01-04-2019, 14:15
Skoro już nagryzmoliłem byłem słów kilka, wstawiam ponownie tutaj, coby się w wyciętej dyskusji nie poniewierało:
Pierwszy człowiek - Chazelle tym razem może nie rozczarował ale jednak zrobił mniejsze wrażenie, niż się spodziewałem. Chyba wina oczekiwań, bo poprzednimi jego filmami byłem oczarowany. Ponownie świetne zdjęcia, muzyka kapitalna, atmosfera, jaką roztacza wokół przygotowań do lotu, nawet trochę napięcia... Główna rola pisana pod Goslinga. Stonowany, wycofany Armstrong jest niemal biblijnym Hiobem, wciąż poddawanym kolejnym próbom, by mógł w końcu dotrzeć do celu. I być może zapytać Boga (a może głównie siebie...) czy było warto? Chazelle ciekawie podchwycił nutę biograficzną i skomponował z niej raczej opowieść o idei, która stała za człowiekiem. Nie wiem tylko, na ile opowieść trafną, oraz ile z tego, co nam pokazano, to tylko pobożne życzenia. 7,5/10
Pierwszy człowiek - Chazelle tym razem może nie rozczarował ale jednak zrobił mniejsze wrażenie, niż się spodziewałem. Chyba wina oczekiwań, bo poprzednimi jego filmami byłem oczarowany. Ponownie świetne zdjęcia, muzyka kapitalna, atmosfera, jaką roztacza wokół przygotowań do lotu, nawet trochę napięcia... Główna rola pisana pod Goslinga. Stonowany, wycofany Armstrong jest niemal biblijnym Hiobem, wciąż poddawanym kolejnym próbom, by mógł w końcu dotrzeć do celu. I być może zapytać Boga (a może głównie siebie...) czy było warto? Chazelle ciekawie podchwycił nutę biograficzną i skomponował z niej raczej opowieść o idei, która stała za człowiekiem. Nie wiem tylko, na ile opowieść trafną, oraz ile z tego, co nam pokazano, to tylko pobożne życzenia. 7,5/10