Trudno mi jest cokolwiek napisać, bo po takim spektaklu mój organizm po tylu przeciążeniach w epickim finale nadal nastawia błędnik na prawidłową pozycję... Jednak duo Jerry'ego Bruckheimera producenta jedynki, znakomitego inżyniera jeśli chodzi o budowanie perfekcyjnego blockbustera i mistrza reżyserii jeśli chodzi o piękność looku, disajnu filmu Kosinskiego było receptą na idealny produkt. Ten film będzie hitem naszych czasów. Wszystko tu zagrało, wprowadzenie nowego pokolenia z perspektywy starego instruktora i mistrza TOP GUN, jest tutaj poprowadzone nienachalnie i subtelnie, łączy oba filmy ( no może migawki z jedynki były zbędne, ale rozumiem że podyktowane to było nie wiedzą osób które jej nie widzieli). Te skromne interakcje i chemia między pilotami daje radosnego banana na twarzy a finał przez to wszystko wgniata w kokpit, tak bo finale jesteśmy pilotami migów przechylając swoje ciała podczas każdego zwrotu, uniku rakiety i wystrzału flar. To widać i czuć że aktorzy naprawdę lecą tymi maszynami a wszystko jest tutaj objaśnione w luźny nienachalny sposób. Same akcje w powietrzu to najlepiej sfilmowane sekwencje przy udziale tych maszyn i nie wiem czy takie coś kiedykolwiek da się przebić. Jedynka to przy tym filmie szkoła latania dla początkujących. Na plus zgrabne wplecenie w fabułę postaci Icemana, kiedy te w końcu się spotykają sam zapłakałem. Widać że Tom Cruise i Val to starzy przyjaciele w świece Top Gun i poza nim, bardzo sentymentalna i ciepła scena zakończona fajnym humorystycznym prztyczkiem. Nie no ten film to idealny blockbuster z duszą, miłością do postaci oryginału a przede wszystkim majstersztyk powietrznych Dogfightów, które na stałe zapiszą się w historii kina jako niebywałe osiągnięcie raczej nie do przebicia.
<< 10/10
Top Gun: Maverick (2022)
|
29-05-2022, 08:39
Cóż więcej mogę dodać, klaskałem cały seans. O ile nie macie własnej salki w mieszkaniu, kilkunastu głośników i 120-calowego ekranu jak Mefisto, koniecznie wybierzcie się do kina! Przed wyjściem do IMAXa w piątek wziąłem prysznic, ale film to taka dawka adrenaliny (podobny level do Mission: Impossible: Fallout), że po powrocie musiałem wziąć jeszcze jeden, tak mocno się spociłem. Sceny lotów, efekty specjalne, zdjęcia, obsada, humor - bez zarzutu. To doskonały film rozrywkowy na lato, który przynajmniej w USA powinien zarobić wszystkie pieniądze świata. WW84 i inne gnioty mogą udawać, że toczą się w latach 80-tych, akcja Mavericka ma miejsce w czasach obecnych, ale tu 80s po prostu czuć! Czołówka, napisy końcowe, soundtrack - kilkukrotnie zaszkliły mi się oczy z zachwytu. Pierwszej części już prawie nie pamiętam, ale wiem że nie ma co ich porównywać.
Podbijam powyższe zachwyty. Nie wierzyłem w ten film. Zwiastun byl dla mnie "meh", zero hype'u. Ale odświeżyłem część 1 w UHD i mimo dużych ilości sera, nadal byl fun, więc stwierdziłem, że wybiorę się na dwójkę. I to był strzał w dziesiątkę! tl:dr: ten film jest dla Top Gun tym, czym Fury Road dla Mad Maxa. P!3rd0£€ karierę w IT i zostaje pilotem myśliwca REWELACYJNE SCENY AKCJI! Czuć i widać, że na CGI decydowano się jako support służący za retusz w większości scen a nie główne narzędzie twórcze oraz w kilku scenach, których nie dałoby się nakręcić tradycyjnymi metodami. Montaż, tempo, rytm, to wszystko jest tutaj idealnie skomponowane. Od pierwszych scen do ostatnich mimo, że pomiędzy nimi jest dużo dialogów film trzyma non stop w napięciu. Ostatnio tak spięty siedziałem w kinie na Fury Road. Scenariusz jest imho nieco lepszy niz części pierwszej. Jest bardziej spójny, lepiej nakreślono motywacje bohaterów. Relacje miedzy bohaterami także mocno in plus, a wątek Icemana... miałem gula w gardle i oczy mi zaszkliły. Zrobione z wyczuciem, klasą, ale zarazem bez zadęcia i z humorem. Respekt! Jen Connelly idealnie się wpasowała, podobnie jak Miles Teller. Widać w tym filmie dosłownie w każdej scenie, że zostal on zrobiony z pasji a nie chłodnej kalkulacji, ile może wyciągnąć w box office. Jak sam Tom jest dla mnie dziwnym typem (scientologia), tak muszę przyznać, że pasje do kina akcji ma jak nikt inny obecnie w tym biznesie i jest ostatnim przedstawicielem kina akcji z jajami. Jak on zejdzie ze sceny, to zw swiecie blockbusterów zostanie tylko smutek i cyfrowe kolorowanki marvela. 9/10 i biorę do kolekcji
Kino domowe
LG OLED 65 C9 Marantz SR 5015 Klipsch R-620F, R-51M, R-52C, R-41SA SVS SB-1000 Panasonic DP-UB820 Samsung BD-C5500 Aktualna kolekcja UHD / BD / DVD
29-05-2022, 16:54
(29-05-2022, 08:39)Juby napisał(a): Cóż więcej mogę dodać, klaskałem cały seansPoważnie, przeszkadzałeś oglądać film cały seans?!
29-05-2022, 18:16
Uszami klaskał
* Oppo 105D, Panasonic UB824/424, Apple TV 4K
* Panasonic S-VHS NV-HS960, Pioneer DVR-560 Oppo 10X / 20X - Automatyczne zarządzanie napisami do płyt
29-05-2022, 23:17
Ja poszedłem na film ze względu na reżysera, mam nadzieję że Top Gun odniesie sukces i będzie więcej kręcił już takich typowych SF. W każdym razie nie zawiodłem się, ode mnie solidne 7/10 - wizualnie i dźwiękowo jest zabawa.
♥ J. S. BACH: 1126 CD ♥
02-06-2022, 09:25
Będzie PL wersja na Steelbooku 4K? Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka
02-06-2022, 13:48
Będzie, wszędzie poza Polską
LG OLED 65C8, Denon AVR-X1500H, Heco Aurora 700, Heco Aurora 300, Heco Aurora Center 30, Jamo ATM50, SVS SB-1000, Xbox One X, Panasonic DP-UB820, Playstation 5, Xbox Series X
09-06-2022, 15:07
Jak jestem antyfanem jedynki i nie widzę w niej nic specjalnego, tak dwójkę pokochałem całym sercem i pragnę jej na regale...
13-06-2022, 08:19
Wreszcie udało mi się obejrzeć "Mavericka". To nie jest film doskonały. Pod pewnymi względami nie jest to nawet film dobry (Mach 10! 10G! F14! Zabili go i uciekł!). Fabuła jest liniowa i przewidywalna. Momentami film jest niemal żałośnie naiwny. Ale szczerze mówiąc można to powiedzieć o wielu filmach, do których wracamy. I "Top Gun: Maverick" będzie takim filmem. To jest odpowiednik ciepłego kocyka dla ludzi wychowanych w latach 80tych na prostych, ale zrobionych z sercem (!) filmach akcji. Wydaje mi się, że obserwowany przez nas od lat w kinie i szeroko rozumianej telewizji trend żerowania na nostalgii zawiódł (tj. nie finansowo oczywiście, ale w kategorii stworzenia czegoś autentycznego) z jednej prostej przyczyny - otrzymaliśmy albo historię o podstarzałych bohaterach z lat 80tych powracających w jeszcze jednej przygodzie (np. "Logan", "Picard") lub mniej lub bardziej udane podróby klimatu "tamtych lat" ("Ghostbusters: Afterlife", "WW84", "Stranger Things"). Oglądając te "produkty" wyłapujemy nawiązania, bawiąc się w grę narzuconą nam przez filmowców i działy marketingu z olbrzymimi budżetami. Tymczasem, trochę niespodziewanie, to właśnie "Top Gun" daje nam prawdziwie nostalgiczny film, żywcem wyjęty z czasów oryginału i gładko wpasowany w kokpit myśliwca piątej generacji. A udaje się to dzięki współpracy producenta Jerry'ego Bruckheimera, reżysera Josepha Kosinskiego i, nie bójmy się tego napisać, gwiazdy filmowej - Toma Cruise'a. A co okazało się przepisem na sukces? Niezwykłym wysiłkiem woli scenarzyści i w/w panowie powstrzymali się od wciskania do filmu na siłę elementów współczesnej walki socjopolitycznej, wywracania wątków na nice, dekonstruowania bohaterów, pouczania, moralizowania, itp. itd. Bohaterowie nie muszą się zmagać z (nie)życiowymi rozterkami bo po prostu mają ważniejsze rzeczy do roboty. I wreszcie - główny bohater nie ginie!. Powstała prosta historyjka o człowieku, który trzyma się swoich wartości i swoich przyjaciół, choć świat wokół niego tak bardzo się zmienił. Być może kluczowy jest tutaj światek marynarki wojennej, który jest z pewnością dość konserwatywny. Tak czy owak - materiał źródłowy potraktowano z szacunkiem i pokorą, których brakuje tak wielu współczesnym filmowcom. Zmiany, których dokonano w świecie "Top Gun" są kosmetyczne. Z chirurgiczną precyzją z oryginału odjęto to, co po prostu nie zadziałałoby na ekranie w żaden sposób (np. (niemal) wyłącznie biali mężczyźni w zespole pilotów) i starannie przyszyto to, co jest naszą rzeczywistością - (w zespole Top Gun jest kobieta, są ludzie wielu ras). Ale nikt z tego w filmie nie robi nie wiadomo jakiego halo. To się dzieje tak po prostu. Bo takie jest życie. Żal mi jedynie Kelly McGillis, dla której filmowcy nie znaleźli miejsca w nowym filmie i jak dla mnie to jedyna skaza na bielutkim i wyprasowanym mundurze "Top Gun: Maverick". Na koniec nie sposób nie wspomnieć o zdjęciach w tym filmie, bo ujęcia z kokpitu działają wspaniale, pozwalając nam niemal poczuć... the need for speed! Tak czy owak, chwała temu, kto wyciągnął Mavericka z zamrażarki bo dzięki niemu, zamiast czuć się wysmagani i psychicznie wymemłani po seansie, z kina możemy wreszcie wyjść zrelaksowani i uśmiechnięci w poczuciu, że sky is the limit. |
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości |