04-06-2017, 22:03
Hm dość nietypowy start DC swoim Batman vs Superman nie każdemu przypadł do gustu. Wrzucenie do kontynuacji Człowieka ze Stali >> Batmana, Wonder Woman, Flasha, Aquamana i Cyborga bez jakiejkolwiek samodzielnej filmowej podbudówki było wielce ryzykowne i jak to się okazało w przypadku trzech ostatnich wyżej wymienionych postaci kompletnie mijało się to z celem. Skutecznie obniżyło loty BvS, który ostatecznie pozytywnie odebrałem. Jedyną postacią z krwi i kości zaraz po występie Gacka była Wonder Woman. Tym bardziej byłem ciekaw jak DC podniesie się z otchłani czeluści i kloaki jaką pozostawił po sobie nieszczęsny Legion Samobójców, którego bym nie polecił najgorszemu wrogowi - totalny film syf. Tak więc plusy i minusy samodzielnego filmu Wonder Woman:
Minusy:
- wprowadzenie do świata Amazonek i ich origin to jeden wielki ziew. Normalnie odliczałem z sekundami na zegarku kiedy w końcu skończy się komiks tłumaczący mi czym jest tajemnicza wyspa Amazonek. Przesyt i znudzenie taką formą wprowadzenia pewnie wynika z kilkukrotnych seansów dziewiczo podobnych patentów ukazanych w 300tu i Starciu Tytanów.
- poraża też łatwość z jaką padają specjalnie szkolone, nadludzkie Amazonki. Noż kurde jak mam uwierzyć w te półboginie, które stanowią ostatnią obronę dla ludzkości przed złowieszczym Bogiem wojny Aresem, skoro padają jak muchy od zwykłych postrzałów z broni z Pierwszej Wojny Światowej... słabe to było.
- ospała podróż Wonder Woman która zmierza do konfrontacji na froncie.
Plusy:
- Gal Gadot jest stworzona do tej roli, skutecznie łączy ze sobą elementy starożytnej Amazonki z zwykłą kobietą, której przyszło żyć w świecie zwykłych śmiertelników.
- naprawdę czułem się jak na pierwszym Capie i od snu odwiodła mnie kapitalna akcja w wykonaniu Wonder Woman. Jej pierwsze wejście w pełnym Wonder Woman rynsztunku było epickie ponad ludzkie pojęcie. Robi w tym występie wszystko to co powinna i przebiła moje oczekiwania od tej produkcji i postaci. Naprawdę mogli skrócić pierwszą oklepaną godzinę na rzecz takich akcji.
- Kapitalne rozwiniecie muzyczne motywu przewodniego daje niezłego kopa w sekwencjach akcji.
- Chris Pine z początku wydawał mi się kolejnym randomowym człowieczkiem, któremu trafił się cały przywilej oklepanego wprowadzania super bohatera do świata ludzi. A w finale zostanie tradycyjnie przez nią uratowany. Jednak chłop nie potrafi do końca wytłumaczyć Dianie definicji zła, która wynika z natury człowieka i mimo to nie zdaje się w pełni na niej i postanawia dokończyć misję do której był pierwotnie przeznaczony. W końcówce było naprawdę dobre.
- cały drugi akt począwszy od akcji na froncie to kino jakiego oczekuję od DC w przyszłych jego produkcjach.
Raczej pozytywny DC, dający nadzieję na przyszłość 7/10 Może podskoczy po drugim seansie.
Minusy:
- wprowadzenie do świata Amazonek i ich origin to jeden wielki ziew. Normalnie odliczałem z sekundami na zegarku kiedy w końcu skończy się komiks tłumaczący mi czym jest tajemnicza wyspa Amazonek. Przesyt i znudzenie taką formą wprowadzenia pewnie wynika z kilkukrotnych seansów dziewiczo podobnych patentów ukazanych w 300tu i Starciu Tytanów.
- poraża też łatwość z jaką padają specjalnie szkolone, nadludzkie Amazonki. Noż kurde jak mam uwierzyć w te półboginie, które stanowią ostatnią obronę dla ludzkości przed złowieszczym Bogiem wojny Aresem, skoro padają jak muchy od zwykłych postrzałów z broni z Pierwszej Wojny Światowej... słabe to było.
- ospała podróż Wonder Woman która zmierza do konfrontacji na froncie.
Plusy:
- Gal Gadot jest stworzona do tej roli, skutecznie łączy ze sobą elementy starożytnej Amazonki z zwykłą kobietą, której przyszło żyć w świecie zwykłych śmiertelników.
- naprawdę czułem się jak na pierwszym Capie i od snu odwiodła mnie kapitalna akcja w wykonaniu Wonder Woman. Jej pierwsze wejście w pełnym Wonder Woman rynsztunku było epickie ponad ludzkie pojęcie. Robi w tym występie wszystko to co powinna i przebiła moje oczekiwania od tej produkcji i postaci. Naprawdę mogli skrócić pierwszą oklepaną godzinę na rzecz takich akcji.
- Kapitalne rozwiniecie muzyczne motywu przewodniego daje niezłego kopa w sekwencjach akcji.
- Chris Pine z początku wydawał mi się kolejnym randomowym człowieczkiem, któremu trafił się cały przywilej oklepanego wprowadzania super bohatera do świata ludzi. A w finale zostanie tradycyjnie przez nią uratowany. Jednak chłop nie potrafi do końca wytłumaczyć Dianie definicji zła, która wynika z natury człowieka i mimo to nie zdaje się w pełni na niej i postanawia dokończyć misję do której był pierwotnie przeznaczony. W końcówce było naprawdę dobre.
- cały drugi akt począwszy od akcji na froncie to kino jakiego oczekuję od DC w przyszłych jego produkcjach.
Raczej pozytywny DC, dający nadzieję na przyszłość 7/10 Może podskoczy po drugim seansie.
Unboxing >> YouTube
