„Tales from Earthsea”, reż. Goro Miyazaki (2006), Blu-ray.
Długo film Goro Miyazakiego musiał czekać u mnie na swoją kolej. W końcu jednak wypadało nadrobić film inspirowany dziełami Ursuli Le Guin. Czytałem „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, „Grobowce Atuanu”, „Najdalszy Brzeg” i są to jedne z najlepszych powieści fantasy jakie miałem przyjemność poznać. Dość specyficzne, lekko nazwijmy to, poetyckie, z wyczuwalną w nich kobiecą ręką. Byłem świadom, że film ze studia Ghibli nie jest wierny temu co stworzyła autorka, więc podchodziłem do niego nie oczekując zgodności z oryginałem. Mimo wszystko moje nastawienie niezbyt pomogło.
Głównym bohaterem filmu jest książę Arren, który uciekając przed zbrodniczą przeszłością, trafia na arcymaga Krogulca, który bierze nad nim pieczę. W trakcie rozwoju wydarzeń, poznajemy inne postacie znane z dzieł Le Guin oraz ujawnia się oczywiście nadchodzące zło, z którym bohaterowie będą musieli się zmierzyć. Cała historia jest niestety mało angażująca. Nie pomaga fakt, że w filmie starano się upchnąć za dużo, przez co w czasie seansu miałem poczucie, iż panuje tutaj pewien bałagan. Mimo, że akcja nie pędzi na łeb, na szyję i sporo w scenariuszu spokojniejszych momentów, to nadal odnosiłem wrażenie, iż pewne wydarzenia następują zbyt szybko, zbyt chaotycznie. Zostajemy zarzuceni postaciami, informacjami powiązanymi z książkami, a jednocześnie i tak dowiadujemy się niewiele. Jest tu wszystkiego jednocześnie za dużo i za mało. W ostatniej partii filmu, byłem już lekko zobojętniały na to co się dzieje na ekranie. Niestety produkcja próbuje złapać za dużo srok za ogon i przez to wydaje się obrazem dla nie wiadomo kogo. Ani dla fana książek, gdyż traktuje je po swojemu i po łebkach, ani dla widza nieznającego literackiego pierwowzoru, ponieważ niewiele wyjaśnia.
Nie jest jednak tak, że ten film jest całkowicie zły, co to to nie. Oprawa wizualna jest znakomita, muzyka dodaje uroku, jest też parę bardzo klimatycznych scen i mimo wszystko wyczuwa się tutaj odrobinę tego specyficznego nastroju powieści. Da się ten film obejrzeć bez bólu. Osobiście mimo, że starałem się dystansować ten film od dzieła literackiego, to odczuwam jednak lekkie rozczarowanie. Produkcja jest ładna od strony technicznej, ale nieporadna w od strony opowiadanej historii. Szkoda.
Ode mnie 5/10.
Długo film Goro Miyazakiego musiał czekać u mnie na swoją kolej. W końcu jednak wypadało nadrobić film inspirowany dziełami Ursuli Le Guin. Czytałem „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, „Grobowce Atuanu”, „Najdalszy Brzeg” i są to jedne z najlepszych powieści fantasy jakie miałem przyjemność poznać. Dość specyficzne, lekko nazwijmy to, poetyckie, z wyczuwalną w nich kobiecą ręką. Byłem świadom, że film ze studia Ghibli nie jest wierny temu co stworzyła autorka, więc podchodziłem do niego nie oczekując zgodności z oryginałem. Mimo wszystko moje nastawienie niezbyt pomogło.
Głównym bohaterem filmu jest książę Arren, który uciekając przed zbrodniczą przeszłością, trafia na arcymaga Krogulca, który bierze nad nim pieczę. W trakcie rozwoju wydarzeń, poznajemy inne postacie znane z dzieł Le Guin oraz ujawnia się oczywiście nadchodzące zło, z którym bohaterowie będą musieli się zmierzyć. Cała historia jest niestety mało angażująca. Nie pomaga fakt, że w filmie starano się upchnąć za dużo, przez co w czasie seansu miałem poczucie, iż panuje tutaj pewien bałagan. Mimo, że akcja nie pędzi na łeb, na szyję i sporo w scenariuszu spokojniejszych momentów, to nadal odnosiłem wrażenie, iż pewne wydarzenia następują zbyt szybko, zbyt chaotycznie. Zostajemy zarzuceni postaciami, informacjami powiązanymi z książkami, a jednocześnie i tak dowiadujemy się niewiele. Jest tu wszystkiego jednocześnie za dużo i za mało. W ostatniej partii filmu, byłem już lekko zobojętniały na to co się dzieje na ekranie. Niestety produkcja próbuje złapać za dużo srok za ogon i przez to wydaje się obrazem dla nie wiadomo kogo. Ani dla fana książek, gdyż traktuje je po swojemu i po łebkach, ani dla widza nieznającego literackiego pierwowzoru, ponieważ niewiele wyjaśnia.
Nie jest jednak tak, że ten film jest całkowicie zły, co to to nie. Oprawa wizualna jest znakomita, muzyka dodaje uroku, jest też parę bardzo klimatycznych scen i mimo wszystko wyczuwa się tutaj odrobinę tego specyficznego nastroju powieści. Da się ten film obejrzeć bez bólu. Osobiście mimo, że starałem się dystansować ten film od dzieła literackiego, to odczuwam jednak lekkie rozczarowanie. Produkcja jest ładna od strony technicznej, ale nieporadna w od strony opowiadanej historii. Szkoda.
Ode mnie 5/10.