26-06-2020, 23:16
1. Star Wars - Typowa historia, ojciec pożyczył od kogoś magnetowid, kasetę i się zaczęło
Dla przedszkolaka to było jak totalna magia. Z perspektywy lat stwierdzam, że już w tamtym momencie wiedziałem, że filmy to jest to co mnie kręci najbardziej.
2. Amerykański Ninja 2 - z ery VHS wybieram ten film bo wszyscy już tu wybrali standardową klasykę
3. Leon - Etap VHS, Rambo i Ninja zakończył dla mnie w 1994 roku Leon. Film na który nie bardzo chciałem iść do kina, bo nie grał tam nikt dla mnie znany, a w ogóle to jakiś taki nie amerykański się wydaje i tak dalej... Na szczęście mój ojciec wiedział lepiej, bo widział poprzednie filmy Luca Bessona. No i co tu dużo mówić, film mnie zmiażdżył. Wyszedłem z kina w ciężkim szoku, że to w sumie film akcji ale taki trochę inny, głębszy i wzruszający... Do tego czasu nie do końca pojmowałem, że to w ogóle możliwe zrobić taki film.
4. Se7en - Po Leonie miałem fazę na kino mroczniejsze. Gdzieś tam się już przewijał Tarantino z Pulp Fiction, The Crow, Oliver Stone i Tony Scott... ale pokrewną duszę odkryłem dopiero w kinie Davida Finchera. Se7en było jak objawienie z niebios. Coś czego nigdy wcześniej nie widziałem. Zakończenie które mnie dosłownie wryło w fotel. I formalnie ten film odstawał od wszystkiego co wtedy leciało w kinach. Był jak dwugodzinny teledysk z MTV... A jak zacząłem kojarzyć fakty, że te najlepsze teledyski na MTV też wyszły spod ręki Finchera to już wiedziałem, że wreszcie odnalazłem ulubionego reżysera na całe życie
5. Szeregowiec Ryan - Kolejne wielkie filmowe wydarzenie w moim życiu. Wiedziałem, że to będzie dobry film już przed seansem ale i tak przerósł wszelkie oczekiwania. Do tej pory uważam, że ten film ma najlepsze zdjęcia i dźwięk w historii kina. Pod tym względem jest to według mnie niedoścignione arcydzieło i od tamtej pory mało kto się zbliżył do tego poziomu. Jest to też film, który obejrzałem najwięcej razy w życiu (24) (a dwudziesty piaty seans zaliczę mam nadzieję już wkrótce z płyty UHD
).
6. Fight Club - Znów Fincher, ale nie może być inaczej
Ja w przeciwieństwie do reszty globu od razu wiedziałem, że mamy do czynienia z kultowym klasykiem i nie musiałem czekać do świetnej edycji DVD żeby sobie to uzmysłowić
Dla mnie Fight Club jest jak terapia. Nie wiem o co to chodzi, ale zawsze czuję się po tym filmie lepiej. Ten film przekracza według mnie barierę ekranu i jest czymś więcej. No i oczywiście od strony czysto filmowej jest to diament, który Fincher wypolerował do perfekcji, co dla mnie zawsze jest ważne. Mój #1 ever & forever.
Właściwie to mógłbym napisać, że mój gust zatrzymał się w roku 1999 bo wtedy powstały jedne z moich ulubionych filmów
7. American Beauty - Są filmy które ocierają się o sens życia i American Beauty jest według mnie jednym z tych filmów. Zawsze podczas seansu mam wrażanie, ze obcuję z czymś większym. A od strony technicznej, jeśli Szeregowiec ma najlepsze zdjęcia ever, to American Beauty jest zaraz na drugim miejscu. To jak Hall operuje tutaj światłem zawsze przyprawia mnie o zachwyt.
8. Szósty Zmysł - Wiele osób się pewnie ze mną nie zgodzi ale ja ten film stawiam najwyżej na półce o nazwie Najlepszy Horror. Tak, tak Egzorcysta jest straszny ale dla mnie scena z kobietą w kuchni z Szóstego Zmysłu zawsze sprawia, że po moim kręgosłupie przechodzi lodowaty dreszcz... a widziałem ten film już na pewno z dziesięć razy. Poza tym dla mnie dobry horror musi być czymś więcej niż tylko serią jump scare'ów. A The Sixth Sense oprócz solidnych strachów ma tez coś więcej do powiedzenia... No i ta końcówka
9. Sleepy Hollow - żeby nie było, też lubię Batmany, ale dla mnie szczytowym dziełem kariery Burtona jest właśnie Sleepy Hollow. Wszystko za co go kocham jest w tym jednym filmie. Depp, kostiumy, scenografia... klimat. Nie do podrobienia, takich filmów się już nie robi.
10. Grawitacja - Żeby nie było, że mentalnie się zatrzymałem w latach 90-tych to na koniec film z dwudziestego pierwszego wieku. Grawitacja w kinie 3D była jak religijne doznanie. Powiem szczerze, że nie sądziłem, że zobaczę w kinie jeszcze coś co mnie zachwyci, ale Cuaron tego dokonał.
Dla przedszkolaka to było jak totalna magia. Z perspektywy lat stwierdzam, że już w tamtym momencie wiedziałem, że filmy to jest to co mnie kręci najbardziej.2. Amerykański Ninja 2 - z ery VHS wybieram ten film bo wszyscy już tu wybrali standardową klasykę

3. Leon - Etap VHS, Rambo i Ninja zakończył dla mnie w 1994 roku Leon. Film na który nie bardzo chciałem iść do kina, bo nie grał tam nikt dla mnie znany, a w ogóle to jakiś taki nie amerykański się wydaje i tak dalej... Na szczęście mój ojciec wiedział lepiej, bo widział poprzednie filmy Luca Bessona. No i co tu dużo mówić, film mnie zmiażdżył. Wyszedłem z kina w ciężkim szoku, że to w sumie film akcji ale taki trochę inny, głębszy i wzruszający... Do tego czasu nie do końca pojmowałem, że to w ogóle możliwe zrobić taki film.
4. Se7en - Po Leonie miałem fazę na kino mroczniejsze. Gdzieś tam się już przewijał Tarantino z Pulp Fiction, The Crow, Oliver Stone i Tony Scott... ale pokrewną duszę odkryłem dopiero w kinie Davida Finchera. Se7en było jak objawienie z niebios. Coś czego nigdy wcześniej nie widziałem. Zakończenie które mnie dosłownie wryło w fotel. I formalnie ten film odstawał od wszystkiego co wtedy leciało w kinach. Był jak dwugodzinny teledysk z MTV... A jak zacząłem kojarzyć fakty, że te najlepsze teledyski na MTV też wyszły spod ręki Finchera to już wiedziałem, że wreszcie odnalazłem ulubionego reżysera na całe życie

5. Szeregowiec Ryan - Kolejne wielkie filmowe wydarzenie w moim życiu. Wiedziałem, że to będzie dobry film już przed seansem ale i tak przerósł wszelkie oczekiwania. Do tej pory uważam, że ten film ma najlepsze zdjęcia i dźwięk w historii kina. Pod tym względem jest to według mnie niedoścignione arcydzieło i od tamtej pory mało kto się zbliżył do tego poziomu. Jest to też film, który obejrzałem najwięcej razy w życiu (24) (a dwudziesty piaty seans zaliczę mam nadzieję już wkrótce z płyty UHD
).6. Fight Club - Znów Fincher, ale nie może być inaczej
Ja w przeciwieństwie do reszty globu od razu wiedziałem, że mamy do czynienia z kultowym klasykiem i nie musiałem czekać do świetnej edycji DVD żeby sobie to uzmysłowić
Dla mnie Fight Club jest jak terapia. Nie wiem o co to chodzi, ale zawsze czuję się po tym filmie lepiej. Ten film przekracza według mnie barierę ekranu i jest czymś więcej. No i oczywiście od strony czysto filmowej jest to diament, który Fincher wypolerował do perfekcji, co dla mnie zawsze jest ważne. Mój #1 ever & forever.Właściwie to mógłbym napisać, że mój gust zatrzymał się w roku 1999 bo wtedy powstały jedne z moich ulubionych filmów

7. American Beauty - Są filmy które ocierają się o sens życia i American Beauty jest według mnie jednym z tych filmów. Zawsze podczas seansu mam wrażanie, ze obcuję z czymś większym. A od strony technicznej, jeśli Szeregowiec ma najlepsze zdjęcia ever, to American Beauty jest zaraz na drugim miejscu. To jak Hall operuje tutaj światłem zawsze przyprawia mnie o zachwyt.
8. Szósty Zmysł - Wiele osób się pewnie ze mną nie zgodzi ale ja ten film stawiam najwyżej na półce o nazwie Najlepszy Horror. Tak, tak Egzorcysta jest straszny ale dla mnie scena z kobietą w kuchni z Szóstego Zmysłu zawsze sprawia, że po moim kręgosłupie przechodzi lodowaty dreszcz... a widziałem ten film już na pewno z dziesięć razy. Poza tym dla mnie dobry horror musi być czymś więcej niż tylko serią jump scare'ów. A The Sixth Sense oprócz solidnych strachów ma tez coś więcej do powiedzenia... No i ta końcówka

9. Sleepy Hollow - żeby nie było, też lubię Batmany, ale dla mnie szczytowym dziełem kariery Burtona jest właśnie Sleepy Hollow. Wszystko za co go kocham jest w tym jednym filmie. Depp, kostiumy, scenografia... klimat. Nie do podrobienia, takich filmów się już nie robi.
10. Grawitacja - Żeby nie było, że mentalnie się zatrzymałem w latach 90-tych to na koniec film z dwudziestego pierwszego wieku. Grawitacja w kinie 3D była jak religijne doznanie. Powiem szczerze, że nie sądziłem, że zobaczę w kinie jeszcze coś co mnie zachwyci, ale Cuaron tego dokonał.
