24-01-2023, 14:57
Top Gun: Maverick - 2022 - włoski steelbook 4K UHD - być może już wspominałem, że w 2022 roku zaliczyłem rekordową liczbę seansów kinowych jak na swoje możliwości, ale tylko z jednego z nich wyszedłem absolutnie zrelaksowany i uśmiechnięty od ucha do ucha. Wiele (wszystko?) już napisano o tym filmie, z mojej strony zatem tylko krótkie: "in your face, James Cameron!" Byłem zaskoczony, że seans domowy dostarczył mi niemal równie dużo pozytywnych emocji co chwile spędzone w kinie. Zapewne pomógł tutaj techniczny poziom dysku UHD, który jak rozumiem, oceniany jest bardzo wysoko, ale w tym filmie po prostu wszystko działa. Mieszanka nacisku na wiarygodność (aktorzy przeszli szkolenie i naprawdę latali samolotami F-18, co uchwycił skomplikowany system kamer w kokpitach tychże) i zdrowej dawki fantastyki (eksperymentalny samolot rozwijający prędkość Mach 10) zapewniają rozrywkę na poziomie, do którego komputerowo generowany Avatar nie ma podejścia. Jeśli do tego doliczymy sympatyczne postacie, którym po prostu chce się kibicować i umiejętnie zrobione retro na ekranie (to nie jest podróbka a la Stranger Things lub retro tylko w tytule jak WW1984), to otrzymano dokładnie to co widzieliśmy - film, który publiczność chce oglądać, o czym świadczy 1,5 miliarda zielonych zaliczonych na kasie. Tego wszystkiego brakuje w sadze rodziny Sullych spod ręki Camerona. Do tego nie trzeba się wyposażać w pieluchy na seans, gdyż film utrzymany jest w zdrowych ramach czasowych. Jedyne co mają obydwie produkcje wspólnego to... prosta historia. Żaden z tych filmów nie błyszczy wyrafinowanym scenariuszem. A jednak nawet tutaj "Top Gun" u mnie wygrywa choćby dlatego, że... nie moralizuje. Avatar (czy np. takie Marvele ostatnimi czasy) nieustannie grozi nam palcem, ale prawdy, które chce wygłaszać ograniczają się do infantylnego "nie bądź zły". Po co więc taki przekaz? "Top Gun" nie udaje czegoś czym nie jest. To jest "normalny", popcornowy film zrealizowany na najwyższym poziomie, który możemy śmiało obejrzeć ku pokrzepieniu serc. Wynik finansowy produkcji budzi nadzieję, że ktoś tam w jednym czy drugim studiu filmowym da zielone światło do podobnie beztroskich i niewinnych produkcji. Chyba, że jedyne co zrozumieją z tej "success story", to to, że warto robić sequele do filmów z przełomu lat 80 i 90. A nie zdziwię się jeśli tak będzie.