19-09-2023, 21:11
Moim zdaniem, dobry serial można by porównać do powieści Prusa, a dobry film do opowiadania Borgesa (żeby przywołać akurat moich ulubionych twórców literackich
); trudno trochę decydować, co jest lepsze, a co gorsze. Wydaje mi się, że formy krótsze na pewno mogą robić większe wrażenie, bo dawka wartości artystycznych jest w nich bardziej skoncentrowana, a niewielka długość wymusza też często większe wyrafinowanie formy, albo inaczej: krótka forma sprawia, że każdy detal i każdy element może zostać dopieszczony i dopracowany, może mu zostać nadane bardzo konkretne miejsce i funkcja w ramach utworu, o co trudno w utworach bardziej rozbudowanych. Nie mówię też, że zupełnie nie masz racji; być może to kwestia audiowizualnego medium sprawia, że seriale wydają się robić mniejsze wrażenie niż filmy; może materia audiowizualna gorzej poddaje się "rozciąganiu" niż materia literacka, w której czas jest bardziej abstrakcyjny.
Jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne i wiedzę o bohaterach, trudno mi tutaj powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem - z pewnością istnieje taka tendencja wśród dzisiejszej widowni, że traktujemy świat przedstawiony w utworze nie jako pewną spreparowaną przez twórcę makietę, scenę, na której wystawia on swoją sztukę, dobierając elementy konieczne do przedstawienia swojego pomysłu, ale jako wycinek prawdziwego świata czy uniwersum, który możemy eksplorować oglądając dalsze odcinki serialu, prequele czy sequele filmu, itd. Nie chcę odmawiać takiemu podejściu pewnych walorów, z pewnością również może ono być atrakcyjne. Może się jednak wydawać, że widzowie preferujący taką formę są kierowani bardziej prostą ciekawością, niż pragnieniem natury bardziej estetycznej.
O samym zaangażowaniu emocjonalnym i jego związku z bohaterami utworu można by pisać wiele. Ja uważam, że owszem, zaangażowanie emocjonalne jest faktycznie tym, co decyduje o sukcesie filmu; ale niekoniecznie musi to być proste zaangażowanie związane z identyfikacją lub sympatyzowaniem z protagonistą. Ciekawa forma również może powodować pewne zaangażowanie. "Tenetu" nie widziałem, więc nie odniosę się do przykładów.

Jeśli chodzi o zaangażowanie emocjonalne i wiedzę o bohaterach, trudno mi tutaj powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem - z pewnością istnieje taka tendencja wśród dzisiejszej widowni, że traktujemy świat przedstawiony w utworze nie jako pewną spreparowaną przez twórcę makietę, scenę, na której wystawia on swoją sztukę, dobierając elementy konieczne do przedstawienia swojego pomysłu, ale jako wycinek prawdziwego świata czy uniwersum, który możemy eksplorować oglądając dalsze odcinki serialu, prequele czy sequele filmu, itd. Nie chcę odmawiać takiemu podejściu pewnych walorów, z pewnością również może ono być atrakcyjne. Może się jednak wydawać, że widzowie preferujący taką formę są kierowani bardziej prostą ciekawością, niż pragnieniem natury bardziej estetycznej.
O samym zaangażowaniu emocjonalnym i jego związku z bohaterami utworu można by pisać wiele. Ja uważam, że owszem, zaangażowanie emocjonalne jest faktycznie tym, co decyduje o sukcesie filmu; ale niekoniecznie musi to być proste zaangażowanie związane z identyfikacją lub sympatyzowaniem z protagonistą. Ciekawa forma również może powodować pewne zaangażowanie. "Tenetu" nie widziałem, więc nie odniosę się do przykładów.
