27-06-2020, 12:20
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-06-2020, 12:26 przez Mister Tadeo.)
Kolejność chronologiczna (wg daty premiery w kinach):
1) Poszukiwacze zaginionej Arki (1981) – Od pierwszego seansu jestem fanem Indiany Jonesa, a Harrison Ford i Steven Spielberg po dziś dzień są jednymi z moich ulubionych aktorów i reżyserów.
2) Cobra (1986) – Dzięki temu akcyjniakowi [oraz "Rambo II" (1985), ale to o rok późniejszy film był częściej katowany na VHS] Sylvester Stallone wskoczył do mojego ścisłego topu największych twardzieli kina.
3) Batman (1989) – Od filmu Tima Burtona zaczęło się poznawanie ról Jacka Nicholsona. Także pierwsza ekranowa miłość (Kim Basinger). Podobnie było z "Powrotem Batmana" (Michelle Pfeiffer).
4) Zabójcza broń 2 (1989) – Dlaczego druga część? Bo obejrzałem ją wcześniej niż jedynkę. Od filmu Richarda Donnera zaczęło się moje uwielbienie dla kina akcji, no i dla Mela Gibsona. Kolejne odsłony obejrzałem już w kinie.
5) Chłopcy z ferajny (1990) – Pierwszy świadomie obejrzany film gangsterski. Wielki podziw oraz szacunek dla twórczości Martina Scorsese trwa nieprzerwanie od blisko 30 lat.
6) Robin Hood: Książę złodziei (1991) – Sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku wyżej opisanych wyborów: Kevin Costner nadal jest wśród grona ulubionych aktorów. Jestem z nim „na dobre i na złe” – szanuję i doceniam sukcesy, wybaczam potknięcia i porażki.
7) Ścigany (1993) – Obejrzany w kinie klasyk Andrew Davisa sprawił, że zdecydowałem zapoznać się także z bardziej ambitnymi i wymagającymi przedstawicielami „sensacji”.
8) Speed: Niebezpieczna szybkość (1994) – Seans w przybytku X muzy najdynamiczniejszego actionera lat 90-tych przypieczętował sprawę: kino akcji to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych.
9) Braveheart - Waleczne Serce (1995) – Obejrzane w kinie opus magnum odtwórcy roli Martina Riggsa sprawiło, że pokochałem muzykę filmową. Mel oraz James Horner: dziękuję Wam z całego serca za niezapomnianą podróż do XIII- i XIV-wiecznej Szkocji!
10) GoldenEye (1995) – Dwa seanse na dużym ekranie i rezultat mógł być tylko jeden: stałem się wielkim entuzjastą filmowych przygód agenta 007, a Pierce Brosnan to MÓJ James Bond.
1) Poszukiwacze zaginionej Arki (1981) – Od pierwszego seansu jestem fanem Indiany Jonesa, a Harrison Ford i Steven Spielberg po dziś dzień są jednymi z moich ulubionych aktorów i reżyserów.
2) Cobra (1986) – Dzięki temu akcyjniakowi [oraz "Rambo II" (1985), ale to o rok późniejszy film był częściej katowany na VHS] Sylvester Stallone wskoczył do mojego ścisłego topu największych twardzieli kina.
3) Batman (1989) – Od filmu Tima Burtona zaczęło się poznawanie ról Jacka Nicholsona. Także pierwsza ekranowa miłość (Kim Basinger). Podobnie było z "Powrotem Batmana" (Michelle Pfeiffer).
4) Zabójcza broń 2 (1989) – Dlaczego druga część? Bo obejrzałem ją wcześniej niż jedynkę. Od filmu Richarda Donnera zaczęło się moje uwielbienie dla kina akcji, no i dla Mela Gibsona. Kolejne odsłony obejrzałem już w kinie.
5) Chłopcy z ferajny (1990) – Pierwszy świadomie obejrzany film gangsterski. Wielki podziw oraz szacunek dla twórczości Martina Scorsese trwa nieprzerwanie od blisko 30 lat.
6) Robin Hood: Książę złodziei (1991) – Sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku wyżej opisanych wyborów: Kevin Costner nadal jest wśród grona ulubionych aktorów. Jestem z nim „na dobre i na złe” – szanuję i doceniam sukcesy, wybaczam potknięcia i porażki.
7) Ścigany (1993) – Obejrzany w kinie klasyk Andrew Davisa sprawił, że zdecydowałem zapoznać się także z bardziej ambitnymi i wymagającymi przedstawicielami „sensacji”.
8) Speed: Niebezpieczna szybkość (1994) – Seans w przybytku X muzy najdynamiczniejszego actionera lat 90-tych przypieczętował sprawę: kino akcji to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych.
9) Braveheart - Waleczne Serce (1995) – Obejrzane w kinie opus magnum odtwórcy roli Martina Riggsa sprawiło, że pokochałem muzykę filmową. Mel oraz James Horner: dziękuję Wam z całego serca za niezapomnianą podróż do XIII- i XIV-wiecznej Szkocji!
10) GoldenEye (1995) – Dwa seanse na dużym ekranie i rezultat mógł być tylko jeden: stałem się wielkim entuzjastą filmowych przygód agenta 007, a Pierce Brosnan to MÓJ James Bond.
