Luty:
Blade Runner 2049 - 80 zł (Empik), Warcraft: Początek - 40 zł (Saturn) oraz X-Men: Apocalypse - 5€ (Amazon.de).
Blade Runner 2049 znajduje się w czołówce moich ulubionych filmów 2017 roku, więc zakup na premierę był praktycznie obowiązkowy. Początkowo miałem kupić ten drugi steelbook z artem od Mondo, ale strasznie gryzie mnie po oczach jego zupełnie nieprzemyślany tył - postawiłem więc na drugi, jak dla mnie ciekawszy wizualnie wariant. I w sumie jest on też o wiele tańszy, szczególnie w naszych polskich realiach; za ten 2D+3D DVDMax (czyli w tym momencie jedyny sklep w którym można go kupić) liczy sobie już aż 190 zł - czyli kilkadziesiąt złotych więcej niż kosztowało włoskie wydanie 4K + Bonus Disc, będące w tym samym steelbooku. Heh.
Warcraftowi nie można zarzucić tego że jest dziełem wybitnym, ale bycie wieloletnim fanem tego uniwersum potrafi lekko zmienić spojrzenie na ten film. Dzięki temu kinowy seans odebrałem całkiem nieźle, praktycznie od razu mając w planach dodanie tego filmu do domowej kolekcji. A jako że polskie wydanie w steelbooku można kupić ostatnio za dosyć niskie pieniądze, to akurat znalazła się na to dobra okazja.
X-Men: Apocalypse to zdecydowanie najsłabszy z ostatnich filmów "Foxowego MCU" (chociaż chyba i tak patrzę na niego trochę bardziej przychylnym okiem niż większość ludzi), więc jego zakup do kolekcji zawsze odkładałem na później. Teraz potrzebowałem jednak na coś wykorzystać wygasający 10 eurowy kupon na niemieckim Amazonie, więc wybór padł właśnie na właśnie ten film w steelbooku - w sam raz do uzupełnienia serii. Steel uważam za naprawdę ładny, a w Polsce wciąż kosztuje on wciąż coś w okolicach 100 złotych (w moim przypadku musiałem zapłacić jedynie za wysyłkę). Jedyna różnica pomiędzy nimi jest taka, że ten niemiecki nie posiada drugiej płytki 3D; ale ta i tak nie byłaby mi do niczego potrzeba, bo filmów w 3D zwyczajnie oglądam.
Człowiek ze Stali - Edycja Kolekcjonerska - 35 zł, Bonito oraz Gladiator - Edycja Jubileuszowa - 35 zł, OLX. Gladiator to stare polskie dwupłytowe wydanie w digibooku, które kilka dobrych lat temu wydał u nas nieistniejący już TiM Film Studio. Chciałem kupić to wydanie już wcześniej ale w sklepach jest już dawno wyprzedane, a pojawiające się co jakiś czas na Allegro egzemplarze potrafią osiągać dosyć dziwne ceny. Na OLX udało mi się jednak wypatrzyć egzemplarz w stanie praktycznie idealnym za około trzy dyszki, więc od razu zasilił on moją kolekcję, dołączając do pozostałych Universalowych digibooków.
No a Man of Steel to zakup podczas ogólnopolskiej promocji na bombonierkę, która sprawiła że Superman zasilił kolekcje sporej ilości forumowiczów. Jest to mój ulubiony film z DCEU (BvS & Suicide Squad to w moim odczuciu koszmarki które omijam szerokim łukiem, Wonder Woman najprawdopodobniej kiedyś wpadnie do kolekcji, a Justice League jeszcze nie widziałem) i znajdował się już u mnie wcześniej w postaci trzypłytowego digipacka z Francji. Tę kolekcjonerkę udało mi się jednak wyrwać za grosze, więc starego wydania nie zamierzam się pozbywać.
I mimo że ta puszka to w sumie całkiem fajny wizualnie gadżet i dodatek do kolekcji, to nie jestem pewien czy warte to jest więcej niż ~40-50 złotych. Całość jest raczej dosyć kiepsko przemyślana i słabo wykonana - coś tak dumnie określanego mianem "edycji kolekcjonerskiej" (i kosztującego początkowo niemałe pieniądze) mogłoby chyba być wykonane ciut lepiej.
Blade Runner 2049 - 80 zł (Empik), Warcraft: Początek - 40 zł (Saturn) oraz X-Men: Apocalypse - 5€ (Amazon.de).
Blade Runner 2049 znajduje się w czołówce moich ulubionych filmów 2017 roku, więc zakup na premierę był praktycznie obowiązkowy. Początkowo miałem kupić ten drugi steelbook z artem od Mondo, ale strasznie gryzie mnie po oczach jego zupełnie nieprzemyślany tył - postawiłem więc na drugi, jak dla mnie ciekawszy wizualnie wariant. I w sumie jest on też o wiele tańszy, szczególnie w naszych polskich realiach; za ten 2D+3D DVDMax (czyli w tym momencie jedyny sklep w którym można go kupić) liczy sobie już aż 190 zł - czyli kilkadziesiąt złotych więcej niż kosztowało włoskie wydanie 4K + Bonus Disc, będące w tym samym steelbooku. Heh.
Warcraftowi nie można zarzucić tego że jest dziełem wybitnym, ale bycie wieloletnim fanem tego uniwersum potrafi lekko zmienić spojrzenie na ten film. Dzięki temu kinowy seans odebrałem całkiem nieźle, praktycznie od razu mając w planach dodanie tego filmu do domowej kolekcji. A jako że polskie wydanie w steelbooku można kupić ostatnio za dosyć niskie pieniądze, to akurat znalazła się na to dobra okazja.
X-Men: Apocalypse to zdecydowanie najsłabszy z ostatnich filmów "Foxowego MCU" (chociaż chyba i tak patrzę na niego trochę bardziej przychylnym okiem niż większość ludzi), więc jego zakup do kolekcji zawsze odkładałem na później. Teraz potrzebowałem jednak na coś wykorzystać wygasający 10 eurowy kupon na niemieckim Amazonie, więc wybór padł właśnie na właśnie ten film w steelbooku - w sam raz do uzupełnienia serii. Steel uważam za naprawdę ładny, a w Polsce wciąż kosztuje on wciąż coś w okolicach 100 złotych (w moim przypadku musiałem zapłacić jedynie za wysyłkę). Jedyna różnica pomiędzy nimi jest taka, że ten niemiecki nie posiada drugiej płytki 3D; ale ta i tak nie byłaby mi do niczego potrzeba, bo filmów w 3D zwyczajnie oglądam.
Człowiek ze Stali - Edycja Kolekcjonerska - 35 zł, Bonito oraz Gladiator - Edycja Jubileuszowa - 35 zł, OLX. Gladiator to stare polskie dwupłytowe wydanie w digibooku, które kilka dobrych lat temu wydał u nas nieistniejący już TiM Film Studio. Chciałem kupić to wydanie już wcześniej ale w sklepach jest już dawno wyprzedane, a pojawiające się co jakiś czas na Allegro egzemplarze potrafią osiągać dosyć dziwne ceny. Na OLX udało mi się jednak wypatrzyć egzemplarz w stanie praktycznie idealnym za około trzy dyszki, więc od razu zasilił on moją kolekcję, dołączając do pozostałych Universalowych digibooków.
No a Man of Steel to zakup podczas ogólnopolskiej promocji na bombonierkę, która sprawiła że Superman zasilił kolekcje sporej ilości forumowiczów. Jest to mój ulubiony film z DCEU (BvS & Suicide Squad to w moim odczuciu koszmarki które omijam szerokim łukiem, Wonder Woman najprawdopodobniej kiedyś wpadnie do kolekcji, a Justice League jeszcze nie widziałem) i znajdował się już u mnie wcześniej w postaci trzypłytowego digipacka z Francji. Tę kolekcjonerkę udało mi się jednak wyrwać za grosze, więc starego wydania nie zamierzam się pozbywać.
I mimo że ta puszka to w sumie całkiem fajny wizualnie gadżet i dodatek do kolekcji, to nie jestem pewien czy warte to jest więcej niż ~40-50 złotych. Całość jest raczej dosyć kiepsko przemyślana i słabo wykonana - coś tak dumnie określanego mianem "edycji kolekcjonerskiej" (i kosztującego początkowo niemałe pieniądze) mogłoby chyba być wykonane ciut lepiej.