, czy jak kto woli fornir modyfikowany. No i oczywiście lakier.
niespotykanie spokojny człowiek