Piraci z karaibów

[Mateusz]

Też dzisiaj obejrzałem i z tym powrotem do formy to bym tak nie szarżował. Jest lepiej niż w czwórce, ale do poziomu trylogii ten film jednak nie podskoczy. Mimo tego z jakiegoś powodu bawiłem się na nim całkiem nieźle, mając jednocześnie świadomość, że sporo tutaj zgrzyta. Bardem fajnie bawi się rolą villana i ogólnie wypadł spoko, ale Davy Jones to to nie jest. Załoga duchów to już jest odgrzewanie odgrzanego kotleta. Zastępstwo Swann i Turnera nie irytuje, ale to wszystko, co można o nich powiedzieć. Chemii nie ma między nimi za grosz i w ogóle niby są sporą częścią filmu, ale nawet nie bardzo zwracałem na nich uwagę. Trudno doszukiwać się między nimi jakiejkolwiek relacji, a ich romans jest fikcją bez najmniejszej podbudowy. Niestety Jack też nie wypada najlepiej. Zrobili z niego comic relief tej serii, który przewraca się bez ładu i składu i od czasu do czasu wytarza się w błocie. Mam z tym problem zwłaszcza w pierwszej połowie filmu, bo później trochę odpuścili i dało się nawet zauważyć trochę starego Jacka. Ta pierwsza akcja rodem z Fast Five nieźle mnie rozbawiła no ale to, co mi w niej przeszkadzało to właśnie była postać Jacka.

Oceny nie wystawię, bo trudno mi jednoznacznie ocenić ten film. Obawiam się, że kolejne seanse będą wypadały tylko gorzej, bo widzę więcej minusów niż plusów.