05-09-2018, 11:39
Co do Dogville to widziałem go lata temu i był trierowym solidniakiem, podobnie jak Tańcząc w Ciemnościach. A solidny Trier to dobry Trier. Co do ekscesów i pseudofilozofii to nie wiem. Słyszałeś coś o Hitlerze w Cannes i o samym manifeście, ale nie wnikałem. Oceniam go przez pryzmat filmów i czasem rzeczywiście średnio mu wychodzą vide przeciętna do bólu Nimfomanka, ale to też gościu, który zrobił dziesiątkowe Przełamując Fale, które miałem przyjemność obejrzeć w okolicach premiery w kinie i do którego wracam, a on nic nie traci na wartości. Podobnie jest ze znakomitą Melancholią. Zatem nie jestem psychofanem. Zresztą czy to w filmie czy muzyce, nie jestem nikogo fanem. Średnio mi się podoba wczesny, queerowy Almodovar czy ten wypalony w ostatnim dziesięcioleciu, ale Złe wychowanie, Drżące Ciało, Wszystko o Mojej Matce i kilka innych to są dla mnie wielkie dzieła. Podobnie z Kubrickiem. Jest mdła Lolita, średni Strangelove (oba ratuje przed totalna klęską Sellers- zwłaszcza ten pierwszy), dobry Spartacus, ale są też już potem głównie arcydzieła.
