23-09-2018, 18:45
"Star Trek" jako Uniwersum, jako odrębna Space Opera kultury "Sci-Fi" jest mi po prostu obca, z wyjątkiem filmów z jego "Nowego Kanonu" , chociaż nie wiem, czy w tym przypadku w ogóle się to tak określa, bo możliwe, że porządek w tym Uniwersum panuje na całkowicie innych zasadach, niż na przykład w "Gwiezdnych Wojnach". "Star Trek" jest gigantycznym molochem różnorakich materiałów video do zanalizowania i przyswojenia przez tego, który się chce za to zabrać; do zobaczenia za dzylion lat, jednym słowem. Ta rozległa Saga stanowi dla mnie coś tak wyzwaniowo ciężkiego, jak walka o olimpijskie złoto. Ona est zbyt duża, abym obejrzał wszystko. Dlatego też zostanę przy śledzeniu "Star Trek - The Animated Series" z 1973-74r Skorzystam z tego, że kreskówka jest dostępna na platformie "Netflixa", z wszystkimi 22 odcinkami, przy czym dodam jeszcze, że właśnie obejrzałem pierwszy z nich pt. "Martwa Gwiazda", i mimo iż graficznie gubił on proporcje w szczególności w rysunku postaci, a same ludzkie sylwetki wyglądały, jak bohaterowie kreskówki "Scooby-Doo" z lat 70-tych oraz pomimo specyficznej narracji, wolnego, dziwnie przykładnego wypowiadania się postaci, jak w kreskówce proedukacyknej, odcinek ten oglądało się całkiem w porządku, ze specyficznym, ciepłym oldschoolowym odczuciem.
