"Zezowate szczęście" (1960).
Od kilku tygodni mam chrapkę wyłącznie na filmy polskie. Obcojęzyczne czekają cierpliwie i nadal są zafoliowane. Kurna, rodzime tytuły zaliczam któryś raz z rzędu i nie mam dość.
"Zezowatym" zaraziła mnie mama. I to na tyle, że kupiłem BD u Japończyków płacąc za krążek ponad 200 zeta.
Czy tego typu produkcja powstałaby w innym kraju? Chyba nie (?). Od pierwszej minuty czułem swojską atmosferę.
"Powinniście tę metrykę nosić na piersi" - powiedział "ochroniarz" do głównego bohatera, gdy ten będąc rodowitym Polakiem chciał wejść do auli uczelni. W niej został omyłkowo poturbowany. Dziarskim kolegom przeszkadzał przydługawy nos Piszczyka. "Zobaczcie kogo bijecie"! - krzyknął poszkodowany pokazując stosowny dokument.
Film jest dość stary. Zauważając ukrywane pod stołem igraszki erotyczne, zastanawiałem się na ile współcześni twórcy z krajów zachodnich mogli być inspirowani produkcją Munka.
"Pan podchorąży poszedł na wojnę w wyjściowym mundurze"? - zapytał Piszczyka żołnierz w jenieckim obozie. Skutki mówienia nieprawdy zdeterminowały całe życie naszego bohatera. "Wystrzelałem wszystkie naboje. Nawet nie miałem jak sobie w łeb strzelić"! - odpowiedział
Czy warto konfabulować? Twórcy filmu ewidentnie przed takimi zachowaniami ostrzegają. Piszczyka weryfikują permanentnie sytuacje przypadkowe. Te ostatecznie osiągnęły kuriozum. Syn krawca resztę życia chciał spędzić w więzieniu. Izolowany od ludzi mógłby oszukiwać wyłącznie siebie. Ale nawet w tej kwestii przegrał. Wykopali go na wolność. Tacy ludzie jednak funkcjonują w społeczeństwie.
Znajmy zakwalifikował "Zezowate" do kategorii dramatów. Dla mnie obraz Munka nadal stanowi komedię, choć dodam, że czarną. Świnią najczęściej zostajemy na własne życzenie.
Mocne 9 / 9.
Od kilku tygodni mam chrapkę wyłącznie na filmy polskie. Obcojęzyczne czekają cierpliwie i nadal są zafoliowane. Kurna, rodzime tytuły zaliczam któryś raz z rzędu i nie mam dość.
"Zezowatym" zaraziła mnie mama. I to na tyle, że kupiłem BD u Japończyków płacąc za krążek ponad 200 zeta.
Czy tego typu produkcja powstałaby w innym kraju? Chyba nie (?). Od pierwszej minuty czułem swojską atmosferę.
"Powinniście tę metrykę nosić na piersi" - powiedział "ochroniarz" do głównego bohatera, gdy ten będąc rodowitym Polakiem chciał wejść do auli uczelni. W niej został omyłkowo poturbowany. Dziarskim kolegom przeszkadzał przydługawy nos Piszczyka. "Zobaczcie kogo bijecie"! - krzyknął poszkodowany pokazując stosowny dokument.
Film jest dość stary. Zauważając ukrywane pod stołem igraszki erotyczne, zastanawiałem się na ile współcześni twórcy z krajów zachodnich mogli być inspirowani produkcją Munka.
"Pan podchorąży poszedł na wojnę w wyjściowym mundurze"? - zapytał Piszczyka żołnierz w jenieckim obozie. Skutki mówienia nieprawdy zdeterminowały całe życie naszego bohatera. "Wystrzelałem wszystkie naboje. Nawet nie miałem jak sobie w łeb strzelić"! - odpowiedział
Czy warto konfabulować? Twórcy filmu ewidentnie przed takimi zachowaniami ostrzegają. Piszczyka weryfikują permanentnie sytuacje przypadkowe. Te ostatecznie osiągnęły kuriozum. Syn krawca resztę życia chciał spędzić w więzieniu. Izolowany od ludzi mógłby oszukiwać wyłącznie siebie. Ale nawet w tej kwestii przegrał. Wykopali go na wolność. Tacy ludzie jednak funkcjonują w społeczeństwie.
Znajmy zakwalifikował "Zezowate" do kategorii dramatów. Dla mnie obraz Munka nadal stanowi komedię, choć dodam, że czarną. Świnią najczęściej zostajemy na własne życzenie.
Mocne 9 / 9.
„Ja paryskimi perfumami się nie perfumuję... Ja jeden wiem co tej ziemi jest potrzebne”.