27-11-2022, 10:15
Star Wars: Andor - obejrzany. Jak dla mnie najlepszy serial z uniwersum SW, ale nie tylko. Spodziewałem się co prawda innej historii, ale to co dostałem w zamian jest jak dla mnie zupełnie satysfakcjonujące. Po pierwsze scenariusz. Ktoś tu przysiadł i dobrze wszystko przemyślał. Wyraźne są tu stylistyczne nawiązania do kina "szpiegowskiego". czy wojennego. Droga jaką tytułowy Andor przechodzi od drobnego przemytnika, cwaniaczka(?), który co prawda Imperium nie kocha, ale nie zamierza się narażać dla jakiejś tam "sprawy" (czyli jak to mówił Henio Lermaszewski z serialu "Dom" - w życiu najlepiej być kibicem), do rebelianta jest dobrze rozpisana i wiarygodna. Pewne wydarzenia dało się przewidzieć, min. to, że manifest Nemika trafi w ręce Andora i będzie dla niego jednym ze źródeł przemiany. Nie stanowiło to dla mnie jednak problemu.
Poza Andorem, mamy też szereg ciekawych postaci na drugim planie, z których każda ma jakąś swoją, interesującą historię. Na początek, Luthen Rael znakomicie zagrany przez Stellana Skarsgårda. Jego monolog wygłoszony przed zwerbowanym agentem BBI - rewelacja. Zimny, wyrachowany, nie zawaha się poświecić wspólników dla tlącej się dopiero idei Rebelii. Mon Mothma - skrycie organizująca pieniądze na działalność przyszłej Rebelii i jednocześnie spokojna pani senator walcząca o ocaleni resztek demokracji. Tutaj również mamy postać zmuszoną do trudnych wyborów, aby przetrwać (sprytna akcja z oskarżeniem męża o hazard, aby ukryć swoje problemy finansowe). Rewelacyjny Andy Serkis jako Kino Loy - jego odezwa do współwięźniów inicjująca bunt - coś pięknego! Świetna jest też postać imperialnej oficer Dedry Meero - która musi rzucić na szalę swoją karierę, aby udowodnić, że jej przypuszczenia dotyczące tego, że oto rodzi się jakiś zorganizowany ruch oporu w Imperium, nie są wyssane z palca. Samo Imperium pokazane jest jako system totalitarny, w którym pozycja zawodowa stanowi o sile. Robota w strukturach władzy czy "resortach siłowych" to pewny byt, na przyzwoitym poziomie. Lepiej też zbytnio się nie "wychylać", nawet jak się ma rację. No i wreszcie szturmowcy strzelają naprawdę celnie.
Scenografia zasługuje na mocne wyróżnienie. Niezbyt często używana jest technologia The Volume, która sprawiła sporo wizualnych rozczarowań w innych serialach. Mamy za to piękne naturalne plenery (planeta Aldhani), czy pieczołowicie przygotowaną, rzeczywistą scenografię, jak ta planety Ferrix. Coruscant jest pokazana nieco inaczej. Nie ma kolorowych neonów jak w chociażby Ataku Klonów. Jest bardziej szaro, przygnębiająco, może nawet socrealistycznie. Podobnie ukazywana była architektura w niskobudżetowym sf (ale udanym, tak przy okazji) - Anon.
Jeżeli chodzi o CGI, to nie ma powodów do narzekań. Jest tu sporo udanych sekwencji - zwłaszcza ucieczka z Aldhani bo obrabowaniu skarbca.
Co ważne, odcinki są pogrupowane tak, że kilka z nich stanowi spójną całość - fragment większej opowieści. Pierwsze trzy to przykładowo ucieczka Andora z Ferrix, co stanowi częściowo zamknięta historię i da się to obejrzeć za jednym zamachem jako jeden około dwugodzinny film. Kolejne trzy to akcja obrabowania skarbca na Aldhani - tu też jest pewna zamknięta całość.
Okazało się więc, że da się zrobić serial SW bez Jedi, Łowców nagród, natrętnego "fanserwisu" i tym podobnych. Andor rozwija kierunek pokazany w "Rogue One" - przez wielu uważanego za najlepszą produkcję SW spod znaku Disneja.
Jak ocenić Andora na tle innych produkcji ze świata SW? Moim zdaniem, porównywanie go z nimi nie ma sensu. Ten serial prezentuje kompletnie inny poziom, to inna liga. To po prostu bardzo dobry serial tak w ogóle, który przy okazji jest ze świata SW. Jedna z najlepszych produkcji, jaką widziałem w tym roku. Ocena (ale nie w ramach innych produkcji SW) 9/10.
Poza Andorem, mamy też szereg ciekawych postaci na drugim planie, z których każda ma jakąś swoją, interesującą historię. Na początek, Luthen Rael znakomicie zagrany przez Stellana Skarsgårda. Jego monolog wygłoszony przed zwerbowanym agentem BBI - rewelacja. Zimny, wyrachowany, nie zawaha się poświecić wspólników dla tlącej się dopiero idei Rebelii. Mon Mothma - skrycie organizująca pieniądze na działalność przyszłej Rebelii i jednocześnie spokojna pani senator walcząca o ocaleni resztek demokracji. Tutaj również mamy postać zmuszoną do trudnych wyborów, aby przetrwać (sprytna akcja z oskarżeniem męża o hazard, aby ukryć swoje problemy finansowe). Rewelacyjny Andy Serkis jako Kino Loy - jego odezwa do współwięźniów inicjująca bunt - coś pięknego! Świetna jest też postać imperialnej oficer Dedry Meero - która musi rzucić na szalę swoją karierę, aby udowodnić, że jej przypuszczenia dotyczące tego, że oto rodzi się jakiś zorganizowany ruch oporu w Imperium, nie są wyssane z palca. Samo Imperium pokazane jest jako system totalitarny, w którym pozycja zawodowa stanowi o sile. Robota w strukturach władzy czy "resortach siłowych" to pewny byt, na przyzwoitym poziomie. Lepiej też zbytnio się nie "wychylać", nawet jak się ma rację. No i wreszcie szturmowcy strzelają naprawdę celnie.
Scenografia zasługuje na mocne wyróżnienie. Niezbyt często używana jest technologia The Volume, która sprawiła sporo wizualnych rozczarowań w innych serialach. Mamy za to piękne naturalne plenery (planeta Aldhani), czy pieczołowicie przygotowaną, rzeczywistą scenografię, jak ta planety Ferrix. Coruscant jest pokazana nieco inaczej. Nie ma kolorowych neonów jak w chociażby Ataku Klonów. Jest bardziej szaro, przygnębiająco, może nawet socrealistycznie. Podobnie ukazywana była architektura w niskobudżetowym sf (ale udanym, tak przy okazji) - Anon.
Jeżeli chodzi o CGI, to nie ma powodów do narzekań. Jest tu sporo udanych sekwencji - zwłaszcza ucieczka z Aldhani bo obrabowaniu skarbca.
Co ważne, odcinki są pogrupowane tak, że kilka z nich stanowi spójną całość - fragment większej opowieści. Pierwsze trzy to przykładowo ucieczka Andora z Ferrix, co stanowi częściowo zamknięta historię i da się to obejrzeć za jednym zamachem jako jeden około dwugodzinny film. Kolejne trzy to akcja obrabowania skarbca na Aldhani - tu też jest pewna zamknięta całość.
Okazało się więc, że da się zrobić serial SW bez Jedi, Łowców nagród, natrętnego "fanserwisu" i tym podobnych. Andor rozwija kierunek pokazany w "Rogue One" - przez wielu uważanego za najlepszą produkcję SW spod znaku Disneja.
Jak ocenić Andora na tle innych produkcji ze świata SW? Moim zdaniem, porównywanie go z nimi nie ma sensu. Ten serial prezentuje kompletnie inny poziom, to inna liga. To po prostu bardzo dobry serial tak w ogóle, który przy okazji jest ze świata SW. Jedna z najlepszych produkcji, jaką widziałem w tym roku. Ocena (ale nie w ramach innych produkcji SW) 9/10.
niespotykanie spokojny człowiek