Nie chce mi się opowiadać jak wielki wpływ miało "TO" na osoby urodzone w połowie lat80tych. Pierwszy seans z najbardziej pożądanej kasety VHS na podwórku wspominam do dziś. Wiec od razu przejdę do konkretów i wypunktuje wszystko to co mi się nie podobało w tej ekranizacji a co było poprowadzone zdecydowanie lepiej w telewizyjnej wersji z lat 90tych.
- Persona Klauna jest totalnie spierdolona... To jeden z tych demonów, który powinien przerażać każdą sekundą na ekranie, być zagadką, enigmą opowieści a tutaj nie ma jak tego robić, bo kiedy człowiek się już naprawdę wczuwa to pseudo Demoniczny Klaun rzuca totalnie rozładowującymi napięcie CGI odpowiednikami. CGI demony mają być odzwierciedleniem największego strachu dzieciaków, a dla mnie to po prostu zwykłe straszaki jakich mamy na pęczki w generycznych horrorach z najniższych półek. Noż kurwa przykładowa zakonnica z Obecności siała większy postrach niż wszystkie demony razem wzięte w tym filmie... Na pewno byłaby lepsza od tej mimozy z obrazu ojca Rabina. Tak więc nie ma tego efektu WOW jak to miało miejsce w pierwszej telewizyjnej ekranizacji a jak już się na chwilę coś czuje to czar pryska >> patrz demony CGI. To powinien być pieprzony Joker filmu a wyszło jak wyszło.
- Dzieciaki ehhh w pierwszej wersji w wspaniały sposób pokazali pokrótce historię każdego z bohaterów, a tutaj mamy zabójstwo Gorgiego, dziesięć sekund na ubojni owiec i ledwie, astmatyk i jego nadopiekuńcza matka chroniąca go przed zarazkami, sama wyglądająca jak jedno wielkie choróbsko... itp.
- Dialogi dzieciaków sprawiają, że uszy mi krwawią. Szczególnie dzieciak ze Stranger Things - pinglarz. Totalnie przeszarżował z tymi swoimi What a Fuck. Wypowiada tę kwestię co najmniej dwadzieścia razy i ogólnie jest po prostu klnącym szewcem tej ekranizacji w negatywny sposób.
- W wersji telewizyjnej wszyscy mieszkańcy byli wypaczeni od stóp do głów, z góry wiedzieli że coś jest nie tak z tą okolicą ale byli na tyle przerażeni, że przymykali na wszystko oko w naprawdę dziwny sposób. Widać że całe miasto było pod wpływem zła skrywającego się w kanale i to była świetna klaustrofobia w której znajdowały się dzieciaki. Tutaj tego nie ma... wszystko zwalone jest na Henryego Bowersa i jego gang olsena. Praktycznie tylko on jest tu w pełni opanowany przez Klauna co i tak zostało marnie ukazane.
Teraz aby nie było że tylko dostrzegłem negatywne strony
- Przebłyski naprawdę dobrego klimatu można zawdzięczać dziewczynce, która gra Beverly Marsh. Spisała się na medal każda jej scena jest na przyzwoitym poziomie > najbardziej podobała mi się jej interakcja z grubasem.
- Od totalnego dna ratuje to wszystko końcówka. W bardzo fajny sposób przedstawiono tu pieczarę Klauna. Czuć ten nadprzyrodzony miscytyzm, lewitacje ciał i wrota piekieł, które pobudzają wyobraźnię.
Ogółem gdyby nie finałowa potyczka spuściłbym to wszystko bez większych emocji do kibla, a tak po seansie zostaje tylko bez emocjonalne wzruszenie ramion. Srogi zawód marne 5/10
- Persona Klauna jest totalnie spierdolona... To jeden z tych demonów, który powinien przerażać każdą sekundą na ekranie, być zagadką, enigmą opowieści a tutaj nie ma jak tego robić, bo kiedy człowiek się już naprawdę wczuwa to pseudo Demoniczny Klaun rzuca totalnie rozładowującymi napięcie CGI odpowiednikami. CGI demony mają być odzwierciedleniem największego strachu dzieciaków, a dla mnie to po prostu zwykłe straszaki jakich mamy na pęczki w generycznych horrorach z najniższych półek. Noż kurwa przykładowa zakonnica z Obecności siała większy postrach niż wszystkie demony razem wzięte w tym filmie... Na pewno byłaby lepsza od tej mimozy z obrazu ojca Rabina. Tak więc nie ma tego efektu WOW jak to miało miejsce w pierwszej telewizyjnej ekranizacji a jak już się na chwilę coś czuje to czar pryska >> patrz demony CGI. To powinien być pieprzony Joker filmu a wyszło jak wyszło.
- Dzieciaki ehhh w pierwszej wersji w wspaniały sposób pokazali pokrótce historię każdego z bohaterów, a tutaj mamy zabójstwo Gorgiego, dziesięć sekund na ubojni owiec i ledwie, astmatyk i jego nadopiekuńcza matka chroniąca go przed zarazkami, sama wyglądająca jak jedno wielkie choróbsko... itp.
- Dialogi dzieciaków sprawiają, że uszy mi krwawią. Szczególnie dzieciak ze Stranger Things - pinglarz. Totalnie przeszarżował z tymi swoimi What a Fuck. Wypowiada tę kwestię co najmniej dwadzieścia razy i ogólnie jest po prostu klnącym szewcem tej ekranizacji w negatywny sposób.
- W wersji telewizyjnej wszyscy mieszkańcy byli wypaczeni od stóp do głów, z góry wiedzieli że coś jest nie tak z tą okolicą ale byli na tyle przerażeni, że przymykali na wszystko oko w naprawdę dziwny sposób. Widać że całe miasto było pod wpływem zła skrywającego się w kanale i to była świetna klaustrofobia w której znajdowały się dzieciaki. Tutaj tego nie ma... wszystko zwalone jest na Henryego Bowersa i jego gang olsena. Praktycznie tylko on jest tu w pełni opanowany przez Klauna co i tak zostało marnie ukazane.
Teraz aby nie było że tylko dostrzegłem negatywne strony

- Przebłyski naprawdę dobrego klimatu można zawdzięczać dziewczynce, która gra Beverly Marsh. Spisała się na medal każda jej scena jest na przyzwoitym poziomie > najbardziej podobała mi się jej interakcja z grubasem.
- Od totalnego dna ratuje to wszystko końcówka. W bardzo fajny sposób przedstawiono tu pieczarę Klauna. Czuć ten nadprzyrodzony miscytyzm, lewitacje ciał i wrota piekieł, które pobudzają wyobraźnię.
Ogółem gdyby nie finałowa potyczka spuściłbym to wszystko bez większych emocji do kibla, a tak po seansie zostaje tylko bez emocjonalne wzruszenie ramion. Srogi zawód marne 5/10
Unboxing >> YouTube
