Greenland, ani złe, ani tym bardziej dobre kino katastroficzne. Zaciekawiające, z drewnianymi głównymi aktorami: Baccarin i Butlerem. No i irytował HDR na Amazonie, momentami ciężko się oglądało. 5/10
Upgrade. Dobrze się oglądało jako akcyjniak, a z drugiej strony to taki Refn dla ubogich łamany przez Ex Machinę z motywem kina zemsty. 6/10
Dzika Rzeka. Powrót po latach i trochę brakuje mi obecnie takiego sensacyjno-przygodowego, prostolinijnego kina bez puszenia się na coś więcej z fajnymi zdjęciami (podobnie dobrze mi się ogląda powstałe rok wcześniej Na Krawędzi). Solidny Bacon i trochę za bardzo melodramatyczna (a przez to irytująca) Streep. 7/10
Podwodna Pułapka 2. Strasznie lubię rekiny i miło było im tutaj kibicować, bo bohaterowie nad wyraz irytujący. 3/10
Maria Antonina. Ciężko ocenić mi ten film. Pamiętam jak byłem poirytowany nim na premierę i po wyjściu z kina dawałem takie naciągane 4/10. Bo to jednak rozczarowanie, mimo, że kocham Sofię i jej kino. I ciężko nawet powiedzieć dlaczego. Świetna Dunst, piękne zdjęcia i brak zmarnowanej taśmy filmowej, genialny motyw z indie ścieżką dźwiękową, charakterystyczny, coppolowy oniryzm, z tym ukrytym w nim tragizmem postaci Marii. Gdzieś tam oda do naiwnej młodości, a jednak tylko 6/10
Mam niechęć do współczesnych seriali, ale już miniserial lub rzeczy zamknięte w jednym sezonie jak najbardziej mi pasują, dlatego postanowiłem spróbować z Nocną Mszą. Najmocniejszą stroną jest tutaj koncept/scenariusz. Szkoda tylko, że cztery godziny materiału rozciągnięto do siedmiu. Za dużo chwil ciszy przeplatanej nienaturalnymi, akademickimi dysputami o śmierci itp. (dialogi położone po całości) Ale warto. Chociażby dla głosu Hamisha Linklatera i całkiem zgrabnego połączenia Sztormu Stulecia z 30 dniami Mroku. 7/10
Utalentowany Pan Ripley. Powróciłem sobie i nadal świetny to film. Zwłaszcza do momentu zniknięcia z ekranu Jude'a Law (potem zaczyna się jednak trochę ciągnąć). Dobrze zagrany i tylko ten Matt jakoś tutaj nie pasuje. 7/10
Prosta Historia. Idealnie wypośrodkowana. Nie tak "prawdziwa" jak Nebraska, ani nie tak przesłodzona jak Choć Goni nas czas. Antylynchowska, wzruszająca, piękna. 8/10. Może ktoś poleci jej dobre wydanie na niebieskim krążku?
Obecność 3. Ech. Jedynka - jako taki konwencjonalny horror - była majstersztykiem, ale obudowanie wokół siódemkowego filmu całego uniwersum? 3/10
Hazardzista. Hoffman stara się, nerwowo poprawia okulary, ale gdzieś tam nie budzi sympatii, chyba nawet nie ma budzić. Ale to nie jest wielki film. Solidny, a i owszem. 6/10
Straszne historie. Familijny horror. Nieco potterowski. Bez historii, tzn z, taką na 4,5/10.
Rust Creek. Raczej nisko budżetowy thriller. Chyba dzięki temu udany. 6/10
Pentagram. Ależ to było słabe. Teatr telewizji z ludźmi prosto z ulicy. To mógł być każdy z nas Przez moment zaleciało Szekspirem i zrobiło się śmiesznie. 2/10
Brytyjska Nocna Bestia. Takie słabsze Dog Soldiers, ale i tak dało się obejrzeć. 5/10
Władcy wszechświata: Objawienie. He-Man to smak dzieciństwa podobnie jak guma Turbo czy plakaty z Zarzewia, ale kilka lat temu coś tam obejrzałem ponownie i to mogło zabić sentyment. Natomiast tutaj jest nadspodziewanie dobrze. Najlepszy Smith od czasu Chasing Amy. Udane połączenie Gwiezdnych Wojen (Kevin nie byłby sobą) z Drużyną Pierścienia. Aż szkoda, że takie krótkie, ale może w tym tkwi siła. Na potęgę posępnego Czerepu! 7/10
Piąty Element. Besson fajnie sobie przygotował grunt, a potem zmarnował parę sytuacji zbyt nachalnym pastiszem. Szkoda. Ale jak zwykle dobrze to się oglądało. 6/10
Powrót też do Szczęk. Fenomenalny Dreyfuss i dzielnie mu sekundujący Roy Scheider. I jak tu nie kochać rekinów. Po kolejnym seansie nie pozostało nic innego jak kupić w końcu steelbookową wersję 4k zanim zacznie kosztować 400zł. 8/10
Upgrade. Dobrze się oglądało jako akcyjniak, a z drugiej strony to taki Refn dla ubogich łamany przez Ex Machinę z motywem kina zemsty. 6/10
Dzika Rzeka. Powrót po latach i trochę brakuje mi obecnie takiego sensacyjno-przygodowego, prostolinijnego kina bez puszenia się na coś więcej z fajnymi zdjęciami (podobnie dobrze mi się ogląda powstałe rok wcześniej Na Krawędzi). Solidny Bacon i trochę za bardzo melodramatyczna (a przez to irytująca) Streep. 7/10
Podwodna Pułapka 2. Strasznie lubię rekiny i miło było im tutaj kibicować, bo bohaterowie nad wyraz irytujący. 3/10
Maria Antonina. Ciężko ocenić mi ten film. Pamiętam jak byłem poirytowany nim na premierę i po wyjściu z kina dawałem takie naciągane 4/10. Bo to jednak rozczarowanie, mimo, że kocham Sofię i jej kino. I ciężko nawet powiedzieć dlaczego. Świetna Dunst, piękne zdjęcia i brak zmarnowanej taśmy filmowej, genialny motyw z indie ścieżką dźwiękową, charakterystyczny, coppolowy oniryzm, z tym ukrytym w nim tragizmem postaci Marii. Gdzieś tam oda do naiwnej młodości, a jednak tylko 6/10
Mam niechęć do współczesnych seriali, ale już miniserial lub rzeczy zamknięte w jednym sezonie jak najbardziej mi pasują, dlatego postanowiłem spróbować z Nocną Mszą. Najmocniejszą stroną jest tutaj koncept/scenariusz. Szkoda tylko, że cztery godziny materiału rozciągnięto do siedmiu. Za dużo chwil ciszy przeplatanej nienaturalnymi, akademickimi dysputami o śmierci itp. (dialogi położone po całości) Ale warto. Chociażby dla głosu Hamisha Linklatera i całkiem zgrabnego połączenia Sztormu Stulecia z 30 dniami Mroku. 7/10
Utalentowany Pan Ripley. Powróciłem sobie i nadal świetny to film. Zwłaszcza do momentu zniknięcia z ekranu Jude'a Law (potem zaczyna się jednak trochę ciągnąć). Dobrze zagrany i tylko ten Matt jakoś tutaj nie pasuje. 7/10
Prosta Historia. Idealnie wypośrodkowana. Nie tak "prawdziwa" jak Nebraska, ani nie tak przesłodzona jak Choć Goni nas czas. Antylynchowska, wzruszająca, piękna. 8/10. Może ktoś poleci jej dobre wydanie na niebieskim krążku?
Obecność 3. Ech. Jedynka - jako taki konwencjonalny horror - była majstersztykiem, ale obudowanie wokół siódemkowego filmu całego uniwersum? 3/10
Hazardzista. Hoffman stara się, nerwowo poprawia okulary, ale gdzieś tam nie budzi sympatii, chyba nawet nie ma budzić. Ale to nie jest wielki film. Solidny, a i owszem. 6/10
Straszne historie. Familijny horror. Nieco potterowski. Bez historii, tzn z, taką na 4,5/10.
Rust Creek. Raczej nisko budżetowy thriller. Chyba dzięki temu udany. 6/10
Pentagram. Ależ to było słabe. Teatr telewizji z ludźmi prosto z ulicy. To mógł być każdy z nas Przez moment zaleciało Szekspirem i zrobiło się śmiesznie. 2/10
Brytyjska Nocna Bestia. Takie słabsze Dog Soldiers, ale i tak dało się obejrzeć. 5/10
Władcy wszechświata: Objawienie. He-Man to smak dzieciństwa podobnie jak guma Turbo czy plakaty z Zarzewia, ale kilka lat temu coś tam obejrzałem ponownie i to mogło zabić sentyment. Natomiast tutaj jest nadspodziewanie dobrze. Najlepszy Smith od czasu Chasing Amy. Udane połączenie Gwiezdnych Wojen (Kevin nie byłby sobą) z Drużyną Pierścienia. Aż szkoda, że takie krótkie, ale może w tym tkwi siła. Na potęgę posępnego Czerepu! 7/10
Piąty Element. Besson fajnie sobie przygotował grunt, a potem zmarnował parę sytuacji zbyt nachalnym pastiszem. Szkoda. Ale jak zwykle dobrze to się oglądało. 6/10
Powrót też do Szczęk. Fenomenalny Dreyfuss i dzielnie mu sekundujący Roy Scheider. I jak tu nie kochać rekinów. Po kolejnym seansie nie pozostało nic innego jak kupić w końcu steelbookową wersję 4k zanim zacznie kosztować 400zł. 8/10