"Rejs" (1970).
To film kultowy. Moje skromne wypociny będą jedynie krótkimi uwagami, a na pewno nie tekstem, który zbliży się choć trochę do recenzji.
Nigdy nie czytałem opinii związanych z nagłówkowym tytułem. Zatem w grę wejdą wyłącznie osobiste odczucia.
Współczesne pokolenie widzów "Rejs" może nie śmieszyć, a nawet nudzić. Jednak dla ludzi pamiętających tamte czasy, film stanowi lekturę obowiązkową. Usłyszałem o nim w połowie lat 80. Musisz to obejrzeć! - powiedział znajomy. Tak postąpiłem. Potem sukcesywnie robiłem powtórki w kolejnych latach - wczoraj także z BD. Byłem zdumiony zauważając fragmenty będące w przeszłości niezbyt interesującymi. Zatem "Rejs" posiada potencjał do eksploracji (?). W domowym kinie siedziałem sam. Pomimo to tryskałem humorem. Obraz stanowi trafną krytykę na panujący kiedyś ustrój polityczny. Mieszkańcy za wschodniej granicy powiadają, że u nich takie obrazy były zakazane. Przecież nie można dworować z włodarzy!
"Rejs" to nie tylko kpina z socjalizmu. Dostało się przy okazji innym warstwom społecznym. Słynne powiedzenie inżyniera na temat polskich filmów - Aż mi się chce wyjść z kina, raczej piętnuje rodzimą inteligencję, niźli tylko naszą kinematografię. Przecież do tej pory dzieła takie jak np. "Pociąg" (1959) czy "Popiół i diament" (1958) omijamy szeroki łukiem.
Donosicielstwo, tudzież lizusostwo? Skąd to znamy. "Rejs" ukazał łagodne trendy rzeczonych zachowań. Obecnie z trudem - inaczej niż w filmie - zauważmy postawy będące próbą intelektualnego wyjaśnienia popełnionych świństw.
Zawsze dostrzegałem spontaniczny uśmiech "kaowca", gdy ten spuszczał głowę (ukrywając grymas na twarzy) w trakcie zebrania. Stojący w pobliżu poeta przeszedł siebie, opowiadając o swoich intencjach doprowadzania słuchaczy do ekstazy nerwowej.
Gros ról podobno przypadła amatorom, nie aktorom. Brawo!
Pamiętam te nieszczęsne zebrania. Wyglądały one podobnie jak w filmie.
Ktoś mnie sfotografował na zlocie Towarzystwa Kultury w trakcie drzemki. Z kolei znajomy opuścił gremium mówiąc - Idę budować socjalizm!! Wówczas każdy wiedział, iż chodziło o sarkazm. Zatem z formalnego punktu widzenia, włodarze mieli problem z postawieniem jakichś zarzutów panu Markowi. Takie oto mieliśmy rejsy.
Trochę się rozpisałem, a nie chciałem. O legendarnym "Rejsie" raczej trudno prawić. Film trza obejrzeć, a potem do niego wracać.
Moje mocne 9 / 10.
Patataj!
[/video]
EDIT:
Poprawiłem słówko Gro na Gros, choć mam w archiwum korespondencję z rozpoznawalnej poradni językowej, iż można pisać Gro po uprzednim (zadeklarowanym) spolszczeniu wyrazu. Ale dajmy z tym spokój.
To film kultowy. Moje skromne wypociny będą jedynie krótkimi uwagami, a na pewno nie tekstem, który zbliży się choć trochę do recenzji.
Nigdy nie czytałem opinii związanych z nagłówkowym tytułem. Zatem w grę wejdą wyłącznie osobiste odczucia.
Współczesne pokolenie widzów "Rejs" może nie śmieszyć, a nawet nudzić. Jednak dla ludzi pamiętających tamte czasy, film stanowi lekturę obowiązkową. Usłyszałem o nim w połowie lat 80. Musisz to obejrzeć! - powiedział znajomy. Tak postąpiłem. Potem sukcesywnie robiłem powtórki w kolejnych latach - wczoraj także z BD. Byłem zdumiony zauważając fragmenty będące w przeszłości niezbyt interesującymi. Zatem "Rejs" posiada potencjał do eksploracji (?). W domowym kinie siedziałem sam. Pomimo to tryskałem humorem. Obraz stanowi trafną krytykę na panujący kiedyś ustrój polityczny. Mieszkańcy za wschodniej granicy powiadają, że u nich takie obrazy były zakazane. Przecież nie można dworować z włodarzy!
"Rejs" to nie tylko kpina z socjalizmu. Dostało się przy okazji innym warstwom społecznym. Słynne powiedzenie inżyniera na temat polskich filmów - Aż mi się chce wyjść z kina, raczej piętnuje rodzimą inteligencję, niźli tylko naszą kinematografię. Przecież do tej pory dzieła takie jak np. "Pociąg" (1959) czy "Popiół i diament" (1958) omijamy szeroki łukiem.
Donosicielstwo, tudzież lizusostwo? Skąd to znamy. "Rejs" ukazał łagodne trendy rzeczonych zachowań. Obecnie z trudem - inaczej niż w filmie - zauważmy postawy będące próbą intelektualnego wyjaśnienia popełnionych świństw.
Zawsze dostrzegałem spontaniczny uśmiech "kaowca", gdy ten spuszczał głowę (ukrywając grymas na twarzy) w trakcie zebrania. Stojący w pobliżu poeta przeszedł siebie, opowiadając o swoich intencjach doprowadzania słuchaczy do ekstazy nerwowej.
Gros ról podobno przypadła amatorom, nie aktorom. Brawo!
Pamiętam te nieszczęsne zebrania. Wyglądały one podobnie jak w filmie.
Ktoś mnie sfotografował na zlocie Towarzystwa Kultury w trakcie drzemki. Z kolei znajomy opuścił gremium mówiąc - Idę budować socjalizm!! Wówczas każdy wiedział, iż chodziło o sarkazm. Zatem z formalnego punktu widzenia, włodarze mieli problem z postawieniem jakichś zarzutów panu Markowi. Takie oto mieliśmy rejsy.
Trochę się rozpisałem, a nie chciałem. O legendarnym "Rejsie" raczej trudno prawić. Film trza obejrzeć, a potem do niego wracać.
Moje mocne 9 / 10.
Patataj!
[/video]
EDIT:
Poprawiłem słówko Gro na Gros, choć mam w archiwum korespondencję z rozpoznawalnej poradni językowej, iż można pisać Gro po uprzednim (zadeklarowanym) spolszczeniu wyrazu. Ale dajmy z tym spokój.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.