1) Star Wars Disneya (poza Rogue One). Chyba najbardziej rujnujące serię filmową sequele jakie kiedykolwiek powstały (epizody VII-IX) + niepotrzebny spin off, którego do tej pory nie widziałem (Solo).
2) Spectre - najgorszy Bond w historii tej 58-letniej serii! Do wszystkich po jakimś czasie wracam z mniejszą, lub większą przyjemnością, trzy z Craigiem mam na Blu-ray, ale tego nigdy nie kupię i nigdy do niego nie wrócę.
3) Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka - powstały po kilku latach, a zupełnie bez klimatu i uroku poprzedników. Choć podchodziłem do niego 3 razy, nigdy nie obejrzałem do końca. Wracam tylko do 1 i 2 (super) + Króla Skorpiona z The Rockiem (sentyment, bo miałem oryginalną kasetę).
4) Terminator (Genisys i Dark Fate). Salvation w miarę lubię, posiadam, co jakiś czas wracam, więc jeszcze ujdzie, ale dwa kolejne początki nowych trylogii to niewypały jak stąd po Tokio. Never again!
5) Die Hard z łysym Willisem. Lubię 1 i 2, uwielbiam trójkę(!), a te dwa kijowe sequele powstałe w XXI ignoruję i unikam jak tylko się da.
6) Predators i The Predator - oba obejrzałem raz, żałuję straconego czasu i więcej już tego nie tknę.
7) Jurassic Worlds - czyli cała nowa seria z Prattem. Dla mnie JP skończyło się w 2001 roku.
8) Dziedzictwo Bourne'a i Jason Bourne - teoretycznie mam je na półce, ale o wiele lepiej by było, gdyby seria pozostała trylogią, te dwa średniaczki tylko zaniżają średnią.
9) Akademia policyjna od czwórki (pierwsze trzy lubię w zasadzie tak samo).
No i to trochę nieodpowiednie, bo jest seria, w której akceptuję tylko kontynuację (o ile można ją tak nazwać). Mad Max! Fury Road uwielbiam, a stare filmy z Melem widziałem tylko raz (nadrobiłem w 2015 w oczekiwaniu na nową część) i niespecjalnie mam ochotę kiedyś do nich wrócić.
A RoboCopa 3 lubię bardziej od dwójki.
Z kolei wspomnienie Robo przypomniało mi o jego rimejku, którego jak wiele innych zbędnych powtórek ignoruję (np. Total Recall).
2) Spectre - najgorszy Bond w historii tej 58-letniej serii! Do wszystkich po jakimś czasie wracam z mniejszą, lub większą przyjemnością, trzy z Craigiem mam na Blu-ray, ale tego nigdy nie kupię i nigdy do niego nie wrócę.
3) Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka - powstały po kilku latach, a zupełnie bez klimatu i uroku poprzedników. Choć podchodziłem do niego 3 razy, nigdy nie obejrzałem do końca. Wracam tylko do 1 i 2 (super) + Króla Skorpiona z The Rockiem (sentyment, bo miałem oryginalną kasetę).
4) Terminator (Genisys i Dark Fate). Salvation w miarę lubię, posiadam, co jakiś czas wracam, więc jeszcze ujdzie, ale dwa kolejne początki nowych trylogii to niewypały jak stąd po Tokio. Never again!
5) Die Hard z łysym Willisem. Lubię 1 i 2, uwielbiam trójkę(!), a te dwa kijowe sequele powstałe w XXI ignoruję i unikam jak tylko się da.
6) Predators i The Predator - oba obejrzałem raz, żałuję straconego czasu i więcej już tego nie tknę.
7) Jurassic Worlds - czyli cała nowa seria z Prattem. Dla mnie JP skończyło się w 2001 roku.
8) Dziedzictwo Bourne'a i Jason Bourne - teoretycznie mam je na półce, ale o wiele lepiej by było, gdyby seria pozostała trylogią, te dwa średniaczki tylko zaniżają średnią.
9) Akademia policyjna od czwórki (pierwsze trzy lubię w zasadzie tak samo).
No i to trochę nieodpowiednie, bo jest seria, w której akceptuję tylko kontynuację (o ile można ją tak nazwać). Mad Max! Fury Road uwielbiam, a stare filmy z Melem widziałem tylko raz (nadrobiłem w 2015 w oczekiwaniu na nową część) i niespecjalnie mam ochotę kiedyś do nich wrócić.
A RoboCopa 3 lubię bardziej od dwójki.
Z kolei wspomnienie Robo przypomniało mi o jego rimejku, którego jak wiele innych zbędnych powtórek ignoruję (np. Total Recall).
