(14-05-2022, 08:19)Razim napisał(a): Jasne, w USA płyty znikają powoli z półek wielkich sieci handlowych (podobnie jak u nas z Media Markt czy Empiku), ale rynek ten istotnie się nie zmniejsza, lecz coraz mocniej przenosi się do sieci.
Mnie o wiele bardziej przeraża rosnąca problematyka z kupowaniem filmów na zachodzie - te wszystkie vaty i inne opłaty wzięte z dupska, rosnące ceny (które dla nas rosną przecież tym bardziej) i zawirowania z dostawami sprawiają, że wkrótce może stać się to zwyczajnie nieopłacalne, zwłaszcza w dobie kryzysu. Bulić 200 zł za film niespecjalnie mi się widzi, a do tego to wszystko dąży. Osobiście od lat kupuję 90% filmów w promocjach, choć kiedyś nie miałem problemu z premierowymi zamówieniami. Niestety to również coraz częściej sprowadza się do tego, że jak nie kupisz na premierę (czyli w najwyższej cenie), to nie kupisz w ogóle, bo i spekulantów coraz więcej.
Cytat:Ja wiem, że nośniki fizyczne to w Polsce nisza, ale w tej chwili to chyba jesteśmy w niechlubnej światowej awangardzie jeśli idzie o stan lokalnego rynku.
Ale... tak było zawsze. Kupowanie i kolekcjonowanie filmów to zawsze była nisza. Jedynie za VHSów pamiętam regularne zbiory u innych osób, za DVD też jeszcze ludzie kupowali, acz głównie z kosza i nie tworzyli jakichś mocarnych kolekcji z tego. Teraz znam może 2-3 inne osoby, u których w domach faktycznie coś stoi na półkach. Mało tego - w tym roku szarpnąłem się na prawdziwe kino domowe i jak przyszło co do czego, to wykonawca miał ze mną mały problem, bo okazało się, że jestem jedyną osobą w całej historii ich firmy, posiadającą fizyczne zbiory [a dodam, że boom na kina domowe ponoć w dobie pandemii poszedł tak do góry, że przechodzi oczekiwania, jak i siłę roboczą]. Wszyscy inni walą Netflixa albo kopie cyfrowe. Więc dla kogo ten wydawca ma produkować? Dla 500 sztuk nie opłaca mu się maszyn uruchamiać, a skoro większa ilość na bank się nie zwróci, to im też się nie chce produkować i stawiają tylko na te kilka najgłośniejszych tytułów. A i tak robią to tylko dlatego, że one najpierw pojawiają się na płytach, a potem na streamingu. Niemniej tu też zachodzą zmiany i pewnie niedługo dojdzie do tego, że nośniki będą wydawane na samym końcu w jakiejś mocno limitowanej ilości.
Tak więc jesteśmy niszą. A jesteśmy nią dlatego, że w odpowiednim czasie wydawcy nie zadbali o uwagę i edukację klienta, więc po małym boomie na DVD, który był przejściem z taśmy na cyfrę, więc jakoś tam otwierał oczy nawet najbardziej opornym, gros ludzi dalej zostaje przy tym nośniku, gdyż liczy się dla nich w pierwszej kolejności cena, a w drugiej jakość. Platformy streamingowe ten stan rzeczy tylko pogorszyły, szczególnie, że Polacy to lenie, więc jasnym, że nad sklepowe wizyty i gmeranie w pudełkach wybiorą dwa kliki pilotem. Zresztą mnie też to zaczyna powoli męczyć, gdyż obecnie takie zakupy pochłaniają sporo czasu i pieniędzy, jeśli mają być przemyślanie. To już nie jest 5 minut, a godziny lub nawet dni, często doprawione wzrostem ciśnienia, bo znowu jest problem z dostawą albo coś tam trzeba dopłacić. A potem okazuje się, że przyszło uszkodzone... Także ciężkie jest życie kolekcjonera
