Miałem już się nie udzielać, ale ok, ostatni post and I'm out 
Mówimy o pewnym wymyślonym świecie a nie rzeczywistości. Ten wymyślony świat, ma swoje wymyślone prawa, które nim rządzą. Świat przedstawiony musi być wewnętrznie spójny i WIARYGODNY w ramach tej wymyślonej rzeczywistości. Jak zaczniemy do niego dodawać nieskończoną ilość nowych wymyślanych rzeczy, które w dodatku STOJĄ W SPRZECZNOŚCI lub PODWAŻAJĄ wcześniej ustalone prawa tego świata, to traci on swoją WIARYGODNOŚĆ. Dodając takie nieskończone nowe wymyślone rzeczy można doprowadzić do tego, że świat SW połączymy z uniwersum Aliena. Można? Można, tylko to za grosz sensu nie będzie miało.
Przykładem takiej niespójności jest działanie mieczy świetlnych w Ahsoce - jedno cięcie/pchnięcie zabija na miejscu, ale w jednym przypadku nie i fpisdu z całą otoczką przerażającej potęgi mieczy świetlnych.
Brak wyczucia reżysera.
Tego reżyserzy Ahsoki nie robią. Nie wierzę w tę opowieść, nie jestem w stanie się w niej zanurzyć i poczuć, że nie jest tylko fasadą, teatralną ozdobą.
Jestem fanem SW, nie jakimś ultrasem. Wychowałem się na OT. Prequele, jak wyszły, były dla mnie "meh" z wyjątkiem Ep3. Z nowej trylogii podobały mi się tylko E7 i 8 (9 to jakaś piramidalny bzdura). Lubię świat SW i chcę do niego wracać. Ale ani Mando (z wyjątkiem kilku odcinków S2, co przewrotne, najbardziej podobał mi się ten z Ahsoką, S3 odpuściłem), ani Boba (odpadłem po E1) ani Obi (także dałem sobie siana po E1) nie potrafiły wzbudzić we mnie entuzjazmu. Odrzucał mnie od nich infantylizm, zbyt duża teatralność, brak stawki, bohaterowie i ich zmagania, w które nie mogłem się zaangażować emocjonalnie i ogólne traktowanie widza, jak ćwierćinteligenta. Zmienił to Andor, który opowiedział (nie bez błędów) historię nowej postaci w ciekawy i wciągający sposób. Żadnego epickiego ratowania świat w slow-mo, tylko mały człowiek przytłaczany coraz bardziej przez machinę terroru. W tym serialu czuć stawkę, czuć, że Ci bohaterowie są z krwi i kości, że są podatni, wrażliwi, ułomni a przez to łatwo o ich śmierć. W Ahsoce tego nie ma. Jest beztroski świat, w którym od początku do końca wiesz, że z dobrej strony mocy nikt nie zginie (a całkowicie straciłem na to nadzieję z początkiem E2) i stawka tu jest tak wysoko jak była w... bo ja wiem... Drużynie A. Tylko rozciągnięta z jednego odcinka na osiem. Niby good guys przegrywają, niby są słabsi, niby bad guys to madafaki, a i tak koniec końców good guys wygrywają nawet się nie spociwszy. Może to jarać i emocjonować 12latki, które w swoim życiu jeszcze za dużo narracji nie widziały, ale dla fana ze skreślonym 4 krzyżykiem w metryczce, to jest zwyczajnie nudne.

(03-10-2023, 11:32)HAL 9000 napisał(a): O mieczach już rozmawialiśmy, filmik pokazuje Maula, ale już nie informuje że koleś przeżył przecięcie mieczem na pół, dlaczego, bo tak wygodnie i nie pasuje do tezy.Jeśli on to przeżył, to to też już jest przesuwanie granicy suspension of disbelief poza moje możliwości.
(03-10-2023, 11:32)HAL 9000 napisał(a): nie ma dwóch takich samych ran i takich samych sytuacji (film), zapytaj lekarzy chirurgów, że często jeden centymetr decyduje o życiu lub śmierci.Nie no, stary, co Ty do mnie rozmawiasz?
Mówimy o pewnym wymyślonym świecie a nie rzeczywistości. Ten wymyślony świat, ma swoje wymyślone prawa, które nim rządzą. Świat przedstawiony musi być wewnętrznie spójny i WIARYGODNY w ramach tej wymyślonej rzeczywistości. Jak zaczniemy do niego dodawać nieskończoną ilość nowych wymyślanych rzeczy, które w dodatku STOJĄ W SPRZECZNOŚCI lub PODWAŻAJĄ wcześniej ustalone prawa tego świata, to traci on swoją WIARYGODNOŚĆ. Dodając takie nieskończone nowe wymyślone rzeczy można doprowadzić do tego, że świat SW połączymy z uniwersum Aliena. Można? Można, tylko to za grosz sensu nie będzie miało.
Przykładem takiej niespójności jest działanie mieczy świetlnych w Ahsoce - jedno cięcie/pchnięcie zabija na miejscu, ale w jednym przypadku nie i fpisdu z całą otoczką przerażającej potęgi mieczy świetlnych.
(03-10-2023, 11:32)HAL 9000 napisał(a): Rzadko w którym filmie autodestrukcja następuje natychmiast, bez ostrzeżenia, natomiast bardzo często jest odliczanie, które nawet jest mocno uwzględnione w fabule filmu jak w "Obcym" czy to jest "klisza"? Tak.Oczywiście, że to klisza. Ale kliszę trzeba umiejętnie zastosować, aby poprawnie działała. Odliczanie w Alienie buduje napięcie, odliczanie w Ahsoce jest tak mocno zhiperbolizowane, przeciągnięte tak mocno, że robi "jump the sharka" - miast emocjonować i trzymać na granicy fotela z każdym kolejnym niepotrzebnym ujęciem wzbudza zażenowanie. No bo ileż można?!
Brak wyczucia reżysera.
(03-10-2023, 11:32)HAL 9000 napisał(a): Zgadzam się, że Nolan jest lepszym reżyserem niż wszyscy zatrudnieni w serialach SW, na pewno potrafi zrobić znakomity film, ale czy potrafi zrobić znakomity film SWNie wspomniałem o Prestiżu Nolana w kontekście tego, czy by nakręcił lepszy/gorszy film SW. Piłem do tego, że Nolan właśnie w Prestiżu dekonstruuje sztukę filmową i pracę reżysera - niczym magik ma on sprawić, że uwierzysz, że oszustwo, które odbywa się przed twoimi oczami nie jest sztuczką. Ma swoją pracą UWIARYGODNIĆ opowieść.
Tego reżyserzy Ahsoki nie robią. Nie wierzę w tę opowieść, nie jestem w stanie się w niej zanurzyć i poczuć, że nie jest tylko fasadą, teatralną ozdobą.
Jestem fanem SW, nie jakimś ultrasem. Wychowałem się na OT. Prequele, jak wyszły, były dla mnie "meh" z wyjątkiem Ep3. Z nowej trylogii podobały mi się tylko E7 i 8 (9 to jakaś piramidalny bzdura). Lubię świat SW i chcę do niego wracać. Ale ani Mando (z wyjątkiem kilku odcinków S2, co przewrotne, najbardziej podobał mi się ten z Ahsoką, S3 odpuściłem), ani Boba (odpadłem po E1) ani Obi (także dałem sobie siana po E1) nie potrafiły wzbudzić we mnie entuzjazmu. Odrzucał mnie od nich infantylizm, zbyt duża teatralność, brak stawki, bohaterowie i ich zmagania, w które nie mogłem się zaangażować emocjonalnie i ogólne traktowanie widza, jak ćwierćinteligenta. Zmienił to Andor, który opowiedział (nie bez błędów) historię nowej postaci w ciekawy i wciągający sposób. Żadnego epickiego ratowania świat w slow-mo, tylko mały człowiek przytłaczany coraz bardziej przez machinę terroru. W tym serialu czuć stawkę, czuć, że Ci bohaterowie są z krwi i kości, że są podatni, wrażliwi, ułomni a przez to łatwo o ich śmierć. W Ahsoce tego nie ma. Jest beztroski świat, w którym od początku do końca wiesz, że z dobrej strony mocy nikt nie zginie (a całkowicie straciłem na to nadzieję z początkiem E2) i stawka tu jest tak wysoko jak była w... bo ja wiem... Drużynie A. Tylko rozciągnięta z jednego odcinka na osiem. Niby good guys przegrywają, niby są słabsi, niby bad guys to madafaki, a i tak koniec końców good guys wygrywają nawet się nie spociwszy. Może to jarać i emocjonować 12latki, które w swoim życiu jeszcze za dużo narracji nie widziały, ale dla fana ze skreślonym 4 krzyżykiem w metryczce, to jest zwyczajnie nudne.
Kino domowe
LG OLED 83 C3
Marantz SR 5015
Klipsch R-620F, R-51M, R-52C, R-41SA
SVS SB-1000
Panasonic DP-UB820
Aktualna kolekcja UHD / BD / DVD
LG OLED 83 C3
Marantz SR 5015
Klipsch R-620F, R-51M, R-52C, R-41SA
SVS SB-1000
Panasonic DP-UB820
Aktualna kolekcja UHD / BD / DVD
