28-07-2020, 22:32
Bardzo się cieszę z obszernego wpisu Pearlzfana. Natychmiast przyznaję mu punkcik reputacyjny, choć przypuszczam, że kolega nie nie jest łowcą nagród.
Bez wstydu wyznam, iż unikałem Bondów szerokim łukiem. Zapadły mi w pamięć pierdy typu „Moonraker” (1979) plus skojarzenia z innymi filmami klasy B. Sytuacja zmieniła się diametralnie gdy zapytałem zaprzyjaźnionego właściciela wypożyczalni VHS / DVD o dobry tytuł na sobotni wieczór. Jak padło na „Casino Royale” (2006) zasypałem znajomego wątpliwościami: Czy aby z samochodu bohatera nie wyłonią się lotnicze skrzydła? A może Bond zechce strzelać do przeciwników butem, a następnie odleci z miejsca zdarzenia odpalając racę z obcasów? Dyskusja chwilę trwała.
No, po takim przełomie oczywiście upolowałem „Skyfall” (2012) i zacząłem drążyć temat.
Kupiłem na BD wszystkie „odcinki”, które mnie wstępnie zainteresowały. Uwagę skoncentrowałem na na klasyce, czyli filmach z cenionymi ongiś aktorami, jak np. S. Conneri, czy „S. Templar”. Generalnie zgadzam się z ocenami Pearlzfana. Ba, dodam, że jego punktowe „wytyczne” będą dla mnie inspiracją do dalszej eksploracji tematu ( za to punkt reputacyjny).
„Wpadki”:
1. Z premedytacją nabyłem Moonrakera (1979), choć dla jaj.
2. Zbyt mało czasu poświęciłem na recenzje „W obliczu śmierci” (1987). Sądziłem, że pieśnią przewodnią będzie przebój grupy A – ha. Rozczarowanie.
Bez wstydu wyznam, iż unikałem Bondów szerokim łukiem. Zapadły mi w pamięć pierdy typu „Moonraker” (1979) plus skojarzenia z innymi filmami klasy B. Sytuacja zmieniła się diametralnie gdy zapytałem zaprzyjaźnionego właściciela wypożyczalni VHS / DVD o dobry tytuł na sobotni wieczór. Jak padło na „Casino Royale” (2006) zasypałem znajomego wątpliwościami: Czy aby z samochodu bohatera nie wyłonią się lotnicze skrzydła? A może Bond zechce strzelać do przeciwników butem, a następnie odleci z miejsca zdarzenia odpalając racę z obcasów? Dyskusja chwilę trwała.
No, po takim przełomie oczywiście upolowałem „Skyfall” (2012) i zacząłem drążyć temat.
Kupiłem na BD wszystkie „odcinki”, które mnie wstępnie zainteresowały. Uwagę skoncentrowałem na na klasyce, czyli filmach z cenionymi ongiś aktorami, jak np. S. Conneri, czy „S. Templar”. Generalnie zgadzam się z ocenami Pearlzfana. Ba, dodam, że jego punktowe „wytyczne” będą dla mnie inspiracją do dalszej eksploracji tematu ( za to punkt reputacyjny).
„Wpadki”:
1. Z premedytacją nabyłem Moonrakera (1979), choć dla jaj.
2. Zbyt mało czasu poświęciłem na recenzje „W obliczu śmierci” (1987). Sądziłem, że pieśnią przewodnią będzie przebój grupy A – ha. Rozczarowanie.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.