Moje pierwsze domowe 5.1 to były komputerowe głośniczki Creative'a kupione jeszcze w latach 90. Szczególnie w pamięci mam seansik Gladiatora, który oglądałem całą rodziną na malutkim monitorku, a mimo to wszyscy mieliśmy mnóstwo radochy.
Później w okolicach 2003 roku przyszedł czas na pierwszy telewizor 16:9 (Sony - 32 cale), amplituner i do tego głośniki B&W 5.1 z konkretnym subem - na całość wydałem ok. pięc ówczesnych średnich pensji. Dopiero wtedy zrozumiałem co to jest prawdziwe kino domowe w kwestii dźwiękowej i że bez konkretnego pierdolnięcia to jest tylko jakaś namiastka tegoż. Głośniki po dziś dzień mi służą i uważam, że to było jedno z najlepiej zainwestowanych przeze mnie pieniążków ever.
Gdyby ktoś mi wtedy napisał, że to przerost formy nad treścią i stereo czy jakaś belka wystarczy to poleciałby taki kopniak w dupsko, że osobnik wylądowałby na księżycu.
Później w okolicach 2003 roku przyszedł czas na pierwszy telewizor 16:9 (Sony - 32 cale), amplituner i do tego głośniki B&W 5.1 z konkretnym subem - na całość wydałem ok. pięc ówczesnych średnich pensji. Dopiero wtedy zrozumiałem co to jest prawdziwe kino domowe w kwestii dźwiękowej i że bez konkretnego pierdolnięcia to jest tylko jakaś namiastka tegoż. Głośniki po dziś dzień mi służą i uważam, że to było jedno z najlepiej zainwestowanych przeze mnie pieniążków ever.
Gdyby ktoś mi wtedy napisał, że to przerost formy nad treścią i stereo czy jakaś belka wystarczy to poleciałby taki kopniak w dupsko, że osobnik wylądowałby na księżycu.