19-08-2018, 17:50
Wiem, przepraszam za zamieszanie...umknął mi ten tytuł.
Kultowe filmy Sci-Fi i Horror z lat 50-tych i 60-tych.
|
19-08-2018, 20:26
Ze świata adaptacji twórczości rozumiejącego rzeczywistość w specyficzny sposób, Edgara Allana Poe, polecam "Zagłada Domu Usherów" z 1960r. z fenomenalnym, pięknie grającym swe role, tak, że film wprost płynie wraz z głównym nurtem horroru, Vincentem Price, w charakterze jednej z głównych postaci. Chcę, że by pewien film grozy z lat 60-tych mnie zadziwił; a chodzi o "Całun Mumii" z 1967 roku. Jest to brytyjski horror, z motywem przypadkowego ,,wybudzania" uśpionego zła, które nigdy wybudzone zostać nie powinno; do czego przyczynili się naukowcy niesłuchający ostrzeżeń miejscowego akolity.
19-08-2018, 21:09
Pamiętam, że cały cykl filmów Cormana - adaptacji klasyki właśnie- emitowała telewizja polska.... To były czasy. Trzeba sobie jasno powiedzieć- wytwórnia Hammer stworzyła mnóstwo perełek, niestety, często się dziś te filmy lekceważy.
21-08-2018, 10:56
"Całun Mumii" z 1967 roku jako film nie podbijał serc miłośników kina sci-fi i horroru z lat 50-tych i 60-tych, tak jak to robiły produkcje pokroju "Zakazana Planeta" z 1956r. czy "Opowieści Niesamowite" z 1962r. Ten brytyjski horror, z którego przezierał zbyt intensywnie, jakby chodziło o ciągłe ukazywanie historycznych faktów i wytłuszczanie tego, jak zmieniają się relacje między bohaterami pod wpływem specyficznego odkrycia, motyw odkrycia grobowca faraona Kah-To-Beya, a potem miejsca pochówku jego oddanego mu sługi, nie wzbudzał lekkiego odczucia strachu, zgorszenia, czy krążącej wokół sensacyjnego, historycznego odkrycia, tajemnicy. Samego ,,wybudzonego" zła, które miało swymi jękami i wyciągniętymi do przodu rękoma niszczyć wszystko co napotka na swojej drodze, jak typowy popkulturowy wizerunek okrytej postrzępionymi, rozkładającymi się szmatami Mumii, było ciut za mało; za to plener, dekoracja i oddanie ,,ducha czasu" pierwszym dziesięcioleciom XX wieku wformie dystyngowanych strojów ludzi, wyglądów pomieszczeń, w których rozgrywała się akcja i użytych elementów dnia codziennego zasługiwały na uznanie. Również odzienie Mumii, ba muszę rzec: całun, kupiło mój archeologiczno-przygodowy gust w całości, gdyż tak wyobrażałbym sobie mistycznie otulonego w szaty, jakieś zdobienia i paski, faraona, którego ciało złożono do grobu i po kilkudziesięciu latach wykopano. Film ten oceniam na: 7/10 Natomiast "Robot Monster" z 1953r. to jak na lata 50-te XX wieku katastrofalna realizacja scenariusza filmowego, w której ostateczny i definitywny gwóźdź do trumny temu dziełu wbiło stworzenie i urzeczywistnienie wizerunku wyglądu zewnętrznego i wewnętrznego, czyli zachowania, celów i przeznaczenia niedźwiedzio-humanoidalnego monstrum, z dziwnym, wykonanym z cyny lub marnego aluminium kulistym hełmem na głowie, na środku którego w okolicach twarzy znajdowała się owalna dziura, z której z kolei nie było widać absolutnie nic: żadnych oczu, ust... jakby nazbyt wpompowana tajemnica, tylko strach, który miał opanować umysły ludzi. Ten film oceniam na: 5/10 Tak wygląda "Ro-Man": istota, która w "Robot Monster" ponad wszelką wątpliwość pragnie podbić Ziemię i wyplenić gatunek ludzki. Ach te ich ,,promienie zagłady". Czasami z tego przesadnego kiczu wyrasta coś czego nie da się, ot tak zapomnieć
03-09-2018, 15:39
https://www.filmweb.pl/film/The+Monster+That+Challenged+the+World-1957-125229 "The Monster that Challenged the World" z 1957r. i "Mumia" z 1959r - dwa kultowe, ba, jedne z tych produkcji otoczonych mianem kultu, filmy z dość specyficznych, jeśli chodzi o popkulturę lat 50-tych XX wieku. Pierwszy to czarno-biały, a lubię mówić na to ,,otoczony szarą, nastrojową mgiełką, film", obraz kinowy z cyklu "Monster Movies", gdzie paskudne monstrum o wyglądzie poruszającej się na odwłoku, gnijącej stonodze, w wyniku trzęsienia ziemi budzi się do życia, zaczyna szybko się rozmnażać i atakować miasto. Co ciekawe, w tej produkcji przeważało dobrze budowane napięcie, które wynosiło się ponad ukazanie szalejących monstrów. Stwór, a raczej jego gatunek, jak sama nazwa filmu wskazuje rzucił ludziom wyzwanie. Nie było apokalipsy i łamania "prawa skali" jak w japońskiej "Godzilli" z 1954r. Otrzymaliśmy atakującego znienacka obrzydliwego maszkarona o dziwnych, szklistych i kulistych ślepiach, i to na dodatek ,,niewysokiego" - góra 3 do 5m. Warto zahaczyć o ten film! Szczerze polecam! https://www.filmweb.pl/film/Mumia-1959-31578 Drugie z wyżej wymienionych dzieł - "Mumia" z 1959r. - jest horrorem z niesamowitym historycznym oddaniem tudzież akcentem, jakby oglądało się mającego swoje lata i ten styl "Ben-Hura" z Charltonem Hestonem w roli głównej; co powoduje, że sama enigma horroru wybudzanego do życia zła, czyli mumii Kharisa, w której fizyczną rolę chodzących obandażowanych, rozkładających się zwłok drobiazgowo, co naprawdę zaskakiwało, wcielił się Christopher Lee, blednie z dziejową, historyczną narracyjnością filmu. Dodajmy do tego estetykę w umeblowaniu i ukształtowaniu wnętrz mieszkań, pałaców itd. oraz modę z końca XIX w., a także rolę Petera Cushinga, i wyjątkowe kino mamy jak na zawołanie.
22-11-2018, 18:00
Nie śpimy! Działacie coś, oglądając filmy z gatunku ,,sci-fi", ,,fantasy", ,,horror/fantasy" z lat 50-tych i 60-tych? Bo ja tak, działam geekowsko, oj działam, i to niezwykle intensywnie! Nie pamiętam takiego okresu, w którym zajmowałem się moim hobby, abym poświęcał temu rodzaju filmów tak dużo czasu. Co seans, jeśli się zdecyduje na produkcję tego typu, staram się szukać czegoś innego, czegoś niezwykłego, aby każdy obejrzany przeze mnie film wnosił coś dobrego i niezapomnianego, i dawał mi coraz większą wiedzę, czyli tzw. obycie na temat kina ,,sci-fi", ,,fantasy", ,,horror" i innego typu dzieł z tego jakże starego i ważnego okresu w dziejach kina. Pomysły fabularne takowych filmów, choć w przypadku naukowej fikcji, które się powtarzają i najczęściej mają związek z napotkaniem istot obcych przewyższających inteligencją gatunek ludzki, lub obcych, którzy odkryli Ziemię jako ,,złotą" Planetę i chcą ją wykorzystać dla własnych celów, są niezwykle ciekawe, a cały tygiel takich filmów bardzo pełny, przez co łatwiej jest zrozumieć, co kierowało twórców takowych produkcji, aby je w ogóle tworzyć. Dwa dni temu oglądałem przez pomyłkę, bo początkowo miałem obejrzeć obraz japońskiej kinematografii o podobnym tytule, kolejny film z Godzillą i innym ,,potworasem" w roli głównej. Jak wiemy w filmach, w których przerośnięte monstra atakują całe miasta, ba, prawie że całą ludzkość, istnieje prosta reguła, którą można zauważyć: związek zetknięcia się człowieka ze stworem, którego stworzyła, ba, napromieniowała energia atomowa bądź głupie działania człowieka, które uwięzionego w jakiejś rozpadlinie lub zablokowanej na dnie oceanicznym pieczarze, stwora, wybudziły z ,,arcy-długiego snu". Lata 50-te i 60-te XX wieku, to czas ,,american dream", rozwój ery atomowej, wyścig zbrojeń USA ze ZSRR, a na wschodzie, zwłaszcza w Japonii: oblizywanie ran po ataku na Hiroszimę i Nagasaki. Dlatego, przykładowo, odważne produkcje pokroju "Godzilla" i "Godzilla vs....(jakiś tam stwór)" dobrze oddają konsekwentność i wybory twórców filmów z tamtych czasów. A filmem, który sobie pomyliłem, a który obejrzałem zostawiając w tyle kilkanaście obrazów kinowych z chronologii filmowej "Godzilli" był "Godzilla Vs. Mothra: The Battle For Earth" z 1992r. Po jego seansie lekko nie dowierzałem, jak animatronika i używanie odpowiednio miniaturyzowanej scenografii poszło do przodu; fizyczność Godzilli, starcia tego stwora z Mothrą i Battrą to potwierdzają. Dzisiejszy dzień zakończę klimatyczną, dobrze zestaloną z aktualną aurą na dworze i wcześnie rozpoczynającym się mroźnym wieczorem, tajemniczą produkcją: "Kruk (1963)", z Vincentem Price'em w roli głównej. Zobaczymy czy doświadczymy nutki nihilizmu i specyficznej misteri rodem z klasyki E.A.Poe'go.
23-11-2018, 08:56
a co w oglądaniu tego typu rzeczy jest geekowskiego? może 20 lat temu. teraz to mainstream. podobnie jak czytanie komiksów o superbohaterach.
23-11-2018, 10:36
(23-11-2018, 08:56)Ethan napisał(a): a co w oglądaniu tego typu rzeczy jest geekowskiego?Też nie wiem, wszystko dostępne w zasięgu ręki. Dużo ludzi to ogląda, dziś sięganie po tego typu kino, to jak sięgnięcie po rolkę w papieru w toalecie. Praktycznie każdy ma do tego dostęp w cywilizowanym kraju. Sam klasyki oglądam i nic w tym geekowskiego nie widzę.
23-11-2018, 12:25
Tu chyba nie chodzi o klasyki same w sobie, tylko o konkretny temat monster movies i inwazję wszelkiego rodzaju badziewia z kosmosu. Nie chcesz chyba powiedzieć, że wszyscy oglądają takie filmy i jest to powszechne zjawisko. Dostępność tytułów nie ma tu nic do rzeczy, a większość z tego rodzaju filmów o ile wyszła gdzieś na blu to na pewno nie w jakichś oszałamiających nakładach. Mnie akurat też interesuje ten fenomen monster movies & invasions z lat 50. i 60. i często spotykam dany film wydany tylko w jednym lub dwóch krajach. Ja jak najbardziej czuję tu geekowski klimat.
23-11-2018, 13:16
Tytuł jest kultowe, czyli najlepsze, najbardziej popularne. Takie to są dostępne. Sam je oglądałem jak leciały w tv. Nie czuję żadnego geekowskiego klimatu, dużo moich znajomych ogląda takie filmy na różnych platformach.
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości |