- Kruk 3 (próbowałem kiedyś obejrzeć, ale nie przetrwałem, a już np dwójkę lubię)
To chyba najstarszy film w kolekcji. Chyba nawet na pewno. Kupiony w czasach gdy byłem jeszcze na studiach, w toruńskim Empiku na starym mieście. Pamiętam jak wracałem pociągiem do Grudziądza czytając Tylko Rocka albo coś podobnego i nie mogąc doczekać się seansu. A potem było wielkie rozczarowanie. Nawet nie myślałem o tym, ze gra tam Dunst (uwielbiam ją za Przekleństwa Niewinności czy Melancholię, a scena na deszczu w Supermanie, mniam). Zresztą kim wówczas była Dunst? Kupno wynikało z wielkiej fascynacji pierwszym Krukiem z Brandonem. Filmowy komiks w bravo
, potem pierwszy film jaki ściągałem kaazą. Trwało to chyba dobry tydzień. Dwójkę w dawnych czasach, jaki i serial z Decascosem, lubiłem. Po latach to się średnio jednak broni. Dlatego trzymam na półce 1. Nie tylko za Brandona, muzykę (moment przemiany przy Burn the Cure), czy "nie może wiecznie padać, ale za fenomenalnego Wincotta (zresztą to On m.in. uratował 4 Obcego). A ten pierwszy film został.
- Ned Kelly (też kiedyś miałem, ale właśnie nie wiedziałem po co).
Dawno temu widziałem i może nie podobała się tam bardzo jak Propozycja z Guyem Pearcem i fenomenalnym scenariuszem Nicka Cave'a, ale ta opowieść o australijskim Robin Hoodzie była w porządku. I wolę zdecydowanie tego Ledgera niż Pitta w trochę przynudnawym Zabójstwie J. Jamesa. Pierwszy seans? Już po przeprowadzce do Olsztyna. Gdzieś na stancji, w bloku z płyty, w kineskopowym telewizorze
- 30 Dni Mroku - za każdym razem gdy widzę ten film na półce u znajomych, mam tylko jedno pytanie: "Why?"
Mało mi się horrorów podobało w ostatnich latach. Trochę pojawiło się produkcji ambitniejszych vide Czarownica, Lament, Coś za mną chodzi, które próbują wnieść coś nowego, ale w takim klasycznym stylu nic ciekawego nie można znaleźć. Chociaż Babadook podobał się wielu moim znajomym, Obecność też niczego sobie, ale ten film mnie zaczarował. Wracam regularnie. Harnetta, który miał zawsze raczej wyglądać, rola życia. Fajnie potraktowany temat wampirzy. Bez kopniaków a'la Blade, bez smutnych spojrzeń a'la Zmierzch. 8/10. Za to dwójka to jakaś żenująca masakra. Chyba nawet kontynuacja fajnego Silent Hilla nie była tak słaba
To chyba najstarszy film w kolekcji. Chyba nawet na pewno. Kupiony w czasach gdy byłem jeszcze na studiach, w toruńskim Empiku na starym mieście. Pamiętam jak wracałem pociągiem do Grudziądza czytając Tylko Rocka albo coś podobnego i nie mogąc doczekać się seansu. A potem było wielkie rozczarowanie. Nawet nie myślałem o tym, ze gra tam Dunst (uwielbiam ją za Przekleństwa Niewinności czy Melancholię, a scena na deszczu w Supermanie, mniam). Zresztą kim wówczas była Dunst? Kupno wynikało z wielkiej fascynacji pierwszym Krukiem z Brandonem. Filmowy komiks w bravo
, potem pierwszy film jaki ściągałem kaazą. Trwało to chyba dobry tydzień. Dwójkę w dawnych czasach, jaki i serial z Decascosem, lubiłem. Po latach to się średnio jednak broni. Dlatego trzymam na półce 1. Nie tylko za Brandona, muzykę (moment przemiany przy Burn the Cure), czy "nie może wiecznie padać, ale za fenomenalnego Wincotta (zresztą to On m.in. uratował 4 Obcego). A ten pierwszy film został.- Ned Kelly (też kiedyś miałem, ale właśnie nie wiedziałem po co).
Dawno temu widziałem i może nie podobała się tam bardzo jak Propozycja z Guyem Pearcem i fenomenalnym scenariuszem Nicka Cave'a, ale ta opowieść o australijskim Robin Hoodzie była w porządku. I wolę zdecydowanie tego Ledgera niż Pitta w trochę przynudnawym Zabójstwie J. Jamesa. Pierwszy seans? Już po przeprowadzce do Olsztyna. Gdzieś na stancji, w bloku z płyty, w kineskopowym telewizorze

- 30 Dni Mroku - za każdym razem gdy widzę ten film na półce u znajomych, mam tylko jedno pytanie: "Why?"

Mało mi się horrorów podobało w ostatnich latach. Trochę pojawiło się produkcji ambitniejszych vide Czarownica, Lament, Coś za mną chodzi, które próbują wnieść coś nowego, ale w takim klasycznym stylu nic ciekawego nie można znaleźć. Chociaż Babadook podobał się wielu moim znajomym, Obecność też niczego sobie, ale ten film mnie zaczarował. Wracam regularnie. Harnetta, który miał zawsze raczej wyglądać, rola życia. Fajnie potraktowany temat wampirzy. Bez kopniaków a'la Blade, bez smutnych spojrzeń a'la Zmierzch. 8/10. Za to dwójka to jakaś żenująca masakra. Chyba nawet kontynuacja fajnego Silent Hilla nie była tak słaba
