„Poszukiwacze zaginionej arki” (1981).
Film jest raczej znany. Zatem spróbuję skreślić kilka zdań od nieco innej strony. Króciutko.
Działo się. Trzeba było (dosłownie) wytupać w kolejce bilety w roku krajowej premiery. Biorąc pod uwagę zainteresowanie tytułem jakby wróciły czasy „Gwiezdnych wojen” (1977) czy „Wejścia smoka” (1973).
Po sprawdzeniu biletów kinomani natychmiast otoczyli sklepik z łakociami żeby obserwując przygody Indiany coś nerwowo chrupać . A ten szalał i szalał nie dając widzom w różnym wieku wytchnienia. Tak, tak – na film chodziła latorośl oraz stetryczałe pierniki. Do kina trafili znajomi emeryci (byłem od nich młodszy), którzy co prawda skrytykowali „Arkę”, ale poszli na nią całą rodziną.
W kolejnych latach zaliczyłem powtórkę z VHS lub TV. Potem - naście lat temu - kupiłem DVD aby odpalić płytkę z projektora SD.
W ostatnią sobotę dał znać znajomy, z którym się dawno nie widziałem. Czy są jeszcze wolne miejsca w kinie - zapytał. Odparłem, że i owszem, a obaj wiemy jakie w Darasowym home cinema obowiązują „karnety”. Miałem sam wybrać tytuł, i to taki, aby podczas projekcji zaistniała możliwość luźnej polemiki. Zatem rozpakowałem z folii nabyty w promocji krążek BD oraz włączyłem w zestawie 5.1 opcję Night.
Nie dało się. Po prostu nie dało się pogadać. To kino rozrywkowe najwyższej próby! Choć znaliśmy wszystko na pamięć to i tak szczeny opadły, a złaknione panoramicznych ujęć ślepia chciały patrzeć wyłącznie na stu calowy ekran.
Co ciekawe. Wiedząc co będzie dalej z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne wątki, zerkając dyskretnie na zegarek, aby film trwał i trwał. Ileż to pietyzmu kosztowało nas dzierżenie w dłoniach „karnetów” w taki sposób, aby palce nie zgniotły ich podczas uniesień.
Czy kogoś ominęła przyjemność kontaktu z Indianą? Polecam „Poszukiwaczy” przyznając produkcji 8 / 10. Takie właśnie kino z: efektami, wartką akcją, błyskotliwymi dialogami, dość starannymi kadrami oraz porządną grą aktorską - powinno zagościć w kolekcji każdego filmożercy.
P.S.
Oczywiście są i wpadki, jak np. epizod z zanurzeniem łodzi podwodnej vs pojemność oddechowa głównego bohatera. O tym przypomniał mi gość.
EDIT:
Napisałem „foli”. Powinno być „folii”. Poprawiłem.
Film jest raczej znany. Zatem spróbuję skreślić kilka zdań od nieco innej strony. Króciutko.
Działo się. Trzeba było (dosłownie) wytupać w kolejce bilety w roku krajowej premiery. Biorąc pod uwagę zainteresowanie tytułem jakby wróciły czasy „Gwiezdnych wojen” (1977) czy „Wejścia smoka” (1973).
Po sprawdzeniu biletów kinomani natychmiast otoczyli sklepik z łakociami żeby obserwując przygody Indiany coś nerwowo chrupać . A ten szalał i szalał nie dając widzom w różnym wieku wytchnienia. Tak, tak – na film chodziła latorośl oraz stetryczałe pierniki. Do kina trafili znajomi emeryci (byłem od nich młodszy), którzy co prawda skrytykowali „Arkę”, ale poszli na nią całą rodziną.
W kolejnych latach zaliczyłem powtórkę z VHS lub TV. Potem - naście lat temu - kupiłem DVD aby odpalić płytkę z projektora SD.
W ostatnią sobotę dał znać znajomy, z którym się dawno nie widziałem. Czy są jeszcze wolne miejsca w kinie - zapytał. Odparłem, że i owszem, a obaj wiemy jakie w Darasowym home cinema obowiązują „karnety”. Miałem sam wybrać tytuł, i to taki, aby podczas projekcji zaistniała możliwość luźnej polemiki. Zatem rozpakowałem z folii nabyty w promocji krążek BD oraz włączyłem w zestawie 5.1 opcję Night.
Nie dało się. Po prostu nie dało się pogadać. To kino rozrywkowe najwyższej próby! Choć znaliśmy wszystko na pamięć to i tak szczeny opadły, a złaknione panoramicznych ujęć ślepia chciały patrzeć wyłącznie na stu calowy ekran.
Co ciekawe. Wiedząc co będzie dalej z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne wątki, zerkając dyskretnie na zegarek, aby film trwał i trwał. Ileż to pietyzmu kosztowało nas dzierżenie w dłoniach „karnetów” w taki sposób, aby palce nie zgniotły ich podczas uniesień.
Czy kogoś ominęła przyjemność kontaktu z Indianą? Polecam „Poszukiwaczy” przyznając produkcji 8 / 10. Takie właśnie kino z: efektami, wartką akcją, błyskotliwymi dialogami, dość starannymi kadrami oraz porządną grą aktorską - powinno zagościć w kolekcji każdego filmożercy.
P.S.
Oczywiście są i wpadki, jak np. epizod z zanurzeniem łodzi podwodnej vs pojemność oddechowa głównego bohatera. O tym przypomniał mi gość.
EDIT:
Napisałem „foli”. Powinno być „folii”. Poprawiłem.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.