29-09-2021, 20:45
Kolejne omówienie z mojej strony, pierwotnie opublikowane w wątku o oglądaniu filmów z kolekcji, ale ze względu na długość i potencjalną dyskusję przenoszę je do osobnego wątku.
Tym razem obejrzana przeze mnie pozycja z mojej kolekcji jest trochę mało charakterystyczna dla tej kolekcji i dla moich zwyczajów, ale warto wspomnieć. Otóż generalnie oglądam bardzo mało seriali, szczególnie takich z trochę większą liczbą sezonów. Jakoś trudno mi rozplanować takie rozbudowane oglądanie i często po kilku-kilkunastu odcinkach się zatrzymuję, zacząwszy realizować jakieś inne plany filmowe - nawet jeśli te kilka-kilkanaście odcinków mi się podobało. Tym razem jednak było nieco inaczej i postanowiłem obejrzeć kultowy sitcom z lat 90. pt. Seinfeld (czy też, jak ktoś w Polsce zadecydował, Kroniki Seinfelda). W tym celu już jakiś czas temu nabyłem dość tanio używany komplet DVD z tym serialem, ale jakiś rok czekał on na lepszy czas. W końcu w sierpniu 2020, w ramach odskoczni od przeglądu filmów Kurosawy, zabrałem się za niego i teraz, po nieco ponad roku zrównoważonego, niebinge'owego oglądania udało mi się skończyć.
Nie wiem za bardzo, jak bez banałów przedstawić ten serial, bo wydaje się, że każdy, kto interesuje się sitcomami, jeśli Seinfelda nie widział, to przynajmniej go kojarzy i wie mniej więcej o co chodzi. Dlatego może ograniczę się do moich odczuć, które zapewne zarysują charakterystyczne cechy serialu również dla tych mniej zorientowanych. Trzy pierwsze sezony to bardzo ciekawa eksploracja tego rodzaju humoru, z którego Seinfeld zasłynął, tzn. takiego dotyczącego małych, codziennych spraw, małych absurdów i ludzkich dziwactw, elementów naszej rzeczywistości i rządzących nią prawidłowości i zasad, które na co dzień akceptujemy, ale gdy się im przyjrzeć, nagle stają się dziwaczne. Właśnie na te sprawy zwracają nam uwagę bohaterowie serialu, przede wszystkim Jerry i George, którzy rozmawiają, jedzą, spotykają się, umawiają się z kobietami i jednocześnie próbują rozgryźć tę tkankę naszego życia - a to wszystko w dość urokliwej scenerii Nowego Jorku wczesnych lat 90. Rozumiem, że może być trudno wejść w atmosferę tego serialu, gdyż z początku nie jest on tak zabawny, jakby można było się spodziewać. Ale nie zrozumcie mnie źle - po prostu nie jest to humor, od którego można się pokładać ze śmiechu, lecz humor bardziej subtelny i w sumie dość inteligentny, nie uciekający się do tanich sztuczek (choć postać Kramera zapewnia pewną dozę humoru bardziej absurdalnego i ocierającego się czasem o slapstick - ale w dobrym stylu!). Zresztą z czasem również i ten aspekt się rozkręca i już w trzecim sezonie udaje się połączyć prześmiewanie codziennych absurdów z bardzo zabawnymi, ale jednocześnie ugruntowanymi w codzienności sytuacjami i zbiegami okoliczności. Dlatego nie warto się poddawać po dwóch (dość krótkich zresztą) sezonach - być może jednak trzeba przyjąć w ich wypadku nieco inną strategię odbiorczą niż w wypadku innych sitcomów.
W czasie emisji czwartego sezonu Seinfeld zaczął zyskiwać coraz większą popularność i to właśnie ten sezon jest dla wielu ulubionym. Przyznam jednak, że mnie aż tak bardzo nie przypadł do gustu. Dlaczego? Wydaje mi się, że z powodu rezygnacji do pewnego stopnia z ugruntowania w codzienności, które czyniło Seinfelda czymś wyjątkowym. W tym sezonie Jerry i George próbują stworzyć własny sitcom, co jest dość ciekawym pomysłem, ale oddala nas nieco od tej sfery codziennych zwykłych spraw. Na dodatek twórcy dość chętnie sypali autotematycznymi żartami, co oczywiście krytycy uwielbiają, ale w moim odczuciu trochę z tym przedobrzyli. Dodajmy do tego kilka wątków, które są dziwaczne i jak gdyby przyklejone do przedstawianej rzeczywistości. Trzeba jednak przyznać, że nadal niemal wszystkie odcinki trzymają dość wysoki poziom i są zabawne; byłem mimo wszystko nieco zawiedziony.
Od razu dodaję jednak, że być może za drugim oglądem (a na pewno on nastąpi) inaczej odbiorę ten sezon. Wydaje mi się, że w piątym i szóstym sezonie znów udało się twórcom osiągnąć pewną równowagę - między humorem i sytuacjami zakorzenionymi w codzienności i zwracającymi uwagę na owe małe absurdy - a humorem opartym na większych, często bardzo wielkich absurdach, nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności itp. Wszystko to pozostaje w ramach prawdopodobieństwa (albo chociaż na jego skraju), a jednocześnie jest, mówiąc wprost, bardzo zabawne. Dlatego też te dwa sezony są moimi ulubionymi w serialu.
Jednak od tego momentu znów następuje proces powolnego odbiegania od tego zakorzenienia w powszedniości, które tak mi przypadło do gustu. Sezon siódmy pozostaje bardzo zabawny i ma dużo świetnych odcinków. Jednak trudno nie zauważyć, że wiele z przedstawionych sytuacji jest już na samym skraju prawdopodobieństwa albo wręcz przekracza tę granicę, a co za tym idzie powoli tracimy to poczucie, z braku lepszego określenia, zwykłości świata przedstawionego. Jednak z łatwością jesteśmy w stanie wybaczyć to odstępstwo z uwagi na fakt, że niemal każdy odcinek jest śmieszny i świetnie napisany. W sezonie ósmym opisany powyżej proces postępuje, a niektóre odcinki ocierają się wręcz o sitcomową samoświadomość. Jednocześnie nie wszystkie stoją na tak wysokim poziomie, jak te z sezonów 5-7, więc również i moja ocena tego sezonu musi być nieco niższa. No i ostatni sezon, dziewiąty - zasadniczo podobny do ósmego, ma parę naprawdę fajnych odcinków, z których można się nieźle pośmiać, ale z tego zakorzenienia w codzienności już niewiele zostało. Zamiast tego mamy sporo bardziej standardowego humoru, który szczerze mówiąc trochę irytuje i nie śmieszy za bardzo, gdy jest się przyzwyczajonym do nieco bardziej wyrafinowanego humoru z wcześniejszych lat. Nie wszystkie odcinki są też tak ciekawie napisane, zaś bohaterowie zdążyli się właściwie zamienić w swoje karykatury - szczególnie George, którego postać zawsze balansowała na cienkiej linii między normalnością a nienormalnością i przez to była szczególnie udana. Nadal jest to niezły sezon, który można z pewną przyjemnością obejrzeć, ale mając w pamięci wcześniejsze byłem nieco zawiedziony. Po prostu gdzieś zapodziała się ta Seinfeldowska osobność i oryginalność.
A propos postaci, które stanowią przecież bardzo mocny atut serialu - często mówi się o nich jako o psycho/socjopatach, pozbawionych ludzkich odruchów, kalkulujących tylko własne korzyści. Taki wizerunek zawdzięczają one zapewne ostatnim dwóm sezonom, które były bardzo popularne, mocno zapisały się w pamięci widzów i które faktycznie w podobny sposób charakteryzowały niekiedy bohaterów. Jednak patrząc na całość serialu trudno mi się zgodzić z taką diagnozą - w moim odczuciu te cechy bohaterów - dziwactwa i równie osobliwe, co głęboko zakorzenione idiosynkrazje, skłonność do kalkulacji, dbałość przede wszystkim o własny interes, przywiązanie uwagi do powierzchownych aspektów codziennych obyczajów, zaś ignorowanie ich sedna - to wszystko stanowi odzwierciedlenie naszych własnych wad i przyzwyczajeń. Zostały one jedynie "podkręcone" dla komediowego efektu - ale obawiam się, że każdy z nas ma w sobie taki socjopatyczny pierwiastek i śmiejemy się z bohaterów Seinfelda dlatego, że rozpoznajemy ten pierwiastek u nich i u siebie. Jest jakaś ambiwalencja w tym serialu - z jednej strony jest w nim jakieś krytyczne ostrze wymierzone w tych liberalnych, konsumpcjonistycznych wiecznych singli, z drugiej strony - mimo wszystko ich życie jawi się jako dość atrakcyjne i pociągające; przeważnie udaje im się wykaraskać z jakichkolwiek kłopotów, nie mają poważnych kłopotów z pieniędzmi, nie mają problemu z częstymi zmianami partnerów, itd. To ciekawy aspekt tego serialu, o którym warto pomyśleć.
Oto moja recenzja. Jestem ciekaw, czy ktoś z Filmożerców miał również okazję obejrzeć Seinfelda. A tych, którzy nie widzieli, a interesują się sitcomami, serdecznie zachęcam do obejrzenia. Zestawy DVD (ja mam każdy sezon osobno - słyszałem, że w zbiorczym boksie jest coś nie tak z opakowaniami na płyty) są warte polecenia, mają obraz całkiem dobrej jakości i dużo dodatków. Oczywiście lepsze byłoby wydanie na BD, ale jakoś chyba nie zanosi się na nic takiego. Natomiast z tego co słyszałem, za chwilę (pierwszego października) serial ten ma pojawić się na Netfliksie, również polskim. Niestety będzie to zapewne kastrat z 4:3 do 16:9. Rozumiem, że może w sitcomie kompozycja kadru nie jest najistotniejsza ale to nowe kadrowanie jednak dosyć razi. Na DVD mam OAR. Oczywiście te płyty nie mają polskiej wersji językowej... ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy tłumaczenie byłoby równie zabawne, co oryginalny tekst. Oczywiście zawsze w tłumaczeniu coś tam się traci, ale w tym wypadku mam szczególne wątpliwości. Niemniej Filmożercom posługującym się językiem angielskim mogę serial polecić z czystym sumieniem - a pozostałych też zachęcam do spróbowania.
Tym razem obejrzana przeze mnie pozycja z mojej kolekcji jest trochę mało charakterystyczna dla tej kolekcji i dla moich zwyczajów, ale warto wspomnieć. Otóż generalnie oglądam bardzo mało seriali, szczególnie takich z trochę większą liczbą sezonów. Jakoś trudno mi rozplanować takie rozbudowane oglądanie i często po kilku-kilkunastu odcinkach się zatrzymuję, zacząwszy realizować jakieś inne plany filmowe - nawet jeśli te kilka-kilkanaście odcinków mi się podobało. Tym razem jednak było nieco inaczej i postanowiłem obejrzeć kultowy sitcom z lat 90. pt. Seinfeld (czy też, jak ktoś w Polsce zadecydował, Kroniki Seinfelda). W tym celu już jakiś czas temu nabyłem dość tanio używany komplet DVD z tym serialem, ale jakiś rok czekał on na lepszy czas. W końcu w sierpniu 2020, w ramach odskoczni od przeglądu filmów Kurosawy, zabrałem się za niego i teraz, po nieco ponad roku zrównoważonego, niebinge'owego oglądania udało mi się skończyć.
Nie wiem za bardzo, jak bez banałów przedstawić ten serial, bo wydaje się, że każdy, kto interesuje się sitcomami, jeśli Seinfelda nie widział, to przynajmniej go kojarzy i wie mniej więcej o co chodzi. Dlatego może ograniczę się do moich odczuć, które zapewne zarysują charakterystyczne cechy serialu również dla tych mniej zorientowanych. Trzy pierwsze sezony to bardzo ciekawa eksploracja tego rodzaju humoru, z którego Seinfeld zasłynął, tzn. takiego dotyczącego małych, codziennych spraw, małych absurdów i ludzkich dziwactw, elementów naszej rzeczywistości i rządzących nią prawidłowości i zasad, które na co dzień akceptujemy, ale gdy się im przyjrzeć, nagle stają się dziwaczne. Właśnie na te sprawy zwracają nam uwagę bohaterowie serialu, przede wszystkim Jerry i George, którzy rozmawiają, jedzą, spotykają się, umawiają się z kobietami i jednocześnie próbują rozgryźć tę tkankę naszego życia - a to wszystko w dość urokliwej scenerii Nowego Jorku wczesnych lat 90. Rozumiem, że może być trudno wejść w atmosferę tego serialu, gdyż z początku nie jest on tak zabawny, jakby można było się spodziewać. Ale nie zrozumcie mnie źle - po prostu nie jest to humor, od którego można się pokładać ze śmiechu, lecz humor bardziej subtelny i w sumie dość inteligentny, nie uciekający się do tanich sztuczek (choć postać Kramera zapewnia pewną dozę humoru bardziej absurdalnego i ocierającego się czasem o slapstick - ale w dobrym stylu!). Zresztą z czasem również i ten aspekt się rozkręca i już w trzecim sezonie udaje się połączyć prześmiewanie codziennych absurdów z bardzo zabawnymi, ale jednocześnie ugruntowanymi w codzienności sytuacjami i zbiegami okoliczności. Dlatego nie warto się poddawać po dwóch (dość krótkich zresztą) sezonach - być może jednak trzeba przyjąć w ich wypadku nieco inną strategię odbiorczą niż w wypadku innych sitcomów.
W czasie emisji czwartego sezonu Seinfeld zaczął zyskiwać coraz większą popularność i to właśnie ten sezon jest dla wielu ulubionym. Przyznam jednak, że mnie aż tak bardzo nie przypadł do gustu. Dlaczego? Wydaje mi się, że z powodu rezygnacji do pewnego stopnia z ugruntowania w codzienności, które czyniło Seinfelda czymś wyjątkowym. W tym sezonie Jerry i George próbują stworzyć własny sitcom, co jest dość ciekawym pomysłem, ale oddala nas nieco od tej sfery codziennych zwykłych spraw. Na dodatek twórcy dość chętnie sypali autotematycznymi żartami, co oczywiście krytycy uwielbiają, ale w moim odczuciu trochę z tym przedobrzyli. Dodajmy do tego kilka wątków, które są dziwaczne i jak gdyby przyklejone do przedstawianej rzeczywistości. Trzeba jednak przyznać, że nadal niemal wszystkie odcinki trzymają dość wysoki poziom i są zabawne; byłem mimo wszystko nieco zawiedziony.
Od razu dodaję jednak, że być może za drugim oglądem (a na pewno on nastąpi) inaczej odbiorę ten sezon. Wydaje mi się, że w piątym i szóstym sezonie znów udało się twórcom osiągnąć pewną równowagę - między humorem i sytuacjami zakorzenionymi w codzienności i zwracającymi uwagę na owe małe absurdy - a humorem opartym na większych, często bardzo wielkich absurdach, nieprawdopodobnych zbiegach okoliczności itp. Wszystko to pozostaje w ramach prawdopodobieństwa (albo chociaż na jego skraju), a jednocześnie jest, mówiąc wprost, bardzo zabawne. Dlatego też te dwa sezony są moimi ulubionymi w serialu.
Jednak od tego momentu znów następuje proces powolnego odbiegania od tego zakorzenienia w powszedniości, które tak mi przypadło do gustu. Sezon siódmy pozostaje bardzo zabawny i ma dużo świetnych odcinków. Jednak trudno nie zauważyć, że wiele z przedstawionych sytuacji jest już na samym skraju prawdopodobieństwa albo wręcz przekracza tę granicę, a co za tym idzie powoli tracimy to poczucie, z braku lepszego określenia, zwykłości świata przedstawionego. Jednak z łatwością jesteśmy w stanie wybaczyć to odstępstwo z uwagi na fakt, że niemal każdy odcinek jest śmieszny i świetnie napisany. W sezonie ósmym opisany powyżej proces postępuje, a niektóre odcinki ocierają się wręcz o sitcomową samoświadomość. Jednocześnie nie wszystkie stoją na tak wysokim poziomie, jak te z sezonów 5-7, więc również i moja ocena tego sezonu musi być nieco niższa. No i ostatni sezon, dziewiąty - zasadniczo podobny do ósmego, ma parę naprawdę fajnych odcinków, z których można się nieźle pośmiać, ale z tego zakorzenienia w codzienności już niewiele zostało. Zamiast tego mamy sporo bardziej standardowego humoru, który szczerze mówiąc trochę irytuje i nie śmieszy za bardzo, gdy jest się przyzwyczajonym do nieco bardziej wyrafinowanego humoru z wcześniejszych lat. Nie wszystkie odcinki są też tak ciekawie napisane, zaś bohaterowie zdążyli się właściwie zamienić w swoje karykatury - szczególnie George, którego postać zawsze balansowała na cienkiej linii między normalnością a nienormalnością i przez to była szczególnie udana. Nadal jest to niezły sezon, który można z pewną przyjemnością obejrzeć, ale mając w pamięci wcześniejsze byłem nieco zawiedziony. Po prostu gdzieś zapodziała się ta Seinfeldowska osobność i oryginalność.
A propos postaci, które stanowią przecież bardzo mocny atut serialu - często mówi się o nich jako o psycho/socjopatach, pozbawionych ludzkich odruchów, kalkulujących tylko własne korzyści. Taki wizerunek zawdzięczają one zapewne ostatnim dwóm sezonom, które były bardzo popularne, mocno zapisały się w pamięci widzów i które faktycznie w podobny sposób charakteryzowały niekiedy bohaterów. Jednak patrząc na całość serialu trudno mi się zgodzić z taką diagnozą - w moim odczuciu te cechy bohaterów - dziwactwa i równie osobliwe, co głęboko zakorzenione idiosynkrazje, skłonność do kalkulacji, dbałość przede wszystkim o własny interes, przywiązanie uwagi do powierzchownych aspektów codziennych obyczajów, zaś ignorowanie ich sedna - to wszystko stanowi odzwierciedlenie naszych własnych wad i przyzwyczajeń. Zostały one jedynie "podkręcone" dla komediowego efektu - ale obawiam się, że każdy z nas ma w sobie taki socjopatyczny pierwiastek i śmiejemy się z bohaterów Seinfelda dlatego, że rozpoznajemy ten pierwiastek u nich i u siebie. Jest jakaś ambiwalencja w tym serialu - z jednej strony jest w nim jakieś krytyczne ostrze wymierzone w tych liberalnych, konsumpcjonistycznych wiecznych singli, z drugiej strony - mimo wszystko ich życie jawi się jako dość atrakcyjne i pociągające; przeważnie udaje im się wykaraskać z jakichkolwiek kłopotów, nie mają poważnych kłopotów z pieniędzmi, nie mają problemu z częstymi zmianami partnerów, itd. To ciekawy aspekt tego serialu, o którym warto pomyśleć.
Oto moja recenzja. Jestem ciekaw, czy ktoś z Filmożerców miał również okazję obejrzeć Seinfelda. A tych, którzy nie widzieli, a interesują się sitcomami, serdecznie zachęcam do obejrzenia. Zestawy DVD (ja mam każdy sezon osobno - słyszałem, że w zbiorczym boksie jest coś nie tak z opakowaniami na płyty) są warte polecenia, mają obraz całkiem dobrej jakości i dużo dodatków. Oczywiście lepsze byłoby wydanie na BD, ale jakoś chyba nie zanosi się na nic takiego. Natomiast z tego co słyszałem, za chwilę (pierwszego października) serial ten ma pojawić się na Netfliksie, również polskim. Niestety będzie to zapewne kastrat z 4:3 do 16:9. Rozumiem, że może w sitcomie kompozycja kadru nie jest najistotniejsza ale to nowe kadrowanie jednak dosyć razi. Na DVD mam OAR. Oczywiście te płyty nie mają polskiej wersji językowej... ale szczerze mówiąc, nie wiem, czy tłumaczenie byłoby równie zabawne, co oryginalny tekst. Oczywiście zawsze w tłumaczeniu coś tam się traci, ale w tym wypadku mam szczególne wątpliwości. Niemniej Filmożercom posługującym się językiem angielskim mogę serial polecić z czystym sumieniem - a pozostałych też zachęcam do spróbowania.