No fajne nawet, jak to zwykle u Quentina, ale jak sobie pomyślę, że nakręcono na 70 mm film, który równie dobrze by się sprawdził jako przedstawienie teatralne (praktycznie całość w jednym wnętrzu, a to co się dzieje poza nim jest w zasadzie mało istotne) to trochę smutno się robi.
A jeszcze jedno - jako że nie spodziewałem się, że w filmie pojawi się w ogóle ktokolwiek poza tytułową ósemką, a po zliczeniu bohaterów nie dopatrzyłem się wymienionego w napisach na początku Tatuma, przez jakiś czas myślałem, że pewnie go ucharakteryzowali na tego Meksykańca, co to ich przyjął w chatce, którego z początku nie pokazywano zbyt wyraźnie
A skoro już o nim mowa - trochę z dupy było dla mnie to, że Jackson przez długi czas nie robił większego problemu z tego, że to Meksykaniec (niby próbował go sprawdzać, ale potem dał sobie spokój), po czym nagle, po akcji z trucizną wyskoczył z gadką o tym jak to niby wisiała tabliczka "Meksykanom wstęp wzbroniony", ale znowu w retrospekcji niby uprzedzona rasowo gospodyni też nie miała żadnego problemu z Meksykańcem.
Ostatnio w jednej dyskusji natknąłem się na stwierdzenie o tym, co jest w tym filmie mocno rozczarowujące i w sumie się z tym zgadzam: w pewnym momencie się okazuje że wszyscy, którzy czekali w chacie byli wspólnikami - raz, że w takim razie trudno uwierzyć w to, że nie mogli jakoś wcześniej odstrzelić Russella, dwa - byłoby znacznie ciekawiej gdyby każda postać miała jakieś własne motywacje i nikt nie był pewny kto co dokładnie knuje
7/10. Dobrze się oglądało, ale nie wiem, czy kiedykolwiek do tego wrócę (tak jak nigdy nie wróciłem do Bękartów), bo to się opiera w dużej mierze na zwrotach akcji, dialogi aż takie świetne nie są i w momencie gdy już wiem co i jak i nie ma czego się domyślać, cały fun ulatuje.
A jeszcze jedno - jako że nie spodziewałem się, że w filmie pojawi się w ogóle ktokolwiek poza tytułową ósemką, a po zliczeniu bohaterów nie dopatrzyłem się wymienionego w napisach na początku Tatuma, przez jakiś czas myślałem, że pewnie go ucharakteryzowali na tego Meksykańca, co to ich przyjął w chatce, którego z początku nie pokazywano zbyt wyraźnie
A skoro już o nim mowa - trochę z dupy było dla mnie to, że Jackson przez długi czas nie robił większego problemu z tego, że to Meksykaniec (niby próbował go sprawdzać, ale potem dał sobie spokój), po czym nagle, po akcji z trucizną wyskoczył z gadką o tym jak to niby wisiała tabliczka "Meksykanom wstęp wzbroniony", ale znowu w retrospekcji niby uprzedzona rasowo gospodyni też nie miała żadnego problemu z Meksykańcem.Ostatnio w jednej dyskusji natknąłem się na stwierdzenie o tym, co jest w tym filmie mocno rozczarowujące i w sumie się z tym zgadzam: w pewnym momencie się okazuje że wszyscy, którzy czekali w chacie byli wspólnikami - raz, że w takim razie trudno uwierzyć w to, że nie mogli jakoś wcześniej odstrzelić Russella, dwa - byłoby znacznie ciekawiej gdyby każda postać miała jakieś własne motywacje i nikt nie był pewny kto co dokładnie knuje
7/10. Dobrze się oglądało, ale nie wiem, czy kiedykolwiek do tego wrócę (tak jak nigdy nie wróciłem do Bękartów), bo to się opiera w dużej mierze na zwrotach akcji, dialogi aż takie świetne nie są i w momencie gdy już wiem co i jak i nie ma czego się domyślać, cały fun ulatuje.
