11-08-2021, 11:35
Podstawowy problem współczesnego rynku muzycznego to zaburzenie popytu i podaży. Rozpoczęło się od Youtube, który zabił telewizje muzyczne. Dzięki streamingowi doszło do sytuacji, że konsument ma albo za darmo, albo za symboliczną opłatę dostęp do legalnej muzyki. Konsekwencją powyższego jest nawyk u konsumentów braku konieczności wydawania pieniędzy na muzykę, skoro ma ją legalnie za symboliczną kwotę. W efekcie, poza największymi nie zarabia się na nagrywaniu płyty. Żeby nie być gołosłownym dla zobrazowania problemu.
https://kultura.onet.pl/muzyka/wiadomosci/tomasz-lipa-lipnicki-o-sprzedazy-nowego-albumu-ostry-wpis-muzyka/r7hrvsr
Wcześniej firmy fonograficzne miały pieniądze na inwestowanie także w mniej popularnych wykonawców. Wystarczy zobaczyć ile się kiedyś kręciło teledysków, nie wspominając już o ich jakości. Dzisiaj młodzi twórcy nie mają możliwości się przebić. Co z tego że ktoś ich znajdzie na spotify jak i tak nie przełoży się to finalnie na sprzedaż i zarobki. Efekty widzimy dzisiaj. Pełna masa miałkiej niewyróżniającej się muzyki, grającej gdzieś tam w tle oraz brak nowych młodych zespołów wnoszących coś do historii muzyki. A jeżeli się nawet pojawią to i tak giną w natłoku chałtury i kończą działalność. To właśnie rozumiem przez zabijanie muzyki przez streaming. Inwestuje się tylko pod bezpieczne produkcje. Mam wrażenie że sytuacja z filmem będzie szła w tym samym kierunku. Będą albo bezpieczne blockbustery i bezpieczne seriale albo całkowicie niszowe kino. Nie będzie środka.
Odnośnie argumentu o braku środków. Też kiedyś byłem studentem, a mimo to zawsze udawało mi się znaleźć sposób, aby kupić album swojego ulubionego wykonawcy. Jeżeli chce by dalej nagrywał i dawał mi radość z jego pracy, to oczywistym jest że muszę kupić jego płytę. Nie mówiąc już o tym, iż cena płyty nie zmieniła się praktycznie od 20 lat, a nawet w ramach promocji można kupić ją nawet za 20 zł. Do tego doszła możliwość zakupu cyfrowej kopii dla osób, którzy mają problem z gromadzeniem nośników.
Odnośnie kwestii związanej ze sprzętem. Rozumiem, że ktoś ma małe mieszkanie, nie ma kasy i tysiąc innych tłumaczeń. Mówimy jednak o sytuacji, gdzie muzykę słucha się na jakimś głośniku bluetooth, który swoje jednak kosztuje. Dominuje więc w XXI wieku słuchanie faktycznie w mono, na głośnikach które głównie dudnią. Niestety wychodzą braki w edukacji muzycznej (temat na inną dyskusje) i ogólna zgoda na "bylejakość" poprzez powtarzanie argumentów o braku słuchu lub potrzeb w tym zakresie. A naprawdę skompletowanie sprzętu grającego przyzwoicie nie wymaga dużych pieniędzy. Nie masz miejsca są słuchawki. I to jest dla mnie ironia czasów jeżeli chodzi o technologię.
https://kultura.onet.pl/muzyka/wiadomosci/tomasz-lipa-lipnicki-o-sprzedazy-nowego-albumu-ostry-wpis-muzyka/r7hrvsr
Wcześniej firmy fonograficzne miały pieniądze na inwestowanie także w mniej popularnych wykonawców. Wystarczy zobaczyć ile się kiedyś kręciło teledysków, nie wspominając już o ich jakości. Dzisiaj młodzi twórcy nie mają możliwości się przebić. Co z tego że ktoś ich znajdzie na spotify jak i tak nie przełoży się to finalnie na sprzedaż i zarobki. Efekty widzimy dzisiaj. Pełna masa miałkiej niewyróżniającej się muzyki, grającej gdzieś tam w tle oraz brak nowych młodych zespołów wnoszących coś do historii muzyki. A jeżeli się nawet pojawią to i tak giną w natłoku chałtury i kończą działalność. To właśnie rozumiem przez zabijanie muzyki przez streaming. Inwestuje się tylko pod bezpieczne produkcje. Mam wrażenie że sytuacja z filmem będzie szła w tym samym kierunku. Będą albo bezpieczne blockbustery i bezpieczne seriale albo całkowicie niszowe kino. Nie będzie środka.
Odnośnie argumentu o braku środków. Też kiedyś byłem studentem, a mimo to zawsze udawało mi się znaleźć sposób, aby kupić album swojego ulubionego wykonawcy. Jeżeli chce by dalej nagrywał i dawał mi radość z jego pracy, to oczywistym jest że muszę kupić jego płytę. Nie mówiąc już o tym, iż cena płyty nie zmieniła się praktycznie od 20 lat, a nawet w ramach promocji można kupić ją nawet za 20 zł. Do tego doszła możliwość zakupu cyfrowej kopii dla osób, którzy mają problem z gromadzeniem nośników.
Odnośnie kwestii związanej ze sprzętem. Rozumiem, że ktoś ma małe mieszkanie, nie ma kasy i tysiąc innych tłumaczeń. Mówimy jednak o sytuacji, gdzie muzykę słucha się na jakimś głośniku bluetooth, który swoje jednak kosztuje. Dominuje więc w XXI wieku słuchanie faktycznie w mono, na głośnikach które głównie dudnią. Niestety wychodzą braki w edukacji muzycznej (temat na inną dyskusje) i ogólna zgoda na "bylejakość" poprzez powtarzanie argumentów o braku słuchu lub potrzeb w tym zakresie. A naprawdę skompletowanie sprzętu grającego przyzwoicie nie wymaga dużych pieniędzy. Nie masz miejsca są słuchawki. I to jest dla mnie ironia czasów jeżeli chodzi o technologię.