04-12-2023, 17:59
(04-12-2023, 17:06)Mierzwiak napisał(a): Upieram się przy tym, że Godzilla Edwardsa jest bardzo dobrym filmem, w dodatku starzeje się jak wino. Z biegiem lat wszelkie moje zarzuty wyparowały (no, poza jednym - uśmiercenie bohatera granego przez Cranstona było błędem) a sam film to ciekawa wariacja na temat Króla Potworów.
Film Edwardsa ma znakomite zdjęcia, efekty wizualne (masakra jak to się posypało w sequelach, w tym na powyższym zwiastunie), dźwięk, muzykę Desplata, klimat oraz pewne pomysły reżysera... Ale nic to, kiedy nie ma ciekawej historii (a ta nie jest ciekawa + ma sporo bzdur logicznych, szczególnie związanych z bombami atomowymi), bohaterów których losem się przejmujemy (Ford, jego żonka, US Army i japoński doktorek to papierowe postacie, które mam w nosie) i nie opowiada o tym, co najważniejsze. A to jest mój główny zarzut względem tego filmu, który nigdy nie wyparuje (dawałem mu szansę jeszcze dwukrotnie) => Godzilla Edwardsa to nie jest film o Godzilli! I nie chodzi o nieduży screentime potwora, bo i obcego w Alienie jest mało, i rekina w Jaws jest mało. Chodzi o to, że nawet jak ich nie ma, ich obecność jest bardzo wyraźna: to ich boją się bohaterowie, to o nich rozmawiają, to ich planują pokonać, to one napędzają fabułę i są tutaj główną atrakcją. Film Legendary wygląda tak jakby Edwards dostał scenariusz do filmu "MUTO" i uznał, że dopisze do niego Godzillę - kilka sekund do czołówki, do jednej sceny na Hawajach, a potem w finale. Z tym, ze do ostatniego kwadransa Godzilla nie odgrywa w nim żadnej roli i przy odrobinie dobrej woli, łatwo można byłoby ją wyciąć, jak MJ z TASM2. To MUTO na samym początku atakuje elektrownie i zabija matkę Forda. To MUTO się przebudził i zabił ojca Forda. To MUTO atakuje na Hawajach, to samica i samiec robią zniszczenia w USA i to je trzeba na końcu powstrzymać. No i Godzillę w pewnym momencie dokooptowano obok, wpada na kilka minut, głównie popływać przy lotniskowcach. Widziałem jakieś 21-22 filmy z Godzillą i w żadnym nie raziło mnie to tak bardzo, jak tutaj.
Rewelacyjna kampania marketingowa filmu zapowiadała Godzillę o jakiej marzyłem - miała realistycznie pokazać świat, w którym pojawia się wielki stwór niszczący wszystko na swojej drodze (i w przeciwieństwie do rozrywkowego Emmericha zrobić to na poważnie). Tyle że najlepsze ujęcia ze zmiażdżonymi wagonami pociągu nie trafiły do tego PG-13 świata, a potworem wbrew marketingowi nie okazał się Godzilla. Dlatego zdecydowanie wolę komediową wersję Emmericha - nawet jeśli Godzilla nie wygląda w niej jak Godzilla i da się ją łatwo pokonać 4 rakietami, a większość postaci to comic reliefy, to przynajmniej są jacyś, lubię ich, kibicuję im, a całość od początku do końca to film o tym, o czym miał być. Wersja Edwardsa to dla mnie podobny poziom marnotrawstwa potencjału i świetnej realizacji, co BvS Snydera (podobne rozczarowanie).
Shin Godzilla też wyszła imho średnio, bo za duży nacisk położono na obrady i politykowanie, a za mało na wyrazistszych postaciach i samej Godzilli. Ale w porównaniu z wersją Legendary, tu przynajmniej Godzilla nie wydaje się dopisany do reszty na kilka dni przed wejściem na plan zdjęciowy, a Japończycy nawet w PG-13 pokazują o wiele więcej grozy jaką niesie ze sobą pojawienie się 118-metrowego stwora w centrum Tokio.
