22-09-2022, 13:22
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 22-09-2022, 13:24 przez fire_caves.)
Onegdaj dotarł do mnie z "polskiego" Amazona "Trybunał" z 1983 z Michaelem Douglasem. Bardzo ładne wydanie w steelboku, zawiera wyłącznie język angielski oraz napisy francuskie (na szczęście nie wtopione, więc można je wyłączyć). Podziękowania dla Reachera za cynk o tym wydaniu w naprawdę śmiesznie niskiej cenie.
O samym filmie mogę powiedzieć tylko tyle, że steelbook, w którym mieści się płyta jest jego niezaprzeczalną ale chyba największą zaletą. Scenariusz oparty jest na założeniu, że niektórzy młodzi sędziowie w pewnym momencie swojej kariery mają dosyć oddalania spraw sądowych na podstawie wynalezionych przez adwokatów kruczków prawnych. Dodajmy że chodzi o zbrodnie najcięższego kalibru, gdzie oskarżeni wydają się być w oczywisty sposób winni. Film skupia się na postaci sędziego, którego stara się wykreować Michael Douglas. Jest on właśnie takim przypadkiem, osoby, której się przelało i wydaje się, że znalazła na ten problem idealną odpowiedź. A więc w pewien sposób bierze prawo w swoje ręce...
Sam pomysł brzmi świetnie, ale z jakiegoś powodu scenarzysta nie podołał chyba do końca wyzwaniu, gdyż film nie wypala na końcu jak powinien. Taki mokry kapiszon. Film reżyseruje Peter Hyams, któego znamy z dobrych, ale jednak drugoligowych filmów jak 2010, Capricorn One czy Timecop. Również nie pomogli filmowi ani wspomniany Douglas, który jak dla mnie zasługuje tu wyłącznie na solidną czwórkę ze sprawowania, ani Yaphet Kotto, którego moim zdaniem nie wykorzystano odpowiednio w tym filmie. Muzyki Michaela Smalla (sporo filmów na koncie, ale też raczej z drugiej lub trzeciej półki) słucha się przyjemnie, ale przez większość czasu przygrywa ona w tle, nie zwracając na siebie uwagi. No generalnie film cały jest niestety bardzo przeciętny, choć sam pomysł oraz duet Douglas i Kotto mogłyby wskazywać na coś więcej.
Na końcu parę słów o obrazie w tym nowym masterze (o czym informuje nas karteczka oblepiająca steela). Niestety ten film z 1983 roku chyba jednak zasługuje na więcej. Obraz miejscami nie jest dobrze odczyszczony, zaś operator nikomu sprawy nie ułatwia. Jakość obrazu w wielu ujęciach jest całkiem poprawna, ale są takie, w których wydaje się, że ktoś dla zgrywy posmarował obiektyw kamery masłem. Zapomnijcie o przyjemnych wrażeniach.
Podsumowując, film zostaje w mojej kolekcji, bo ma ładnego steelbooka (z podobnego powodu wciąż trzymam na półce Konga: Wyspę Czaszki) i dlatego, że wydałem na niego mniej niż 20 zł.
5/10
O samym filmie mogę powiedzieć tylko tyle, że steelbook, w którym mieści się płyta jest jego niezaprzeczalną ale chyba największą zaletą. Scenariusz oparty jest na założeniu, że niektórzy młodzi sędziowie w pewnym momencie swojej kariery mają dosyć oddalania spraw sądowych na podstawie wynalezionych przez adwokatów kruczków prawnych. Dodajmy że chodzi o zbrodnie najcięższego kalibru, gdzie oskarżeni wydają się być w oczywisty sposób winni. Film skupia się na postaci sędziego, którego stara się wykreować Michael Douglas. Jest on właśnie takim przypadkiem, osoby, której się przelało i wydaje się, że znalazła na ten problem idealną odpowiedź. A więc w pewien sposób bierze prawo w swoje ręce...
Sam pomysł brzmi świetnie, ale z jakiegoś powodu scenarzysta nie podołał chyba do końca wyzwaniu, gdyż film nie wypala na końcu jak powinien. Taki mokry kapiszon. Film reżyseruje Peter Hyams, któego znamy z dobrych, ale jednak drugoligowych filmów jak 2010, Capricorn One czy Timecop. Również nie pomogli filmowi ani wspomniany Douglas, który jak dla mnie zasługuje tu wyłącznie na solidną czwórkę ze sprawowania, ani Yaphet Kotto, którego moim zdaniem nie wykorzystano odpowiednio w tym filmie. Muzyki Michaela Smalla (sporo filmów na koncie, ale też raczej z drugiej lub trzeciej półki) słucha się przyjemnie, ale przez większość czasu przygrywa ona w tle, nie zwracając na siebie uwagi. No generalnie film cały jest niestety bardzo przeciętny, choć sam pomysł oraz duet Douglas i Kotto mogłyby wskazywać na coś więcej.
Na końcu parę słów o obrazie w tym nowym masterze (o czym informuje nas karteczka oblepiająca steela). Niestety ten film z 1983 roku chyba jednak zasługuje na więcej. Obraz miejscami nie jest dobrze odczyszczony, zaś operator nikomu sprawy nie ułatwia. Jakość obrazu w wielu ujęciach jest całkiem poprawna, ale są takie, w których wydaje się, że ktoś dla zgrywy posmarował obiektyw kamery masłem. Zapomnijcie o przyjemnych wrażeniach.
Podsumowując, film zostaje w mojej kolekcji, bo ma ładnego steelbooka (z podobnego powodu wciąż trzymam na półce Konga: Wyspę Czaszki) i dlatego, że wydałem na niego mniej niż 20 zł.
5/10