21-12-2015, 19:56
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-12-2015, 19:59 przez Szczepan600.)
Żółwie to popelina w obliczu HG :-). Chociażby dlatego, że żółwie nie wnoszą absolutnie nic do nurtu współczesnych, młodzieżowych sag czy filmów rozrywkowych. Są po prostu rozrywką najniższego lotu.
Ja niedawno zaliczyłem seans ostatniej części Igrzysk i o ile nie powiem, że to "dobra" seria czy godna wałkowania non stop... ale na wiele sposobów ciekawa i kilka rzeczy robi po prostu dobrze. Naturalnie w tej chwili pomińmy fakt iż to poniekąd zżyna z Battle Royal, bo sporo motywów rozbudowuje. Głupoty się wylewają jak cholera (drzewo to absolutna abominacja).
Skupię się jednak na tym co najciekawsze i w pewien sposób najbardziej kształcące i odważne w tej serii... Wizja świata. Jednakże nie chodzi mi o oklepaną dystopię, a o dość fajnie przedstawione kontrasty oraz jego medialo-marketingowy aspekt. Zwłaszcza ten drugi bardzo fajnie śledzić przez kolejne odsłony serii. Od momentu cz.1 gdy widzimy śmiertelnego Big Brothera, w którym lepiej grać dobrze bo to oznacza popularność i przeżycie (świetny wątek miłosny)... po Ostatnie odsłony gdzie Wojna na froncie to jedno, a polityczne agitacje i filmy partyjne to inna strona medalu. Zaskakuje też swoistego rodzaju minimalizm tych filmów. Są efekty, jest skala... ale nie jest to tak rozdmuchane jak większość produkcji. Jest czas na pogadanki, surowość, a Kosogłos cz.1 to w gatunku niemal kino kameralne. Kończąc... ciekawa zmiana tonów w połowie serii bez zapominania o starych. Dobra rzecz, gdy mamy więcej niż 2 części filmu i wielu twórców mogłoby z tego brać przykład (np. nowe Star Wars) Doceniam takie rzeczy i chętnie śledziłem rozwój serii w kinie. Nie zrozumcie mnie źle... to nie geniusz, ani nawet jakaś pozycja obowiązkowa. To seanse, które mi osobiście dały nadzieję, że kino super-popularne potrafi czasami nieco zboczyć z najbardziej oklepanego toru i wnieść coś ciekawego. Czuję, że gdyby nie kilka przegranych batalii z wytwórnią było by tu mniej happy-motywów i klisz, a wtedy mogłoby sie obejść bez doklejonego zakończeni cz.4 i dałoby ostatecznie świetny finał całej zawieruchy.
Podsumowanie:
cz.1 - 6,5 - Odkrywanie tego świata daje frajde. Bardzo udany wątek romantyczny.
cz.2 - 6 - Kilka wtórności, których nie ugryziono tak tragicznie i nowe elementy. Wkracza Hoffman a to zawsze na plus.
cz.3 - 7- - Minimalizm i zmiana torów całości bardzo mi się spodobały... ocena lekko na wyrost, ale stwierdziłem, że docenię.
cz.4 - 6 - Za długi, rozwleczony, ale nadal sporo rzeczy robi dobrze... zwłaszcza w końcówce przed faktycznie ostatnia sceną. Gdyby trzymał taki poziom pełne 7 by wpadło.
Tyle w temacie :-).
Ja niedawno zaliczyłem seans ostatniej części Igrzysk i o ile nie powiem, że to "dobra" seria czy godna wałkowania non stop... ale na wiele sposobów ciekawa i kilka rzeczy robi po prostu dobrze. Naturalnie w tej chwili pomińmy fakt iż to poniekąd zżyna z Battle Royal, bo sporo motywów rozbudowuje. Głupoty się wylewają jak cholera (drzewo to absolutna abominacja).
Skupię się jednak na tym co najciekawsze i w pewien sposób najbardziej kształcące i odważne w tej serii... Wizja świata. Jednakże nie chodzi mi o oklepaną dystopię, a o dość fajnie przedstawione kontrasty oraz jego medialo-marketingowy aspekt. Zwłaszcza ten drugi bardzo fajnie śledzić przez kolejne odsłony serii. Od momentu cz.1 gdy widzimy śmiertelnego Big Brothera, w którym lepiej grać dobrze bo to oznacza popularność i przeżycie (świetny wątek miłosny)... po Ostatnie odsłony gdzie Wojna na froncie to jedno, a polityczne agitacje i filmy partyjne to inna strona medalu. Zaskakuje też swoistego rodzaju minimalizm tych filmów. Są efekty, jest skala... ale nie jest to tak rozdmuchane jak większość produkcji. Jest czas na pogadanki, surowość, a Kosogłos cz.1 to w gatunku niemal kino kameralne. Kończąc... ciekawa zmiana tonów w połowie serii bez zapominania o starych. Dobra rzecz, gdy mamy więcej niż 2 części filmu i wielu twórców mogłoby z tego brać przykład (np. nowe Star Wars) Doceniam takie rzeczy i chętnie śledziłem rozwój serii w kinie. Nie zrozumcie mnie źle... to nie geniusz, ani nawet jakaś pozycja obowiązkowa. To seanse, które mi osobiście dały nadzieję, że kino super-popularne potrafi czasami nieco zboczyć z najbardziej oklepanego toru i wnieść coś ciekawego. Czuję, że gdyby nie kilka przegranych batalii z wytwórnią było by tu mniej happy-motywów i klisz, a wtedy mogłoby sie obejść bez doklejonego zakończeni cz.4 i dałoby ostatecznie świetny finał całej zawieruchy.
Podsumowanie:
cz.1 - 6,5 - Odkrywanie tego świata daje frajde. Bardzo udany wątek romantyczny.
cz.2 - 6 - Kilka wtórności, których nie ugryziono tak tragicznie i nowe elementy. Wkracza Hoffman a to zawsze na plus.
cz.3 - 7- - Minimalizm i zmiana torów całości bardzo mi się spodobały... ocena lekko na wyrost, ale stwierdziłem, że docenię.
cz.4 - 6 - Za długi, rozwleczony, ale nadal sporo rzeczy robi dobrze... zwłaszcza w końcówce przed faktycznie ostatnia sceną. Gdyby trzymał taki poziom pełne 7 by wpadło.
Tyle w temacie :-).
