10-10-2021, 08:16
(09-10-2021, 15:19)Daras napisał(a): Może napisz coś więcej o odbiorze fabuły
Film oglądałem po raz pierwszy lata temu w telewizji, w wieku licealnym, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Tarantino, i wtedy zrobił na mnie ogromne wrażenie tą sugestywnie przedstawioną tezą, że nawet w subtelnym intelektualiście i pozornym mięczaku może się kryć dzikie zwierzę. Teraz, choć znałem zakończenie, nadal wciągał i budził emocje – złapałem się nawet na czymś w rodzaju satysfakcji w scenie z tą wielką żelazną pułapką. (Nawiasem mówiąc, dopiero teraz dowiedziałem się, że to nie są wnyki na niedźwiedzia, jak zapamiętałem z seansu w telewizji, tylko na kłusowników).
Bogatszy o życiowe doświadczenia zwracam dziś też oczywiście uwagę na różne inne wątki, z których najważniejszy (i od początku najbardziej kontrowersyjny) to scena podwójnego gwałtu. Jej krytycy, jak wiadomo, zarzucali Peckinpahowi, że poszedł tam w chore męskie fantazje, ponieważ ofiara najpierw się mocno opiera, ale od pewnego momentu ulega i zaczyna odczuwać przyjemność, a w finale pierwszego gwałtu zdaje się nawet szczytować. Mnie ten zwrot akcji wydaje się psychologicznie i fabularnie uzasadniony, bo sprawcą jest nie przypadkowy zbir, ale były chłopak ofiary, którego ta kiedyś rzuciła, żeby wyrwać się z prowincji do wielkiego świata, a teraz – wyraźnie zaniedbywana przez męża, całymi dniami rozwiązującego równania – długo i świadomie prowokuje. Nie chciałbym się posuwać do niesmacznych uwag w stylu „sama się prosiła”, ale z taką właśnie ambiwalencją mamy tu do czynienia.
Skądinąd na płycie znajduje się bardzo ciekawy wywiad z Susan George, która opowiada, jak wymusiła na Peckinpahu kręcenie tej sceny na własnych warunkach – tak by większość przemocy mogła przedstawić samym wzrokiem i mimiką. Moim zdaniem wyszło znakomicie – brutalnie, przekonująco, ale bez epatowania dosłownością.